Kamikadze wiezie pomoc

Kamikadze wiezie pomoc

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdyby nie robota wolontariuszy, którzy sami kupują i dowożą sprzęt na front, rosyjskie czołgi byłyby już pod Kijowem – mówią ukraińscy żołnierze walczący w Donbasie. Brakuje kamizelek, hełmów i leków. Oddziały zamykane w kotłach nie dostają wsparcia.

Front w okolicach Ługańska. Kilkunastu żołnierzy przeładowuje kałasznikowy. Jadą na patrol, siedząc na odkrytej pace ciężarówki. Brygada Specjalnego Przeznaczenia ma opinię doborowej jednostki, jednak brakuje w niej transporterów opancerzonych. Andriej jest saperem i jednym z najbardziej doświadczonych żołnierzy. Pokazuje literki WP na sprzączce swojego pasa. Wojsko Polskie. Nóż też ma znad Wisły. To prezent od polskiego żołnierza, z którym służył w Iraku. Misję wspomina dobrze. Wszystko było idealnie zorganizowane, jak na dobrym szkoleniu. – Ale Irak to było nic. Prawdziwa wojna jest tutaj.

1.

Na froncie zupełny chaos w dowodzeniu. Brakuje nawet krótkofalówek. Żołnierze korzystają z komórek, choć jest to zakazane, bo ułatwia namierzenie ich pozycji. Za mało jest specjalnych opatrunków, które mogą uratować życie, tamując duży krwotok po postrzale. Andriej przyznaje, że sam takiego nie ma. – Nasza armia zapewnia nam coś innego – mówi, wyciągając z kieszeni podłużną zieloną saszetkę. – To narkotyk. Jak mnie trafią, zażyję i już nic nie będę czuł – uśmiecha się.

Więcej możesz przeczytać w 37/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.