Balicki: Działania doraźne zmniejszą kolejki na kilka miesięcy

Balicki: Działania doraźne zmniejszą kolejki na kilka miesięcy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Balicki (fot. Marcin Lobaczewski / Newspix.pl ) Źródło:Newspix.pl
Fragmentaryczne rozwiązania nie mogą dać efektu. Działania doraźne zmniejszą kolejki w niektórych szpitalach na kilka miesięcy. Jeśli zdejmiemy limity w centrach onkologii to na krótką metę poprawi się sytuacja w tych szpitalach - mówi w rozmowie z "Wprost" były minister zdrowia Marek Balicki.
Joanna Apelska: Myśli pan, że ministrowi Arłukowiczowi uda się skrócić kolejki do lekarzy?  

Marek Balicki: Służba zdrowia jest w głębokim kryzysie. Naprawa tylko niektórych elementów nie może dać ostatecznego rezultatu. To tak, jakbyśmy samochód do generalnego remontu przemalowali i naprawili klakson – wiadomo, że nie pojedzie. Trzeba zmienić mechanizm napędowy. Trzeba dużo większych zmian, żeby to dało efekty.  

Co trzeba by zmienić, by uzdrowić służbę zdrowia?


Potrzebny jest plan stopniowego zwiększania finansowania ze środków publicznych służby zdrowia. W Polsce mamy najniższy poziom w Europie. Mamy też najmniejszą liczbę lekarzy i pielęgniarek - potrzebny jest też plan rozwoju zwiększania kadr medycznych. Najważniejsze jednak są zmiany systemowe – odejście od głębokiej komercjalizacji, zmiana sposobu finansowania usług medycznych. Komercjalizacja powoduje, że w Polsce mamy więcej przyjęć do szpitali czy wizyt u lekarzy niż w Europie. Powoduje to wydłużanie się kolejek. System dziś jest nastawiony na to, by zwiększać liczbę poszczególnych usług, nie koniecznie najbardziej potrzebnych, a nie zajmuje się leczeniem pacjenta w całości.  

Czyli mamy paradoks – długie kolejki a jednocześnie bardzo dużo procedur. To jest główna choroba systemu obok braku kadr i niedofinansowania.  

Czyli działania doraźnie nie zmniejszą kolejek? 

Działania doraźne zmniejszą kolejki w niektórych szpitalach na kilka miesięcy. Jeśli zdejmiemy limity w centrach onkologii to na krótką metę poprawi się sytuacja w tych szpitalach. Dziś pacjent jak wychodzi od lekarza z diagnozą choroby nowotworowej i ze skierowaniem do szpitala to nierzadko nie wie co zrobić. Ten problem pozostanie.  

Nie polepszy się opieka nad pacjentami? 

Fragmentaryczne rozwiązania nie mogą dać efektu. Oczywiście to, że lekarzy rodzinnych trzeba wzmocnić to to jest słuszne. Ale to będzie niewystarczające działanie. Bez pieniędzy i bez lekarzy to nie zadziała. W Polsce mamy za mało lekarzy rodzinnych. Jaki może dać efekt dociążenie przeciążonych?  

Z czego wynika deficyt lekarzy w Polsce? Za mało osób szkolimy, czy lekarze uciekają za granicę? 

Zdecydowanie za mało szkolimy. Warszawski Uniwersytet Medyczny, o czym rektor wielokrotnie mówił, mógłby zwiększyć liczbę studentów o kilkadziesiąt procent. Jednak decyzję o ilości kształconych podejmuje rząd, stąd też tak mało mamy lekarzy.  

Co z możliwością wyboru, czy dzieckiem będzie zajmował się lekarz rodzinny czy pediatra? Jak to wpłynie na sytuację małych pacjentów? 

To jest dezorganizacja podstawowej opieki zdrowotnej. Tutaj potrzebne jest utworzenie poradni specjalistycznej z pediatrami i internistami. Zamiast tworzyć poradnie specjalistyczne demontuje się opiekę podstawową.  

Czy tworzenie takich poradni nie jest zbyt kosztowną inwestycją jak na nasze możliwości?

Jeśli mówimy o interesie pacjentów, to lekarz rodzinny musi mieć możliwość skierowania dziecka do specjalisty pediatry. Jeśli tych poradni nie ma to dziecko trafia d szpitala, gdzie jego leczenie jest droższe, a nie tańsze. Stworzenie poradni byłoby ekonomicznie korzystne. 

W Polsce potrzeba planowania liczby szpitali i liczby oddziałów w poszczególnych dziedzinach – czyli ustawy o sieci szpitali. Tego niestety minister nie zapowiada. Mamy taką sytuację, że w niektórych dziedzinach brakuje nam oddziałów szpitalnych, a w niektórych dziedzinach mamy nadmiar i tworzone są kolejne, nawet prywatne szpitale, bo opłaca się jakieś świadczenia wykonywać. Nigdzie na świecie nie ma takiej rozrzutności jeśli chodzi o sieć szpitali jak w Polsce.