Na tropie dwóch słów (aktl.)

Na tropie dwóch słów (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Merytoryczną stroną ustawy o rtv zajmowała się - prawdopodobnie nielegalnie - b. szefowa służb prawnych KRRiT, Janina Sokołowska - podejrzewają po przesłuchaniu Ewy Ziemiszewskiej Nałęcz i Rokita.
Przed sejmową komisją śledczą zeznawała we wtorek dyrektor departamentu prawnego w Ministerstwie Kultury Ewa Ziemiszewska. Przesłuchanie wiązało się ze zniknięciem z projektu ustawy o rtv słów: "lub czasopisma", których brak tych wyrazów oznaczał, że zakaz posiadania ogólnopolskiej telewizji nie dotyczył właścicieli czasopism, ograniczał się tylko do właścicieli dzienników.

Ziemiszewska zaprzeczyła przed komisją, by Łopacki otrzymał od niej polecenia, aby na  spotkaniu w Rządowym Centrum Legislacji 25 marca informował, że z tekstu projektu zostały usunięte słowa "lub czasopisma". "Nie miał takich poleceń, bo jest to niemożliwe, żeby po przyjęciu dokumentu przez Radę Ministrów procedować jakiekolwiek zapisy merytoryczne" - oświadczyła. Mimo to dobrze ocenia jego pracę.

Udając się do siedziby KRRiT nie naruszył norm prawnych, choć w świetle faktów trudno to ocenić pozytywnie, uznała Ziemiszewska. "Nie wyrażałam na to zgody. Zwyczajowo jest przyjęte, że tego typu spotkania, po naniesieniu uwag w porozumieniu z RCL, odbywają się w ministerstwie" - powiedziała.

Z jej zeznań wynikało też, że jedyną osobą w Ministerstwie Kultury zajmującą się merytoryczną stroną ustawy o rtv była ówczesna minister Aleksandra Jakubowska, która decydowała o jej kształcie. Projekt powstał jednak w KRRiT i na każdym etapie był z radą konsultowany.

Ziemiszewska jest przełożoną głównego specjalisty departamentu prawnego w resorcie kultury Tomasza Łopackiego, który pracował nad ustawą o rtv. 25 marca ubiegłego roku Łopacki uczestniczył w spotkaniu w Rządowym Centrum Legislacji (RCL), gdzie ustalano poprawki redakcyjno-legislacyjne do tekstu nowelizacji. W spotkaniu oprócz Łopackiego brały też udział Bożena Szumielewicz z RCL, Janina Sokołowska oraz Iwona Galińska - obie z departamentu prawnego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Zdaniem Szumielewicz, podczas tego spotkania miała ona zwrócić uwagę na brak tych słów w tekście ustawy, na co pozostałe osoby miały ją zapewnić, że taki ma być po konsultacjach rządowych ostateczny tekst ustawy. Sokołowska, Galińska i Łopacki twierdzą, że takiej rozmowy nie było, a słowa "lub czasopisma" na skutek nieuwagi musiały wypaść przy nanoszeniu poprawek do wersji elektronicznej projektu już po spotkaniu.

Ten projekt nie miał gospodarza, nie miał zajmującego się nim urzędnika. "Ten projekt był - można by rzec - tajnie pilotowany z KRRiT" - uznał po zakończeniu przesłuchania Ziemiszewskiej Jan Rokita (PO).

"Coraz bardziej prawdopodobna staje się hipoteza, że osobą która rzeczywiście od merytorycznej strony w administracji, poza kręgiem ministrów, zajmowała się faktycznie tą ustawą, - myślę, że w  sposób nielegalny - była szefowa służb prawnych KRRiT, pani Sokołowska" - uważa Rokita.

Podobnego zdania jest przewodniczący komisji śledczej Tomasz Nałęcz. Rola dyrektora departamentu prawnego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Janiny Sokołowskiej w pracach nad ustawą od pewnego czasu jawi mu się jak rola kapitana Nemo w "Tajemniczej wyspie", a utwierdziły go w tej opinii zeznania Ziemiszewskiej.

Tak jak w "Tajemniczej wyspie" szereg tajemniczych zjawisk wyjaśnia się, "kiedy się okazuje, że w krypcie podwodnej pod tajemniczą wyspą jest kapitan Nemo w swoim Nautiliusie i interweniuje w działania ludzkie", tak "dyrektor Sokołowska przypomina takiego tajemniczego interwenta, który w niezwyczajnych okolicznościach, w  nieobjaśnialny sposób interweniuje w proces legislacyjny". "Mam nadzieję, że, podobnie jak w +Tajemniczej Wyspie+, komisji uda się ustalić rzeczywistą rolę pani dyrektor Sokołowskiej i ewentualnej jej załogi, albo kapitana" - skomentował.

W środę komisja śledcza przesłucha wiceprezes Rządowego Centrum Legislacyjnego Beatę Hebdzyńską.

Po przesłuchaniu wszystkich wezwanych świadków komisja zajmie się przygotowaniem sprawozdania z jej prac. Jak twierdzi przewodniczący, Tomasz Nałęcz, jest już gotowy pierwszy rozdział, dotyczący prac organizacyjnych komisji oraz zebranych przez nią materiałów dowodowych - powiedział we wtorek w radiowej

Ma on nadzieję, że komisja zakończy pracę jednym raportem. "Byłoby porażką, gdyby powstało kilka raportów" - powiedział. Wcześniej takie deklaracje składali pochodzący z opozycji członkowie komisji. Nałęcz zapowiedział, że raport będzie też zawierać zdania mniejszości. Nałęcz uważa też, że przed ewentualnym wezwaniem przed komisję szefa Prokuratury Apelacyjnej Zygmunta Kapusty, a także prokuratora krajowego Karola Napierskiego, o co chce wnioskować Zbigniew Ziobro (PiS), komisja powinna dokonać oceny pracy prokuratury. Konsekwencją wezwania prokuratorów przed komisję będzie wyłączenie ich z czynności w sprawie Rywina - powiedział.

em, pap