Marta Kaczyńska: Na stryja mówił Jarkacz. Tata był Lechkaczem

Marta Kaczyńska: Na stryja mówił Jarkacz. Tata był Lechkaczem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marta i Jarosław Kaczyńscy 
Za kilka dni w księgarniach ma się pojawić wywiad-rzeka Marty Kaczyńskiej. Po raz pierwszy córka nieżyjącej prezydenckiej pary, opowiada o swoich rodzicach. Nie oszczędza ciepłych słów też swojemu stryjowi. Jarosław powstaje przed czytelnikiem niezawodnym dobrodziejem rodziny. Ten przez lata wspierał brata i jego rodzinę wysyłając pieniądze i paczki z jedzeniem. Rodzi się jednak pytanie, jaki był cel napisania książki? - podaje TVN24.
"Moi rodzice"  to wywiad-rzeka  prowadzony przez dziennikarkę prawicowego tygodnika "wSieci" Dorotę Łosiewicz. Pojawienie się tej książki budzi wiele kontrowersji i pytań. Dlaczego PiS chciało przesunięcia premiery? Czy partia Jarosława Kaczyńskiego bała się kontrowersyjnych treści tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego? Czy raczej te rzekome naciski to tylko polityczna gra? Wprawdzie "Moi rodzice" to pomnik rodziny Kaczyńskich, ciepła opowieść o rodzicach Marty Kaczyńskiej, jej młodości i o Jarosławie Kaczyńskim - recenzuje TVN24.
 
 W książce możemy przeczytać, że Lech i Maria Kaczyńscy wzięli najpierw ślub cywilny, a dopiero po latach kościelny. "Rodzice pobrali się 27 kwietnia 1978 roku w Warszawie. Ślub kościelny wzięli w 1983 roku, gdy byłam chrzczona w sopockim kościele Świętego Bernarda. Ojciec miał wyrzuty sumienia, że stało się to tak późno. W latach 70. w swoich rozważaniach tata znajdował się znacznie dalej od Kościoła niż w późniejszym okresie" - wspomina Marta.
  
"Babusiku, daj mi coś, bo potrzebuję"
 
Książkę otwierają dramatyczne wspomnienia katastrofy smoleńskiej z poranka 10 kwietnia 2010, w których zdradza, że nikt oficjalnie nie poinformował jej o śmierci rodziców. Ale treścią "Moich rodziców" są, przede wszystkim, jej stosunki z rodzicami i historia łączącej ich miłości. Marta publikuje 120 bardzo prywatnych zdjęć, w tym niepublikowane wcześniej fotografie przedstawiające Lecha Kaczyńskiego w młodości, m.in. podczas opieki nad córką.

"Rodziców poznali ze sobą wspólni znajomi z Wydziału Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Mama postanowiła pomóc tacie w wynajęciu pokoju w willi, w której mieszkała. Tata na spotkanie z właścicielami domu przyszedł rozczochrany, bo strasznie wiało, a miał wtedy bardzo bujne kręcone włosy. Kiedy mama go zobaczyła, to podobno niewiele się zastanawiając, chwyciła za grzebień i poprawiła mu fryzurę" - wspomina.
 
Maria Kaczyńska troszczyła się o męża przez całe życie. Dbała o jego garderobę, była rodzinnym kierowcą, wyręczała męża w domowych obowiązkach - to ona zmieniała żarówkę i wbijała gwoździe. Trzymała również kasę. "Co miesiąc tata oddawał mamie zarobioną pensję, a jak potrzebował, to mówił: »Babusiku, daj mi coś, bo potrzebuję«" - mówi ich córka, która zdradza, że do końca mówili do siebie "Babusiku" i "Maluszku" oraz "Leszeczku" i "Leszuńku".
 
Dobrodziej rodziny
 
Dużo miejsca w książce poświęcono Jarosławowi Kaczyńskiemu, który przed czytelnikiem powstaje, jako niezawodny dobrodziej rodziny. To właśnie on wspierał w ubogich latach brata i jego rodzinę w Sopocie. Wysyłał z Warszawy pieniądze i paczki z jedzeniem. Wspierał też Martę. "To było po urodzeniu Ewy. Gdy na świat przyszła moja córka, jeszcze nie pracowałam. Studiowałam, podobnie jak mój mąż. Wtedy stryj co miesiąc pakował część swojej poselskiej pensji w kopertę i przysyłał do Sopotu" - opowiada Kaczyńska.
 
Marta wspomina o bliskich relacjach braci, że jeden drugiego do przodu popychał, "bracia świetnie się rozumieli".  "Myślę, że tej relacji nie pojmie nikt, kto nie ma brata bliźniaka. To jest specyficzny rodzaj więzi. Oni byli sobie bezwzględnie oddani. W dzieciństwie tata mówił na stryja Jarkacz. Tata był Lechkaczem. Tak pozostało na zawsze".
 
Pytana, czy jej rodzice próbowali swatać stryja, Marta odpowiedziała, że nie przypomina sobie. "W młodości stryj był z kimś związany, a później działalność polityczna pochłonęła go do tego stopnia, że chyba nie myślał o założeniu rodziny. Wiem, że do dziś ma powodzenie. Czasem słyszę różne plotki i przekazuję je stryjowi, a on żartuje, na przykład mówiąc, że »jedna z pań rozbiła się pod domem w namiocie, a druga śpi na kanapie w salonie«. Stryj wybrał samotną drogę i tak zostanie" - zdradza jego bratanica.
 
Dziś prezes PiS przejął funkcję dziadka córek Kaczyńskiej. Choć nie pobawi się z nimi w berka, to jest "bezkonkurencyjny w opowiadaniu wymyślonych, śmiesznych historii z kamienną twarzą".
TVN24, tk