Bitwa o Monte Cassino. Prof. Pastusiak: Przelana krew ma jeden kolor

Bitwa o Monte Cassino. Prof. Pastusiak: Przelana krew ma jeden kolor

Dodano:   /  Zmieniono: 
Generał Anders na Monte Cassino (fot.Felicjan Maliniak, Instytut Polski im. Gen. Sikorskiego w Londynie/Fundacja Ośrodka KARTA/ Ilustracja materiału z tygodnika) 
Prof. Longin Pastusiak w rozmowie z "Wprost" mówił o zniszczeniu przez Aliantów zabytkowego klasztoru na Monte Cassino, ocenie wkładu Polaków w to zwycięstwo oraz marginalizowaniu pamięci o nich w okresie PRL.
Mateusz Piotrowski, "Wprost”: Na Zachodzie toczy się dyskusja dotycząca słuszności bombardowania przez aliantów klasztoru na Monte Cassino. Jak historycy oceniają tą decyzję?

Prof. Longin Pastusiak: Samo zbombardowanie klasztoru było sprzeczne z zaleceniem Watykanu. Był to zabytkowy obiekt szczególnie chroniony o 1500-letnich tradycjach. Stanowił dziedzictwo światowej kultury. W środowisku wojskowych strategów alianckich istniały zróżnicowane opinie. Dyskutowano czy rzeczywisty atak na wzgórze otworzy aliantom drogę do Rzymu. Rozważano też inną alternatywną drogę z której jednak nie skorzystano. Okazało się, że była zbyt wąska. Była nieprzejezdna dla wojskowego sprzętu ciężkiego. Niemcy nie kryli się w samym klasztorze. Przebywali w bunkrach znajdujących się u podnóża wzgórza. Niestety, niszcząca machina wojenna zadziałała. Doprowadziła do zniszczenia klasztoru, co ułatwiło tylko Niemcom dalsze ukrywanie się w ruinach klasztoru.

Jaka jest, pana zdaniem, opinia zachodniej społeczności historyków dotycząca Polaków uczestniczących w walkach o Monte Cassino?

Z tej literatury z którą jestem dobrze zaznajomiony, wkład Polaków, okupiony ponad tysiącem poległych, jest wszechstronnie doceniany. Oddziały nowozelandzkie i hinduskie kompletnie się nie sprawdziły, ponosząc wielkie straty.

Pana znaniem, czy walczący Polacy, już po powrocie do kraju, zasłużyli na takie traktowanie?


W Polsce Ludowej wkład Polaków w walki pod Monte Cassino był bardzo niedoceniany. Bardziej doceniano wkład w walki na froncie wschodnim. Poza piosenką o "Czerwonych makach na Monte Cassino” to właściwie o samej bitwie niewiele się mówiło. Kombatanci wojenni, po powrocie, padali ofiarą rozmaitych dyskryminacji. Takie traktowanie, w kontekście historycznych dokonań, uznaję za w pełni nieobiektywne. Przelana krew ma jeden kolor. Walczyliśmy z tym samym faszystowskim wrogiem. Wartościowanie ofiar jest bardzo krzywdzące.