Koniec rozejmu!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Izraelskie śmigłowce zastrzeliły jednego z przywódców Hamasu w Strefie Gazy, Ismaila Abu Szanaba. Rozejm przestał obowiązywać - obwieściły na to palestyńskie radykalne organizacje Hamas i Dżihad.
Przedstawiciel Hamasu, który poinformował o zerwaniu zawieszenia broni, oświadczył, że winę za to ponosi strona izraelska, i  zapowiedział podjęcie działań odwetowych przez ugrupowanie. Koniec zawieszenia broni ogłosił także Islamski Dżihad, natomiast palestyński premier Mahmud Abbas oświadczył, że zabicie Szanaba utrudni wysiłki zmierzające do powstrzymania palestyńskich bojowników.

W czwartek wczesnym popołudniem izraelskie śmigłowce zaatakowały w Gazie samochód, którym jechał Szanab. Według palestyńskich świadków, samochód został ostrzelany co najmniej pięcioma pociskami. Zginął Szanab oraz dwaj jego ochroniarze, zaś  kilkanaście postronnych osób zostało rannych.

Palestyńskie ugrupowania ekstremistyczne - Hamas i Islamski Dżihad - wskutek międzynarodowej presji zgodziły się 29 czerwca na  zawieszenie broni z Izraelem. Jednak we wtorek w Jerozolimie Palestyńczycy przeprowadzili samobójczy zamach na autobus, w którym zginęło 20 osób.

Po zamachu Izrael zerwał kontakty z Palestyńczykami i  zapowiedział działania odwetowe.

W akcji izraelskiej armii z ziemią został zrównany dom zamachowca-samobójcy, 25-letniego Rajeda Abdela Hamida Meska, działacza Islamskiego Dżihadu. W podobny sposób zniszczono także domy kilku innych działaczy palestyńskich w Dżeninie, Tulkaremie a także Haris.

Nad ranem izraelskie kolumny pancerne wkroczyły do dwu dużych miast palestyńskich - Dżeninu i Nablusu, wprowadzając tam godzinę policyjną. Wojskowy rzecznik, który czwartkową akcję armii określił jako "ważną", potwierdził, że armia pozostaje w Nablusie "mieście, gdzie znajdują się główne ośrodki organizacji terrorystycznych". W nocy z środy na czwartek rząd - powiedział rzecznik - zaaprobował zdecydowane działania wojskowe przeciw ugrupowaniom zbrojnym a także po raz kolejny zażądał by władze Autonomii rozprawiły się z terrorystami.

Według źródeł wojskowych, akcja miała na celu aresztowania bojowników stojących za zamachem. Władze Autonomii, najwyraźniej w obawie przed taką akcją wojskową Izraela, w środę wieczorem po posiedzeniu rządu palestyńskiego w Ramallah, potwierdziły ponownie poparcie dla obowiązującego od trzech miesięcy rozejmu a także oświadczyły, że  uczynią wszystko by "zapewnić poszanowanie prawa i bezpieczeństwo na ziemiach Autonomii". To nie powstrzymało jednak operacji izraelskich wojsk.

Biały Dom w środę podjął gorączkowe działania, aby ratować amerykański plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu, tzw. mapę drogową. W rozmowie telefonicznej Waszyngton zażądał od Palestyńczyków efektów w walce z palestyńskim terroryzmem. Departament Stanu skierował swojego czołowego wysłannika na spotkanie z przedstawicielami Autonomii Palestyńskiej i Izraela, a rzecznik Białego Domu, Scott McClellan, powiedział, że ważne jest, aby obie strony mimo wszystko kontynuowały rozmowy.

Biały Dom nie próbował powstrzymać Izraela przed akcją wojskową. "Izrael ma prawo bronić się. To był bestialski atak na niewinnych cywili" - powiedział McClellan.

Rzecznik Departamentu Stanu USA, Richard Boucher uznał, iż palestyńska administracja jak do tej pory niewiele uczyniła w kwestii demontażu grup terrorystycznych a także likwidacji zapasów broni, amunicji i środków wybuchowych, jakimi organizacje te dysponują. Boucher wyraził też "zrozumienie" dla podjętej po zamachu decyzji izraelskiego rządu w sprawie wstrzymania wycofywania armii Izraela z miast palestyńskich, co przewidywało realizowane dotąd porozumienie pokojowe.

"Bush i Szaron zgadzają się co do tego, że droga do pokoju prowadzi przez likwidację organizacji terrorystycznych, powiedział McClellan.

em, pap