Piskorski: Prezydent nie wbije Tuskowi noża w plecy, ale w momencie agonii...

Piskorski: Prezydent nie wbije Tuskowi noża w plecy, ale w momencie agonii...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Paweł Piskorski (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Na początku byli w panice i chcieli się odcinać od Sienkiewicza i innych. Potem Tusk zdał sobie sprawę, że to będzie łańcuszek dymisji wymuszonych kolejnymi nagraniami z nim samym na końcu. Zastosował więc niezwykle ryzykowny dla PO, ale jedyny dla niego wariant: „Idziemy w zaparte" - powiedział Paweł Piskorski, 
były polityk PO, 
szef SD w rozmowie z "Rzeczpospolitą", odnosząc się do tzw aferze taśmowej.
- Nieważne, co wynika z nagrań, państwo jest zagrożone przez zamach stanu, zorganizowaną grupę przestępców, pewno inspirowanych przez Rosję albo mafię. Trzeba ich złapać i to załatwi problem. Oczywiście to bzdury, ale na pewno jest kilkanaście procent Polaków tak bezkrytycznych wobec PO, że to przyjmą - powiedział Paweł Piskorski.

W opinii polityka, afera taśmowa była bolesnym ciosem dla PO. - To jest uderzenie w jądro nowej elity, którą tworzył Tusk, czyli Sławka Nowaka, Bartka Sienkiewicza, Pawła Grasia. Gdyby to dotyczyło peryferyjnych ministrów, Donald ostentacyjnie odciąłby się od winowajcy - stwierdził Piskorski, dodając, że wydarzyło się to "w najgorszym momencie". - Wbrew pozorom to wcale nie jest martwy sezon polityczny. Ze statystyk wynika, że zaledwie 15 proc. wyborców jest w danym momencie na wakacjach, a reszta śledzi informacje. Co gorsza, poważny temat w lecie jest bardziej słyszalny niż w normalnym okresie, gdy wydarzenia gonią wydarzenia. Donald dobrze to wie. W kampanii prezydenckiej 2005 roku przed wakacjami był siódmy w rankingach popularności. Po wakacjach, które przepracował, był już na pierwszym miejscu. Dlatego rozumie, że skoro cała sprawa zaczęła się na początku wakacji, to pod koniec lata jego wizerunek może być całkowicie zdewastowany. Ale nie ma wyjścia. Musi zyskać czas na oddech, stąd się wziął wniosek o wotum zaufania. Jednak to nie zakończy kryzysu - dodał podczas rozmowy z "Rzeczpospolitą".

Według Piskorskiego wyjściem z kryzysu byłaby zmiana szefa partii. - Ale w tej PO, którą świadomie zbudował Tusk, to jest niemożliwe. Tam nie ma partnerskiego grona kierowniczego, które mogłoby podjąć taką bolesną decyzję - powiedział były polityk PO. - Jerzy Buzek mógłby zostać premierem i ocalić PO przed klęską wyborczą. Cieszy się powszechnym szacunkiem, ma bardzo dobre wyniki wyborcze, no i stwarzałby nadzieje na awans dla marginalizowanych dziś środowisk w PO - dodał.

Pytany o to, czy Grzegorz Schetyna włączy się do gry przeciwko Tuskowi, Piskorski przypuścił, że "jest włączony, tylko rozsądnie się nie ujawnia". - Dobrze wie, że Tusk nigdy nie był tak bliski upadku i że scenariusz należy pisać razem z Bronisławem Komorowskim. Już widać, że prezydent nie daje gwarancji Tuskowi, iż stanie po jego stronie w każdej sytuacji. Podejrzewam, że rozmowy między nimi nie toczą się już w familiarnej atmosferze jak kiedyś, tylko są bardziej formalne. Oczywiście prezydent nie wbije Tuskowi noża w plecy, ale w momencie agonii może mu wyciągnąć poduszkę spod głowy - powiedział Paweł Piskorski.
"Rzeczpospolita"