Zapiski z tygodnia

Dodano:   /  Zmieniono: 

17 września środa

Książka o aferze podsłuchowej

E-mail z wydawnictwa: „Dobry wieczór, w załączniku skompletowany tekst po pierwszym czytaniu. Proszę rzucić okiem. Jeśli są uwagi, proszę do jutra do południa, ponieważ w piątek wysyłamy do druku”. Skończyłem z Michałem Majewskim pisać książkę „Afera podsłuchowa. Taśmy »Wprost«”.

18 września czwartek

Siatkarskie sieroty

Mecz siatkówki Polska-Rosja. Siatkarskie mistrzostwa świata wywołują nie tylko sportowe emocje. Rozlegają się apele do Polsatu o odkodowanie meczów. Dwa miesiące temu opisaliśmy kulisy przygotowań do tego wydarzenia. Cezary Bielakowski pisał: „Pewne jest jedno, strona rządowa nie zaangażowała się w to przedsięwzięcie, choć wcześniej było zaliczane do priorytetowych. – To miało być drugie sztandarowe dzieło po Euro 2012. Zabrakło dobrej woli. Wina może leżeć po obu stronach: i organizatorów, i strony rządowej – ocenia Krzysztof Przybył, prezes fundacji Teraz Polska. I dodaje:

– Być może naiwnością ze strony Polsatu było założenie, że impreza sama się zrobi. Polsat kupił prawa do zawodów w 2008 r. od Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej. Za ok. 70 mln zł. Dziś jest już pewne, że telewizja Zygmunta Solorza nie zarobi na reklamach w czasie mistrzostw. Co więcej, straci ok. 20-30 mln zł. Straci, bo liczyła na zaangażowanie strony rządowej i na państwowych sponsorów.

Żeby ograniczyć stratę, Polsat zaproponował TVP odkupienie praw do transmisji z siatkarskiego mundialu. Jeżeli telewizja publiczna ofertę odrzuci, Polsat będzie pokazywał wszystkie mecze, w tym z udziałem polskiej reprezentacji, w kanałach kodowanych, w systemie pay-per- -view. Czyli za pieniądze.

Przy okazji poprzednich siatkarskich mistrzostw świata w październiku 2010 r. w Rzymie spotkali się przedstawiciele Polsatu, PZPS, MSZ, Polskiej Organizacji Turystycznej, ministerstwa sportu. Jeden z tematów: organizacja kolejnych mistrzostw, które odbędą się w Polsce. Osoba, która uczestniczyła w tym spotkaniu, wspomina, że nic nie zapowiadało późniejszych problemów. […] Wiosną 2013 r. Polsat próbował zainteresować mistrzostwami Jana Krzysztofa Bieleckiego, doradcę premiera. Bielecki radził Polsatowi i PZPS, że przede wszystkim trzeba powołać wspólną spółkę do organizacji mistrzostw. – Ale widać było brak zainteresowania: będzie trudno, bo premier ma swoje kłopoty. Jednak nie padło słowo »nie« – relacjonuje osoba, która zna kulisy negocjacji. Po krótkim czasie nastąpiło kolejne spotkanie z Bieleckim. Polsat ponowił propozycję, żeby koordynację mistrzostw wzięło na siebie ministerstwo sportu, a premier udzielił patronatu. Bielecki miał odpowiedzieć: »Wy macie kłopot, a nie rząd. Radźcie sobie sami«. […] Mimo zaawansowanych negocjacji w ostatniej chwili wycofał się Orlen »z powodu trudnej sytuacji rynkowej i makroekonomicznej«. Jacek Krawiec, prezes Orlenu, w nagranej rozmowie z początku roku z Pawłem Grasiem, najbliższym współpracownikiem premiera: »Polsat łazi i też chce kasę, ja zablokowałem to, oni chcieli 15 baniek, twierdzili, że część z tego przepłynie do organizacji imprezy, że powołają spółkę z PZPS, ale później coś k…rwa zaczęli ściemniać, że mi się wydało, to pójdzie głównie do ich własnej kieszeni, a impreza z tego nic nie będzie miała. Ja to zablokowałem, ale jak będzie potrzeba, żeby wzmocnić imprezę, żeby ona była godna, to damy na to kasę, tylko żeby poszło na imprezę, a nie do kieszeni Solorza« – mówił Krawiec do Grasia.

Te słowa potwierdzają jedną z wersji tłumaczących, dlaczego spółki państwowe nie zaangażowały się finansowo w mistrzostwa. Bo nie dostały zielonego światła od kierownictwa rządu. – Nie było woli politycznej, ale to coś więcej, to działanie na rzecz osłabienia Polkomtelu i Zygmunta Solorza – mówi mój rozmówca. A w Polsacie nie ustają spekulacje, czy jednym z głównych powodów »niełaski« są wrogie relacje Donalda Tuska z Grzegorzem Schetyną, który był i jest w oczywisty sposób wiązany ze stacją Solorza”.

Nowak z Giertychem w sądzie

Łatwo się Sławomirowi Nowakowi mówiło o pisaniu na zlecenie itd. Teraz trudno mu przyjść do sądu i obronić te słowa. Rozprawa, jaką mu wy toczyłem, nie może pójść do przodu, bo były minister nie stawił się na niej. Nie odbiera wezwań. Warto zapytać: „Czy reprezentujący Nowaka mecenas Roman Giertych także zapomniał poinformować swego klienta o terminie rozprawy?”. Rozumiem, że pilnowanie mandatu poselskiego (którego miał się zrzec) jest ważne dla Nowaka, ale terminy sądowe obowiązują.

