Lustracyjna wojna

Lustracyjna wojna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Spotkanie internetowe z JANEM OLSZEWSKIM, kandydatem na prezydenta RP
User: - Czy prawica nie powinna wystawić jednego kandydata? Choćby po to, żeby zwycięstwo Kwaśniewskiego nie było nokautem.
Jan Olszewski: - Zwracałem na to uwagę już przeszło rok temu. Nie znalazło to odzewu m.in. wśród przedstawicieli AWS, a decyzja Lecha Wałęsy o kandydowaniu przesądziła o niepowodzeniu takiej koncepcji.
Huzar: - Dlaczego ROP toczy w pewnym sensie wojnę z AWS?
- Walczymy o realizację swego programu. W 1997 r. AWS wygrała wybory pod hasłami programowymi bardzo podobnymi do naszych. Potem realizowała je w minimalnym stopniu. Rząd koalicyjny wypełniał przede wszystkim postulaty programowe UW, głęboko sprzeczne z naszymi.
Doom: - Czy ostatnie perypetie z lustracją - mam na myśli panów Wałęsę i Kwaśniewskiego - to efekt manipulacji innego kandydata?
- Nie ma żadnych danych, aby tak twierdzić. Lustracja stała się przedmiotem walki wyborczej. W wypadku sztabu Aleksandra Kwaśniewskiego ma to charakter wyprzedzająco-obronny. Na wszelki wypadek usiłuje się z góry zdyskwalifikować wyrok Sądu Lustracyjnego, twierdząc, że materiał został spreparowany na zamówienie polityczne. Tryb lustracji kandydatów na prezydenta został uchwalony mniej więcej trzy miesiące temu przez parlament; kluby SLD, UW, PSL, AWS głosowały prawie jednomyślnie. Czemu więc wybucha teraz wielka awantura?
Jan: - Czy jest możliwe, aby Kwaśniewski lub Wałęsa musieli się wycofać z wyborów z powodu kłamstwa lustracyjnego?
- To jest w gestii sądu. Nie znam materiałów, które dotarły do Sądu Lustracyjnego. Ale gdyby były zastrzeżenia lustracyjne do Wałęsy, to byłyby one wynikiem jego głębokiego błędu - nie tyle politycznego, ile psychologicznego i moralnego. Bo jeśli nawet w młodości zdarzyło się, że podpisał jakieś zobowiązanie do współpracy, to przecież wobec tego, co zdziałał później, nie powinno to mieć wpływu na jego karierę polityczną. Jeśli więc nie przyznał się do takich faktów z lat młodości, popełnił ciężki błąd.
Tango: - Mieni się pan przedstawicielem prawicy, a pański program można umiejscowić na lewo od towarzyszy z SLD.
- Autentyczna lewica w Polsce nie istnieje. Jej miejsce zajmuje SLD, który wyrósł z nomenklatury PRL i - podobnie jak PZPR - jest partią władzy. Partią zupełnie aideologiczną, a przede wszystkim nie reprezentującą interesów środowisk, które w krajach demokratycznych stanowią podstawową klientelę partii lewicowych. To automatycznie określa miejsce prawicy w Polsce, bo wszyscy, którzy występują przeciw SLD, są kwalifikowani jako prawica. Wskutek tego różnice programowe rzeczywiście niewiele mają wspólnego z tradycyjnym podziałem na lewicę i prawicę. Z tego punktu widzenia przyznaję, że w programie ROP są pewne postulaty, które w normalnych warunkach mogłyby uchodzić za tradycyjne postulaty lewicy. Żądamy na przykład ochrony dla grup najbiedniejszych, występujemy przeciw tak barbarzyńskiej instytucji jak eksmisja na bruk rodzin z małymi dziećmi (rzecz nie do pomyślenia w Polsce przedwojennej). Przypominam, że eksmisja to rozwiązanie prawne wprowadzone przez rząd koalicji zdominowanej przez SLD, rzekomą lewicę.
Halik: - Skąd w Polsce taka popularność postkomunistycznej lewicy?
- Nie mając dostępu do mediów - zmonopolizowanych w ogromnej mierze przez postkomunistyczną lewicę lub współpracujące z nią ugrupowania liberalne - nie umieliśmy przekonać społeczeństwa, że rzekomo lewicowy program SLD jest w rzeczywistości realizacją koncepcji państwa oligarchicznego.
Volen: - Jaki jest pana stosunek do kary śmierci?
- Jestem przeciw. I jako katolik, i jako prawnik, który zdaje sobie sprawę, że nigdy i nigdzie wprowadzenie kary śmierci (podobnie jak jej zniesienie) nie wpłynęło na zmniejszenie (lub wzrost) liczby przestępstw zagrożonych tą karą.


Więcej możesz przeczytać w 34/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.