- Zawsze będę stał po stronie tych dziennikarzy i redaktorów naczelnych, którzy ujawniają prawdę o naszej polityce - tak Marek Król, były redaktor naczelny tygodnika "Wprost" w programie "Więc jak?" w tv.se.pl skomentował aferę, która wybuchła po tym, jak tygodnik "Wprost" opublikował stenogramy z rozmów polityków.
Były redaktor naczelny "Wprost" był pytany, czy sam zdecydowałby się na publikację nagrań, które opublikował tygodnik. - Bez zastanowienia bym je opublikował - stwierdził. - Te nagrania ujawniają sposób funkcjonowania władzy - wyjaśnił.
Marek Król zwrócił uwagę, że wielu dziennikarzy broni rządzących. Ci dziennikarze twierdzą, że w przypadku afery taśmowej wolność słowa zagraża państwu. - Choremu państwu zawsze zagraża wolność słowa - stwierdził. Dodał, że w prorządowych telewizjach eksperci wciąż powtarzają, że na tych taśmach nic nie ma. - A przecież wiemy, że większość Polaków nie przeczyta dokładnie tego zapisu - stwierdził. Przyznał też, że wielu czytelników może mieć kłopot z interpretacją tych zapisów.
Marek Król pochwalił nowego właściciela tygodnika i redaktora naczelnego Sylwestra Latkowskiego za publikację taśm. - Zawsze będę stał po stronie tych dziennikarzy i redaktorów naczelnych, którzy ujawniają prawdę o naszej polityce - powiedział.
Przyznał, że w Polsce nagrania są nielegalne. - Ale zawsze rozważane jest dobro wyższe. Uważam, że to, co ujawniły te nagrania jest tym dobrem wyższym, żebyśmy my - podatnicy - mogli się dowiedzieć, jak funkcjonuje władza, jak podejmuje się decyzje, jak skręca się lody - zaznaczył. Dodał, że Polacy, jako pracodawcy tych polityków, mamy prawo do uzyskania takich informacji i "żadna prywatność tutaj nie obowiązuje". Ocenił, że nie jest ważne źródło, ale to, co znajduje się na nagraniach. Dodał, że źródło jest ważne tylko wtedy, gdy mamy do czynienia z ewidentną prowokacją. Jego zdaniem tezy, że to obce służby "nas rozgrywają" to kompletna bzdura. - Rosjanie mają tak pięknie poukładane problemy w Polsce i po katastrofie smoleńskiej trzymają Tuska w szachu - dodał.
Były redaktor "Wprost" zastanawiał się, kto nagrywał. Jego zdaniem mogły zetrzeć się dwie albo i trzy "mafie biznesowe". - Pieniędzy na rynku jest coraz mniej - stwierdził i dodał, że mogła to być walka o przetrwanie i kolejne dochody.
Marek Król powiedział, że z taśm dowiedzieliśmy się, że nagrani politycy są hipokrytami. - Z tych rozmów wynika jasno, że Polska jest w fatalnej sytuacji. Nie byłoby rozmowy Sienkiewicza z Belką, gdyby nie przewidywali, że będziemy w kolejnym dołku finansowym. Przypomnę, że za Rostowskiego polska się potwornie zadłużyła na 300 miliardów - mówił. Zaznaczył, że już szykowany jest kolejny "skok na kasę" czyli dodrukowanie pieniędzy. Były naczelny "Wprost" nie ma wątpliwości, że tą sprawą powinien się zająć prokurator.
tv.se.pl
Marek Król zwrócił uwagę, że wielu dziennikarzy broni rządzących. Ci dziennikarze twierdzą, że w przypadku afery taśmowej wolność słowa zagraża państwu. - Choremu państwu zawsze zagraża wolność słowa - stwierdził. Dodał, że w prorządowych telewizjach eksperci wciąż powtarzają, że na tych taśmach nic nie ma. - A przecież wiemy, że większość Polaków nie przeczyta dokładnie tego zapisu - stwierdził. Przyznał też, że wielu czytelników może mieć kłopot z interpretacją tych zapisów.
Marek Król pochwalił nowego właściciela tygodnika i redaktora naczelnego Sylwestra Latkowskiego za publikację taśm. - Zawsze będę stał po stronie tych dziennikarzy i redaktorów naczelnych, którzy ujawniają prawdę o naszej polityce - powiedział.
Przyznał, że w Polsce nagrania są nielegalne. - Ale zawsze rozważane jest dobro wyższe. Uważam, że to, co ujawniły te nagrania jest tym dobrem wyższym, żebyśmy my - podatnicy - mogli się dowiedzieć, jak funkcjonuje władza, jak podejmuje się decyzje, jak skręca się lody - zaznaczył. Dodał, że Polacy, jako pracodawcy tych polityków, mamy prawo do uzyskania takich informacji i "żadna prywatność tutaj nie obowiązuje". Ocenił, że nie jest ważne źródło, ale to, co znajduje się na nagraniach. Dodał, że źródło jest ważne tylko wtedy, gdy mamy do czynienia z ewidentną prowokacją. Jego zdaniem tezy, że to obce służby "nas rozgrywają" to kompletna bzdura. - Rosjanie mają tak pięknie poukładane problemy w Polsce i po katastrofie smoleńskiej trzymają Tuska w szachu - dodał.
Były redaktor "Wprost" zastanawiał się, kto nagrywał. Jego zdaniem mogły zetrzeć się dwie albo i trzy "mafie biznesowe". - Pieniędzy na rynku jest coraz mniej - stwierdził i dodał, że mogła to być walka o przetrwanie i kolejne dochody.
Marek Król powiedział, że z taśm dowiedzieliśmy się, że nagrani politycy są hipokrytami. - Z tych rozmów wynika jasno, że Polska jest w fatalnej sytuacji. Nie byłoby rozmowy Sienkiewicza z Belką, gdyby nie przewidywali, że będziemy w kolejnym dołku finansowym. Przypomnę, że za Rostowskiego polska się potwornie zadłużyła na 300 miliardów - mówił. Zaznaczył, że już szykowany jest kolejny "skok na kasę" czyli dodrukowanie pieniędzy. Były naczelny "Wprost" nie ma wątpliwości, że tą sprawą powinien się zająć prokurator.
tv.se.pl