ABW o zatrzymaniu Falenty: Wszystko zgodnie z prawem

ABW o zatrzymaniu Falenty: Wszystko zgodnie z prawem

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. ABW
Raz się nam zarzuca, że zatrzymujemy za mocno. Raz, że za słabo. Potem, że nie w tym miejscu. Pozostawiamy to więc bez komentarza - powiedział na antenie TVN24 rzecznik ABW Maciej Karczyński.
Według relacji Marka Falenty, jednego z najbogatszych Polaków, który został zamieszany w tzw aferę taśmową, we wtorek ok. godziny 9 wyjechał on z domu. Po chwili funkcjonariusze ABW zajechali mu drogę. - Wyskoczyli ludzie w kurtkach ABW i z długą bronią, krzycząc, kazali mi położyć ręce na kierownicy, a potem wyjść. Założyli mi kajdanki, ale nie rzucili na ziemię - powiedział Falenta w rozmowie z  "Gazetą Wyborczą". Następnie służby wraz z Falentą  miały wrócić do jego domu, gdzie "ekipa licząca 25 do 40 osób rozkopywała ogród". - Mieli wykrywacze do metalu, mieli też psy - opowiadał biznesmen.
 
Karczyński, pytany o wypowiedź Falenty ws. zatrzymania, powiedział, że 'raz się nam zarzuca, że za mocno, raz, że za słabo, że nie w tym miejscu". - Pozostawiamy to więc bez komentarza - powiedział i podkreślił, ze były to działania zlecone przez prokuraturę. - Nie uciekamy przed faktami, ale nie będziemy mówić o szczegółach. Musimy odesłać do prokuratury - zaznaczył rzecznik ABW.
 
Karczyński opowiedział natomiast, że ABW nadal analizuje szereg nośników, z różnymi nagraniami, zabezpieczonych w wyniku przeszukań (prokuratura nie ujawniła gdzie). W laboratorium ABW są badane m.in. pod kątem autentyczności. Ponadto na potrzeby śledztwa są z nich sporządzane dokładne stenogramy.
Falenta: Jestem ofiarą intrygi politycznej

Dwaj podejrzani w sprawie nielegalnych podsłuchów Łukasz N. i Konrad L., przyznali się do winy. Na podstawie ich wyjaśnień, zarzuty usłyszeli Marek Falenta oraz Krzysztof Rybka. N. za nagrywanie polityków miał dostać 115 tys. zł. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur powiedziała, że kelnerzy mogli nagrać kilkadziesiąt osób, m.in. polityków i biznesmenów.

Falenta i Rybka nie przyznają się winy. Ze śledztwa wynika, że dostarczyli odpowiedni sprzęt kelnerom. Falenta  uważa, że padł ofiarą intrygi politycznej, ponieważ nie chciał sprzedać firmy SkładyWęgla.pl. Biznesmen twierdzi, że rząd chciał przejąć to przedsiębiorstwo, w obawie przed współpracą biznesmena z Rosjanami, która mogła zagrozić polskim kopalniom. Falenta chciał kupować węgiel z Rosji, ponieważ tak miało być taniej.

TVN24, "Gazeta Wyborcza"