19 września piątek

Wiem, ale nie powiem

Bartłomiej Sienkiewicz nie żałuje niczego. Nawet tych sekund, które spędził w restauracji Sowa i Przyjaciele. Wyznał to w RMF FM. Ochoczo powołuje się na ustalenia prokuratury. Bo umorzyła śledztwo w sprawie jego rozmowy z prezesem NBP Markiem Belką. Słusznie Konrad Piasecki przypomniał byłemu szefowi MSW: – Prokuratura nie jest od odpowiedzi na pytanie: „Czy ktoś złamał konstytucję?”. Prokuratura odpowiada na pytanie: „Czy ktoś złamał Kodeks karny?”. Uznano, że pan nie złamał Kodeksu karnego, natomiast uważam, że delikt konstytucyjny jest cały czas pod znakiem zapytania. Przyznam, że kiedy usłyszałem o umorzeniu śledztwa, nie byłem zaskoczony. Niczego innego się nie spodziewałem. W sierpniu, gdy byłem w prokuraturze z Michałem Majewskim, spotkałem Bartłomieja Sienkiewicza. Był przesłuchiwany równolegle z nami. Ile trwało jego przesłuchanie? Ponad trzykrotnie krócej niż nasze. Trzy kwadranse? Może trochę dłużej. A same formalności trwają 20 minut. Spisanie danych, odczytanie protokołu. 45 minut po takiej wielowątkowej rozmowie? To było oczywiste, że śledczy nie traktują sprawy poważnie. Oczywiście były szef MSW jest także absolutnie spokojny o finał sprawy. Na pytanie Piaseckiego: – Umie pan, trzy miesiące po wybuchu afery podsłuchowej, odpowiedzieć na pytanie: „Kto i dlaczego nagrał pana i innych polskich polityków?”, poleciał klasykiem filmowym z „Kilera”, w skrócie: „Wiem, ale nie powiem”. Warto przypomnieć, czego nie żałuje Bartłomiej Sienkiewicz z rozmowy w Sowa i Przyjaciele. Spójrzmy na wątki, które pojawiają się na taśmach. W tych sprawach opinia publiczna powinna otrzymać wyjaśnienia:

1. Prezes NBP ujawnia ministrowi spraw wewnętrznych, że na kilka miesięcy przed upadkiem Amber Gold ostrzegał premiera Donalda Tuska, że biznes Marcina P. jest piramidą finansową i sprawa jest poważna.

2. Sienkiewicz zdradza, że państwo pod stołem dotuje tanie linie lotnicze, takie jak Wizz Air i Ryanair, by utrzymać lotniska w mniejszych polskich miastach.

3. Prezes NBP i szef MSW dyskutują o rozwiązaniu, w którym formalnie niezależny bank centralny wspomaga rząd i partię władzy, by ta wygrała wybory w 2015 r. Po to, by rządy nie dostały się w ręce PiS. Belka pokazuje gotowość wsparcia Platformy Obywatelskiej, jeśli tylko uzyska kompetencje do drukowania pieniędzy. Stawia swoje warunki. Chce dymisji silnego wicepremiera i ministra finansów Jacka Rostowskiego. I tego, by jego następcą został „techniczny” minister finansów. Ciekawe, że po rozmowie Belka-Sienkiewicz taki właśnie scenariusz był realizowany. Tempa nabrały prace nad Ustawą o NBP, umożliwiającą wykup obligacji przez bank centralny. Fotel w rządzie stracił zaś Rostowski, którego zastąpił „techniczny” Mateusz Szczurek.

4. Minister Sienkiewicz daje wykładnię, jak należy postępować z „tłustymi misiami”, czyli przedsiębiorcami. Takim „tłustym misiem” wedle szefa MSW jest Zbigniew Jakubas, współwłaściciel Mennicy Polskiej. Sprawa wygląda jak w scenariuszu filmu „Układ zamknięty”, w którym państwo ni szczy przedsiębiorców. Sienkiewicz ostrzy sobie zęby na przejęcie kontroli nad tą spółką przez MSW. „Samo CBŚ wobec takiego Jakubasa to mogło mu nagwizdać, sam UKS wobec takiego Jakubasa to mógł mu nagwizdać, sam UKS to mógł mu nagwizdać i wywiad skarbowy też mógł mu nagwizdać. Wszystko razem złożone do kupy to już zupełnie inna, zupełnie inna bajka” — tak minister tłumaczy swą taktykę wobec przedsiębiorcy.

5. Sienkiewicz, w ostatnich miesiącach najbliższy współpracownik premiera Tuska, jednoznacznie określa flagowy projekt gospodarczy własnego rządu. „Ch..., dupa i kamieni kupa” – mówi o Polskich Inwestycjach Rozwojowych. 6. Szef MSW mówi, że podlegające mu Biuro Ochrony Rządu, które odpowiada za bezpieczeństwo VIP-ów, jest instytucją dzia łającą fatalnie i ogarniętą syndromem sztokholmskim. Sienkiewicz zdradza, że nie robi reformy formacji z powodów politycznych. Po pierwsze, nie chcą tego VIP-y. Po drugie, obawia się, że niezadowoleni BOR-owcy mogliby ujawnić niewygodne fakty na temat osób, które ochraniają.

Więcej możesz przeczytać w 39/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.