KONTROWERSYJKA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Podejrzewam, że pod czułymi słówkami kryje się typ gotów przy byle okazji uraczyć "torturką". Wkłada na twarz służalczy, przymilny kaganiec uśmiechu, a w uszy bliźnich słodką watę słów.
"- Kto idzie? Pan Andrzej stanął jak wryty. Uczyniło mu się nieco ciepło. - Swój - odezwały się inne głosy.
- Hasło? - Upsala! - Odzew? - Korona!... Kmicic zmiarkował w tej chwili, że to straże się zmieniają". Po czym wysadził kolubrynę. Myślę, że Szwedzi złupili Rzeczpospolitą, bo oprócz niezawodnej kolubryny mieli precyzyjny język. Na hasło "Upsala" odpowiadali jednoznacznie "Korona". Natomiast Polacy z nadmiaru patriotycznego sentymentu byliby w stanie na jedno hasło odpowiedzieć kilkoma odzewami: Koronka, Koroneczka, co prowadziłoby do nie lada konfuzji, zamieszania, licznych klęsk i w konsekwencji rozbiorów.
Gołosłowie? W naszym barokowym języku? Przenigdy! Już służę przykładem. Pułkownik Kuklinowski na usługach Szwedów spaprał robotę, gdyż zamiast skupić się na wykonaniu zadania (torturowanie Kmicica), rozproszył swą uwagę lingwistycznymi ozdobnikami: "A ja... go ze skórki żywcem obłupię" albo "Chodź, robaczku, ze mną, chodź, przesławny żołnierzyku... potrzeba ci pielęgnacyjki".
- A może jeszcze marcheweczki? Barszczyku dolać? Kawusię podać? - pochyla się nade mną kelner. Teraz, kiedy to Polacy oblegają pielgrzymkami Jasną Górę, płynę ze Szwecji do ojczyzny polskim promem. Na hasło "rachunek", kelner daje niezawodny odzew: "Koronki? Złotóweczki?". Podobnie jak pułkownik Kuklinowski, ma w oku złowrogi błysk. Jest sfrustrowany, nie cierpi swojej pracy, obsługiwania za marne złotówki, liche napiwki. Im bardziej nienawidzi turystów szastających walutą, tym słodziej okrasza słowa zdrobnieniami. Na polskiej ziemi zaczynam się bać tych wszystkich "kochanych, kochanieńkich" rodaków podających mi w kiosku "gazetkę", sprawdzających "bilecik". Rozumiem, że ksiądz mówi do ludzi "kochani", ale dlaczego również polityk i telewizyjny disc jockey? Nie ufam tym "kochającym". Podejrzewam, że pod czułymi słówkami kryje się psychopatyczny typ (na wzór pułkownika Kuklinowskiego) gotów przy byle okazji uraczyć "torturką". Wkłada na twarz służalczy, przymilny kaganiec uśmiechu, a w uszy bliźnich słodką watę słów, mającą zagłuszyć wrogość. Zdrobnieniami mówi się do dzieci: miluśki, piciu, ciciu. Kiedy dorośli mówią tak do siebie, to albo starają się ukryć pogardę, niechęć, albo lekceważą, udziecinniają. W księgarni sprzedawczyni proponuje "Markezika", jakby zachwalała "świeżutki salcesonik".
Ciekawe, czy już "upolszczono" Szymborską na "naszą kochaną Szymborcię". A może zgrabniej na "Wisię", wzorem Gombrowicza, o którym znawcy mawiają "Wituś". Jakiś odruch polskości każe zdrabniać, ściamkać dla łatwiejszego przyswojenia nawet tym, którzy uciekli od tego narodu za ocean, by niestrawny mentalnie naród przestał im się wreszcie odbijać (intelektualnie w dziełach). W świecie przerabianym na bezsmakową papkę zdrobnień dla zdziecinniałych umysłów wynaleziono także określenie na poglądy bez poglądów. Modne określenie "kontrowersyjny" - co znaczy sporny, dyskusyjny - używane jest po to, by broń Boże ktoś nie pomyślał, że ma się ochotę na spór czy dyskusję. Oceniający dzieła sztuki czy osoby jako "kontrowersyjne" uważa, że się już wypowiedział. A ja nie wiem, czy on jest za czy przeciw. Czy coś jest dobre czy złe? Takie i takie? Nijakie? Będzie wiadomo, ile co warte, gdy zadecydują o tym eksperci? Dlaczego nie nazywać na tej samej zasadzie "kontrowersyjnymi" fałszywych pieniędzy? Przecież póki się nie okaże, że nie są nic warte, warte są tyle, ile na nich napisano.
A może po polsku "kontrowersyjny" znaczy odważny, mówiący prawdę? Najnowszy (znakomity) teledysk Nosowskiej o głupawym krytyku muzycznym nazywa się "kontrowersyjnym" chyba dlatego, że "zbrodnia to niesłychana, artystka (wreszcie) skrytykowała pacana!". Kontrowersyjność straszy również po śmierci. Pogaduszki "Na każdy temat" nawiedził pan wspominający swe życie po życiu. W zaświatach poddano go samoobsługowemu sądowi ostatecznemu, podczas którego jeden z własnych uczynków ocenił jako "kontrowersyjny" (podlegający dyskusji względem boskich przykazań czy diabelskich pokus?). Świętemu Piotrowi musiały opaść ręce, aureola na oczy i nic dziwnego, że tak oślepiony słusznym gniewem odesłał delikwenta z powrotem na ziemię, by oduczył się "kontrowersyjności", a nabył rozumu.
Do RTL-owskiego talk show Wojtka Jagielskiego zaproszono m.in. Krystynę Jandę, Urszulę. Na koniec pokazano nowojorskie nagranie "rozmowy z Madonną". Jagielski przedstawił się i zadał Madonnie kilka pytań. Czekam na popis, komentarz, że to wszystko żart, że obejrzeliśmy program satyryczny, coś w rodzaju "Wiadomości" Jacka Fedorowicza. "Rozmowę" Jagielskiego z Madonną widziałam dwa tygodnie wcześniej, z tą różnicą, że była to konferencja prasowa i te same pytania zadawało kilku innych dziennikarzy. Jagielski powycinał cudze głosy, podłożył swój, zrobił nowy montaż i miał Madonnę tylko dla siebie, z konferencji, na której - podejrzewam - w ogóle nie był. Chociaż wybrał dobrą pointę, skierowaną niby do niego: Madonna mówi "Lecz się na głowę" dziennikarzowi pytającemu ją, czy myśli o seksie, śpiewając córce piosenkę. Rzeczywiście, "Wojtek, lecz się na głowę" - skoro nie powiedziała Ci tego osobiście Madonna, wbrew temu, co widzieliśmy w TV, pozwól, że usłyszysz tę radę ode mnie.
Czy i ten ewidentny szwindel będzie nazwany "kontrowersyjnym" talk show? Kiedy brakuje najprostszych słów "tak" i "nie", "prawda" i "fałsz", pojawiają się kontrowersje, czyli różne wersje prawdy albo niekiedy głupoty rozmywające sensy i oceny.
Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.