Galińska mówiła, że zarówno ona, jak i dyrektor departamentu prawnego Rady Janina Sokołowska oraz przesłuchiwany już przez komisję prawnik Tomasz Łopacki, pracowali nad poszczególnymi poprawkami do nowelizacji. Oświadczyła też, że nie pamięta dyskusji, jaka odbyła się między nimi oraz pracownicą Rządowego Centrum Legislacji, Bożeną Szumielewicz, która sporządziła notatkę służbową gdy zauważyła, że z art. 36 projektu ustawy wypadły słowa "lub czasopisma".
Zniknięcie tych słów oznaczało, że wydawcy czasopism mogliby kupić ogólnopolską telewizję, natomiast nie mieliby takiej możliwości wydawcy dzienników. Powszechnie uważa się, że ten zapis ustawy był wymierzony w Agorę, wydawcę "Gazety Wyborczej".
"Problem polega na tym, że ja w ogóle nie wiedziałam o istnieniu tej notatki. Jeśli pani Szumielewicz pisze, że nad tą kwestią była między nami dyskusja, to pewnie była, ale ja jej nie pamiętam" - zaznaczyła. Indagowana przez Lewandowskiego, Galińska nie potrafiła też sobie przypomnieć, jak sobie wtedy tłumaczyła zniknięcie tych słów z projektu ustawy.
Zapewniła, że w trakcie prac nad legislacyjną stroną projektu w KRRiT nie kontaktowali się z nimi ani ówczesny szef Rady Juliusz Braun, ani sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty.
Pytana, kiedy jej zdaniem te dwa słowa mogły zniknąć z projektu, Galińska wskazała na pierwszą fazę prac legislacyjnych zespołu prawników - z udziałem RCL. "Nikt nie nanosiłby poprawki, która nie wynikałaby z uzgodnień w Rządowym Centrum Legislacji" - powiedziała.
rp, pap