Wyrok na Pruszków (aktl.)

Wyrok na Pruszków (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wyrokami kilkuletniego pozbawienia wolności - od 7 lat i 3 miesięcy do 6,5 roku - ukarał Warszawski Sąd Okręgowy szefów gangu pruszkowskiego.
7 lat i 3 miesiące więzienia dla Mirosława D., ps. Malizna, po 7 lat dla Zygmunta R., ps. Bolo, Ryszarda Sz., ps. Kajtek i Janusza P., ps. Parasol oraz 6,5 roku dla Leszka D., ps. Wańka - to wyroki na szefów gangu pruszkowskiego.

Wyrok ogłoszony w czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie jest nieprawomocny. Obrona oraz prokuratura zapowiadają apelacje.

Ten największy w Polsce proces szefów gangu toczył się od  września 2002 r. w specjalnie zabezpieczonym gmachu sądu na  Bemowie.

Sąd Okręgowy w Warszawie uznał za bezsporne zarówno to, że  gang pruszkowski istniał, jak i to, że ta piątka nim kierowała w latach 1990-2000.

Za zarzut kierowania gangiem "Malizna", "Bolo", "Kajtek" i  "Parasol" dostali po 7 lat, a "Wańka" - 6 i pół roku. Niższy wyrok wobec "Wańki" sąd tłumaczył tym, że został aresztowany już w 1998 r. (inni trafili za kratki w 2000 r.)

Prokurator Jerzy Mierzewski domagał się kar łącznych od 12 do 9 lat więzienia dla pięciu szefów. Za samo kierowanie gangiem (to najważniejszy zarzut stawiany tym oskarżonym) oskarżyciel żądał dla każdego po 8 lat - tyle mógł maksymalnie. Zarazem sąd uniewinnił większość z głównej piątki od mniej ważnych zarzutów.

Tylko 53-letni Mirosław D., "Malizna" został uznany dodatkowo za  winnego wyłudzenia poświadczenia nieprawdy i dostał za to 6 miesięcy (dlatego jego wyrok był najwyższy [suma kar za  poszczególne zarzuty nie równa się karze końcowej]). W  oddzielnym procesie "Malizna" jest oskarżony o zlecenie zabójstwa szefa "Pruszkowa" Andrzeja K., "Pershinga".

Z kolei brat "Malizny", 52-letni Leszek D., "Wańka", został uniewinniony od zarzutu wytwarzania i sprzedaży amfetaminy, bo  dowody były niewystarczające. W 2002 r. "Wańka" został uniewinniony z zarzutu organizowania przemytu narkotyków; ale w  2003 r. skazano go na 11 lat za próbę przemytu do Polski 1,2 tony kokainy z Wenezueli. "Wańka" ma jeszcze jeden proces (jest on zawieszony) - o wymuszenie pół miliona dolarów okupu.

51-letni Zygmunt R., "Bolo", został uniewinniony od zarzutu o  nielegalne posiadanie broni i amunicji oraz pobicie. W 1994 r. przed jego domem doszło do strzelaniny; przeżył dwa zamachy bombowe na swe życie.

55-letni Ryszard Sz., "Kajtek" został uniewinniony od zarzutu handlu narkotykami, bo inny świadek koronny zaprzeczył obciążającym "Kajtka" zeznaniom głównego "koronnego" Jarosława S., ps. "Masa". W tej sytuacji sąd uznał, że wątpliwości trzeba rozstrzygnąć na korzyść podsądnego. W innej sprawie "Kajtek" jest podejrzany o współudział w zabójstwie Wiesława N., ps. "Wariat" -  brata "Dziada", domniemanego szefa gangu wołomińskiego.

48-letni Janusz P., "Parasol", został uniewinniony od zarzutu wymuszenia rozbójniczego.

Pozostałym podsądnym zarzucono m.in. udział w gangu, nielegalne posiadanie broni, wymuszenia, handel narkotykami i ich wytwarzanie. Sąd skazał w sumie 10 oskarżonych na kary od 7 lat i  3 miesięcy do 3 lat więzienia. Trzech oskarżonych o lżejsze przestępstwa, odpowiadających z wolnej stopy, sąd uniewinnił.

Obrona podważała wiarygodność świadków koronnych, których zeznania były podstawą oskarżenia i chciała uniewinnienia podsądnych. Także sami podsądni wnosili o uniewinnienie.

Sąd uznał zeznania głównego świadka koronnego "Masy" za  wiarygodne, ponieważ potwierdzały je zeznania innych świadków koronnych, a także inne dowody przedstawione na procesie. Zdaniem Marka Walczaka, przewodniczącego składu sędziowskiego, dwie pomyłki "Masy", które popełnił on podczas składania zeznań nie  świadczą o tym, że kłamał. "Świadek koronny przedstawiał 10 lat swojego życia. Pewnych rzeczy mógł nie pamiętać" - podkreślał sędzia.

