Berlianale: Rozbite rodziny

Berlianale: Rozbite rodziny

Dodano:   /  Zmieniono: 
W berlińskim konkursie, jak zawsze, odbijają się problemy współczesności. W konkursie pojawiły się dwa filmy o zerwanych więzach.
Tegoroczny berliński konkurs złożony jest ze skromnych produkcji. Chociaż w klipach wyświetlanych na telebimie przed Berlianale Palast przy Potsdamer Platz nieustannie przewijają się gwiazdy, na ekranie dominują wykonawcy o mniej znanych twarzach. I dzieci. W festiwalowych filmach to one stają się papierkiem lakmusowym zachodzących na świecie zmian.

„Dlaczego tu przyjechałeś?” - pyta matka. „Bo wiem, że ty nie przyjechałabyś do mnie” – krzyczy  syn. Peruwianka, Claudia Llosa, zdobywczyni Złotego Niedźwiedzia za „Gorzkie mleko” wróciła do Berlina ze swoim pierwszym anglojęzycznym filmem.  Akcja „Aloft” rozgrywa się w dwóch planach czasowych. W dzieciństwie Ivan dorasta z matką (profesjonalną uzdrowicielką) i chorym bratem. Gdy dochodzi do tragedii i w wypadku ginie młodszy chłopiec, kobieta nie umie pójść dalej ze swoim dotychczasowym życiem. Znika zostawiając rodzicom drugiego syna. Po latach chłopak rusza w podróż, aby ją odnaleźć.

- Najważniejsze dla mnie było wstrzymanie się od ocen. Interesowała mnie złożoność tych bohaterów – mówiła w Berlinie reżyserka tuż po tym, jak po raz kolejny musiała tłumaczyć, że nie jest córką pisarza Mario Vargasa Llosy (choć należy do bliskiej rodziny). New Age'owy film tonie w pretensjonalnym artyzmie. Świetne zdjęcia Nicolasa Bolduca, muzyka Michaela Brooka i piękna aktorka Melanie Laurent to wciąż za mało, aby wykoncypowany dramat przejmował. A jednak „Aloft” odbija nastrój, który dominuje w wielu propozycjach Berlianale.

Podobna atmosfera panuje w „Plaży przyszłości”. Także tu bohater nie umie sobie poradzić z dramatycznym wydarzeniem: na jego ratowniczej warcie, w oceanie tonie chłopak. Równie mocno przytłacza go duszna atmosfera współczesnej Brazylii, brak perspektyw. Reżyser, Karim Ainouz, bez nachalności zadaje pytanie o tożsamość młodego homoseksualisty w konserwatywnym społeczeństwie. Mężczyzna  przenosi się do Berlina, bez słowa ucieka od najbliższych. Ale codzienność w Europie wcale nie przynosi mu spełnienia. - Emigracja zawsze mnie interesowała. Bo każe zadawać pytania o obcość, o możliwość odcięcia się od przeszłości. Czy da się po prostu zacząć wszystko od nowa? - komentował reżyser.

Po tych dwóch projekcjach myślę o „Drodze krzyżowej”. Jeden z najciekawszych filmów tegorocznego konkursu jest historią kilkunastoletniej dziewczyny, która omamiona przez chrześcijańską sektę postanawia złożyć siebie Bogu w ofierze. Odmawia jedzenia, rezygnuje z ciepłych ubrań na jesień. Bo, jak powtarza ksiądz: „Pan chce, abyśmy umieli się dla niego poświęcać”. Kluczowa jest tu rola dwóch wspólnot – rodziny i kościoła. Cena za communitas staje się olbrzymia. Ale najbardziej uderza bierność nauczycieli, pracowników szkoły i szpitala, do którego trafia nastolatka.
We wszystkich tych filmach reżyserzy pokazują wyobcowanie bohaterów. Ich poczucie, że są skazani sami na siebie. Ze strony otoczenia spotyka ich wyłącznie chłód, odległe spojrzenia przechodniów. Na pierwszy plan tegorocznego konkursu wysuwa się temat więzów. W rodzinie, ale i w społecznie.  Więzów zerwanych. Smutna diagnoza.