Nic nie wyjaśnili

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie udało się ustalić wpływu służb specjalnych na informacje zawarte w artykule Doroty Kani w "Życiu Warszawy" - poinformował dziennikarzy Bogdan Lewandowski (SLD) z sejmowej speckomisji.
Powiedział tak po zakończeniu spotkania członków komisji z prokuratorami prowadzącymi i nadzorującymi sprawę "Pruszkowa".

Na spotkanie ze speckomisją stawili się m.in. szef warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej Zygmunt Kapusta i naczelnik wydziału ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej z warszawskiej Prokuratury Okręgowej Zbigniew Kopeć. Nie chcieli jednak komentować jego wyników. "Nic nie mam państwu do powiedzenia" -  oświadczył dziennikarzom Kapusta po spotkaniu. Zdaniem Lewandowskiego, szanse na jednoznaczne wyjaśnienie sprawy są obecnie nikłe. "Jedno nie ulega jednak wątpliwości; w  analizowanych dokumentach i zeznaniach nie ma nic, co wskazywałoby na służby specjalne" - zapewniał poseł. Podkreślił jednak, że  speckomisja nie miała dostępu do najnowszych zeznań skruszonego gangstera "Masy". Prokuratorzy tłumaczyli, że są tajne ze względu na śledztwo. Obiecali przedłożyć je komisji najszybciej, jak to  będzie możliwe.

Także szef speckomisji Antoni Macierewicz (RKN) podkreślał, że w  tej sytuacji nie będzie możliwe wyjaśnienie przez komisję sprawy i  stwierdzenie, czy nie doszło do prowokacji. "Do tego konieczny jest dostęp do wszystkich zeznań +Masy+" - powiedział poseł. Jego zdaniem, istotne dla pomyślnego zakończenia sprawy byłoby też spotkanie się komisji z premierem Leszkiem Millerem.

Macierewicz ujawnił, że notatka sporządzona przez prokuraturę dla  premiera Millera, w celu skonfrontowania informacji zawartych w  artykule dziennikarki "Życia Warszawy" z zeznaniami "Masy" -  sporządzona została na podstawie zaledwie części akt sprawy.

Inny członek speckomisji, pos. Konstanty Miodowicz (PO) powiedział natomiast, że na podstawie dotychczasowych ustaleń komisji nie można wykluczyć ani prowokacji politycznej, ani konfabulacji dziennikarki.

Speckomisja miała zbadać, czy w związku z artykułem dziennikarki "Życia Warszawy" Doroty Kani nie doszło do prowokacji politycznej. 8 lipca ukazał się artykuł, w którym Kania - powołując się na  zeznania skruszonego gangstera "Masy" - napisała o powiązaniach gangu pruszkowskiego z politykami. Wymieniła przy tym nazwisko Pawła Piskorskiego (PO). 11 lipca na artykuł powołał się premier Leszek Miller podczas przedstawiania w Sejmie informacji o aferze starachowickiej. Zwrócił uwagę na to, że politycy mówią jedynie o  aferach, z którymi związani byli politycy SLD, a zapominają o  publikacjach, w których mówi się o powiązaniach mafii np. z  posłami Platformy Obywatelskiej. Po tym wystąpieniu posłowie opozycji zaczęli mówić o prowokacji politycznej. Premier następnie wycofał się z tej wypowiedzi. Kania zeznawała już w poniedziałek, nie chciała jednak ujawnić źródła swoich informacji, powołując się na tajemnicę dziennikarską. rp, pap