Dodał, że brane były pod uwagę jedynie zeznania "Masy" dotyczące okresu, w którym współpracował on ze skazanymi szefami gangu pruszkowskiego. "W pewnym momencie zaprzestał wszelkich kontaktów, ponieważ najprawdopodobniej obawiał się o swoje życie. I dlatego tak naprawdę nie wiemy, co się wtedy w gangu działo" - powiedział Walczak.

Sąd zwrócił też uwagę, że nie jest możliwe, aby zeznania "Masy" mogły być wcześniej z kimkolwiek ustalane (obrona sugerowała, że zeznania te "ustawiał" UOP). "Świadek koronny był osobą podejrzaną, nie mógł wiedzieć, co dalej się z nim stanie i  jak te zeznania zaważą na jego sprawie" - powiedział sędzia.

Po ogłoszeniu wyroku obrońcy wnieśli o uchylenie aresztów tymczasowych, ale sąd utrzymał je do końca sierpnia 2003 r., uzasadniając, że "wymaga tego właściwe zabezpieczenie toku postępowania". Tylko wobec uniewinnionych sąd wycofał inne środki zapobiegawcze, jak zakaz opuszczania kraju czy kaucje.

Sędzia Marek Celej, szef wydziału sądu, w którym zapadł wyrok, powiedział dziennikarzom, że proces wykazał, iż ustawa o świadku koronnym "broni się". Zwrócił uwagę, że to dopiero ta ustawa pozwoliła oskarżyć szefów "Pruszkowa". Celej dodał, że liczy się z  apelacją obrony.

Prawdopodobnie będzie apelacja - powiedział PAP mec. Jacek Kondracki, obrońca "Bola". Zastrzegł, że ostateczną decyzję podejmie po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku i konsultacji z klientem. "Ale to, co usłyszałem dziś w ustnym uzasadnieniu wyroku o świadkach koronnych, nie przekonało mnie. Chyba będzie apelacja" - powiedział.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski powiedział, że oskarżyciel prawdopodobnie złoży apelację w sprawie szefów gangu, którzy zostali uniewinnieni od pozostałych zarzutów. Kujawski wyraził jednocześnie zadowolenie z wyroku skazującego ich za założenie i przywództwo gangu.

Rodziny gangsterów obecne na ogłoszeniu wyroku nie kryły oburzenia. "Co to za uzasadnienie wyroku, jak można było się opierać na zeznaniach przestępcy +Masy+" - powiedziała jedna z żon skazanych podczas opuszczenia gmachu. Zaraz po tym wulgarnie określiła umiejętności obecnych na procesie dziennikarzy.

W mowie końcowej oskarżyciel powiedział, że z zeznań świadków koronnych wyłania się "obraz federacji organizacji przestępczych, działających pod szyldem +grupy pruszkowskiej+, która funkcjonowała co najmniej przez 10 lat". Na czele gangu stało od  początku lat 90. pięciu oskarżonych, a także zastrzelony w  Zakopanem "Pershing" oraz Andrzej Z., p. Słowik (wydany niedawno Polsce przez Hiszpanię, czeka na swój proces).

Zdaniem prokuratora, struktura gangu zapewniała "znaczne dochody" szefom, którzy podejmowali najważniejsze decyzje i przekazywali je  niżej stojącym w hierarchii szefom poszczególnych "podgrup" (jednym z nich był "Masa"). Ci zaś przekazywali swym ludziom zlecenia poszczególnych przestępstw.

"Szefowie gangu nie musieli zlecać konkretnych przestępstw, tak jak dokonujący tych czynów nie mieli potrzeby kontaktu z szefami" -  powiedział prokurator. "Istotne było, czy dzielili się zyskami z  kierownictwem i czy poszczególne +podgrupy+ nie wchodziły sobie w  drogę" - dodał. Powołując się na zeznania "Masy", prokurator oznajmił, że sprawca przestępstwa połowę zysku z niego zostawiał sobie, drugą oddając przełożonym. Ci zostawiali sobie połowę tej kwoty, drugą przekazując kierownictwu gangu.

Główne dochody gangu pochodziły z przemytu alkoholu i papierosów, kradzieży aut, haraczy od właścicieli różnych lokali i przemytu, produkcji oraz dystrybucji narkotyków.

Gdy proces ruszał, "Parasol" oświadczył, że oficerowie Urzędu Ochrony Państwa i Centralnego Biura Śledczego namawiali go w  śledztwie do obciążania polityków, m.in. Leszka Millera, a  "wykreowanie mafii pruszkowskiej miało służyć Marianowi Krzaklewskiemu i Markowi Biernackiemu do kampanii wyborczej".

sg, pap