Kolejny marines twierdzi, że zabił Bin Ladena. "Snajper chybił..."

Kolejny marines twierdzi, że zabił Bin Ladena. "Snajper chybił..."

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bin Ladena, ukrywającego się przez kilka lat w pakistańskim Abottabadzie, amerykańscy komandosi zastrzelili w maju zeszłego roku. (fot. Wikipedia/Federal Bureau of Investigation)
Amerykańskie służby nigdy oficjalnie nie ujawniły, kto oddał śmiertelny strzał w stronę przywódcy Al-Kaidy, oskarżanego o odpowiedzialność m.in. za ataki terrorystyczne na wieże World Trade Center w 2001 roku. W wywiadzie dla czasopisma "Esquire" jeden z komandosów anonimowo przyznał się, że to on zabił terrorystę. Teraz w rozmowie z CNN Rob O'Neill ujawnił swoją tożsamość.
- Nawet teraz są chłopaki, którzy twierdzą, że się przechwalam. Na szczęście dla mnie w tym pomieszczeniu były dwie osoby. Jedna z nas nie żyje. To Osama bin Laden - twierdzi Rob O'Neill. Były komandos marynarki wojennej USA w wywiadzie opowiedział o szczegółach operacji "Trójząb Neptuna", której celem była likwidacja przywódcy Al-Kaidy.

Zdaniem O'Neilla do dowódcy Al-Kaidy miał strzelić wyznaczony snajper, ale chybił. To wtedy do pokoju, w którym był bin Laden, miał wejść O'Neill i go zastrzelić. Trudno jednak jednoznacznie rozsądzić, czy to prawda - przed dwoma laty ukazała się książka innego komandosa, który również przypisuje sobie zasługę zabicia terrorysty. - Najważniejsze czego nauczyłem się w ciągu ostatnich dwóch lat to to, że nie ma znaczenia, czy to ja go zastrzeliłem. Dopadliśmy go jako zespół. Misja zakończyła się sukcesem - mówi O'Neill w wywiadzie. - Niezależnie od negatywnych komentarzy, mam je w nosie, dorwaliśmy go. Przywieźliśmy go i żyjemy. Historycznie nie obchodzi mnie, czy to ja oddałem śmiertelny strzał. Ludzie uważają, że nie. Wszystko mi jedno - podkreślił.

Dodał także, że trzy tygodnie po zabiciu bin Ladena ominął go awans - jego zdaniem - przez zazdrość. - Odmówiono mi, bo blisko zrobienia tego, co zrobiłem, było tak wiele osób - wyjaśnił.

"The Daily Mail" twierdzi, iż O'Neill przyznał się do zabicia terrorysty, bo utracił część wojskowych przywilejów, opuszczając SEALs przed "wiekiem emerytalnym" - prawo wymaga 20-letniej służby, by móc zachować opiekę medyczną i świadczenia emerytalne, zaś O'Neill odszedł po 16 latach. Powiedział, że służby SEALs zaoferowały mu załatwienie pracy przy rozwożeniu piwa w Michigan.

Brytyjskie media odnotowują, że O’Neill uczestniczył w ponad 400 misjach bojowych, m.in. w Afganistanie i w Iraku. Otrzymał wiele wysokich odznaczeń. Nie wykluczono kroków prawnych, gdyby O’Neill ujawnił jakieś tajne informacje.

CNN, TVN24