Władza w ręce Irakijczyków

Władza w ręce Irakijczyków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Powstająca przejściowa administracja iracka będzie radą rządzącą a nie tylko doradczą, jak pierwotnie planowano - obiecał amerykański cywilny administrator Iraku Paul Bremer.
Dzięki tej obietnicy przywódcy iraccy zgodzili się wejść w jej skład. Rada ma powstać jeszcze w lipcu.

W ten sposób - jak informuje wtorkowy "New York Times" i  brytyjski "Financial Times" - został przełamany trwający od maja impas w tej sprawie. Wówczas przywódcy irackich ugrupowań politycznych oświadczyli, że  nie wejdą w skład planowanej przez Bremera przejściowej administracji irackiej, skoro ma ona być jedynie organem ciałem doradczym i pozostawać w cieniu Tymczasowej Władzy Koalicyjnej (Coalition Provisional Authority. -  CPA).

"Financial Times" nazwał to "politycznym przełomem".

W maju Bremer ogłosił, że do 15 lipca chce powołać 25-30-osobową iracką "radę doradczą", Nie mógł jednak znaleźć chętnych do udziału w  gremium o tak skromnych kompetencjach. W ostatnich tygodniach, które przyniosły pogorszenie się nastrojów w Iraku i falę zbrojnych ataków na wojska amerykańskie i brytyjskie, CPA zaczęła zapowiadać poszerzenie pełnomocnictw proponowanej administracji irackiej.

W czerwcu obiecano, że rada będzie mianować irackich ministrów (szefów resortów) i reprezentować Irak w stosunkach ze światem, zaś w ostatnią sobotę Bremer poszedł krok dalej i oświadczył, że będzie to "rada rządząca" ("governing council"), a nie doradcza, i "od samego początku otrzyma rzeczywistą władzę i obowiązki".

W odpowiedzi przywódcy siedmiu głównych ugrupowań irackich zebrani w poniedziałek na naradzie w Salahuddin na północy kraju ogłosili, że akceptują plan utworzenia takiego gremium. Hoszjar Zebari, rzecznik Demokratycznej Partii Kurdystanu, która była gospodarzem spotkania, oświadczył, że wobec zgody siedmiu partii reszta jest "formalnością".

"CPA odstąpiła od swego poprzedniego stanowiska i teraz jest za  powołaniem tymczasowej administracji dysponującej realnymi uprawnieniami" - dodał.

Wspólne oświadczenie siedmiu partii ogłoszone na spotkaniu w  Salahuddin podkreśla, że "rada rządząca" musi być "zwierciadłem" Iraku, czyli, jak można się domyślać, że irackie społeczności etniczne i religijne powinny być w niej reprezentowane proporcjonalnie do swej liczebności. Proszący o anonimowość dyplomata zachodni w Bagdadzie powiedział Associated Press, że  szyitom - stanowiącym większość ludności Iraku - przypadnie w  przybliżeniu 60 procent miejsc w radzie, a sunnitom i Kurdom irackim po 20 procent.

W spotkaniu w Salahuddin uczestniczyły dwie partie kurdyjskie, dwie religijne partie szyickie, jedna partia sunnicka i dwie świeckie partie narodowe. Za rządów Saddama Husajna większość z  nich współpracowała z sobą przez wiele lat na emigracji.

Rada rządząca nie będzie pełnoprawnym rządem tymczasowym, ale  według Zebariego, choć wciąż podporządkowana władzom koalicyjnym, ma odpowiadać za szereg dziedzin życia kraju, w tym za oświatę, reformę prawa, politykę naftową i ochronę praw mniejszości.

Utworzenie rady rządzącej będzie dopiero pierwszym krokiem na  drodze do przekształcenia Iraku w kraj demokratyczny. Jak pisze "Financial Times", powołując się na opinie polityków irackich i  przedstawicieli CPA, znacznie trudniejsze okażą się planowane na  najbliższe miesiące rokowania w sprawie utworzenia komitetu, który miałby opracować projekt nowej konstytucji.

"New York Times" pisze, że przywódcy iraccy zebrani w Salahuddin wezwali też dowódców amerykańskich, aby zgodzili się powołać irackie narodowe siły bezpieczeństwa, które wzięłyby na siebie odpowiedzialność za utrzymanie spokoju w miastach Iraku.

Proponowane siły miałyby być czymś pośrednim między policją i  wojskiem. Politycy iraccy uważają, że utworzenie ich pozwoliłoby wycofać z Bagdadu i innych głównych miast amerykańskie czołgi i  wozy pancerne i w ten sposób pomogłoby złagodzić rosnące napięcie w stosunkach między siłami koalicyjnymi i ludnością. Napięcie to  sprawiło, że wielu Irakijczyków zamiast czuć się wyzwolonymi od  tyranii Saddama, narzeka na "okupację".

"Zawsze mówiliśmy Amerykanom, że najtrudniejszy będzie etap po  wojnie i że nie powinni być wszędzie widoczni - powiedział jeden z  przywódców Kurdów irackich, Masud Barzani. - Powinni trzymać się na uboczu i wspierać siły irackie, które same będą próbowały uporać się z trudnościami".

Politycy iraccy twierdzą, że ich pomysł utworzenia irackich sił bezpieczeństwa ma poparcie wiceministra obrony USA Paula Wolfowitza i generała Johna Abizaida, który w tym tygodniu przejmuje od generała Tommy'ego Franksa szefostwo Centralnego Dowództwa Sił USA.

em, pap