Teksty roku: Aleksander wielki

Teksty roku: Aleksander wielki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aleksander Imich (fot. screenshot z DailyNewsVideos)
Aleksander Imich to najstarszy mężczyzna świata i ostatni weteran wojny polsko-bolszewickiej. Ma 111 lat, mieszka w Nowym Jorku i mówi, że jeszcze chce coś osiągnąć.

(Artykuł ukazał się w numerze 21/2014)

Często drzemie przykryty kocem w fotelu w jasnym, wychodzącym na rzekę Hudson pokoju mieszkania przy 305 West End Avenue na Manhattanie. Opiekunka, która pomaga mu przy posiłkach, kąpielach i załatwianiu potrzeb, krząta się w sąsiedniej izbie. To dla niego nowość. Mieszkał sam przez ostatnie 28 lat, od dnia, w którym umarła żona, miłość jego życia, Wela z domu Katzenellenbogen. Między drzemkami przyjmuje gości. Najbliżsi przyjaciele Michael Mannion i Trish Corbett, których poznał przed laty w szkole medycyny tradycyjnej, przychodzą codziennie. Opowiada im swoje sny. Ostatnio śni częściej niż kiedykolwiek. Na początku maja do jego drzwi pukają ludzie ze Światowego Towarzystwa Gerontologicznego. Mówią, że we Włoszech, tuż przed swymi 112. urodzinami, umarł Arturo Licata, co oznacza, że on, Aleksander Imich, urodzony 4 lutego 1903 r. w Częstochowie, jest teraz najstarszym mężczyzną na planecie. – Tego się nie spodziewałem – odpowiada. – Wolałbym dostać Nobla.

Do mieszkania przy 305 West End Avenue zaczynają pielgrzymować dziennikarze. Wszystkich wita i żegna z uśmiechem. Gdy przychodzą Francuzi, rozmawia z nimi po francusku. Gdy Polacy z polonijnego Radia Rampa – po polsku, bez nuty akcentu; choć w Polsce nie był od 63 lat. Z równą łatwością porozumiewa się po niemiecku i rosyjsku. Tego ostatniego języka nauczył się w łagrze, 74 lata temu. Gdy uciekając przed hitlerowską inwazją na Polskę, dotarli z Welą do Białegostoku, spotkali tam sowieckich okupantów, którzy weszli od wschodu. Rosjanie zaproponowali im radzieckie obywatelstwo. Aleksander i Wela odmówili. Sowieci wywieźli ich nad Morze Białe. – Tu będziecie pracować i tu będziecie umierać – usłyszeli od łagrowego strażnika na pierwszym apelu. W nocy nad obozem Aleksander zobaczył polarną zorzę. – Uczynię z tego przygodę – powiedział do siebie.

Ostatni weteran

Nie byłoby oficjalnego tytułu najstarszego żyjącego mężczyzny świata dla Aleksandra Imicha, gdyby nie praca Wacława Jana Kroczka, korespondenta Światowego Towarzystwa Gerontologicznego w Polsce. To on zbierał papiery (m.in. akt urodzenia, odpis matury, karty z czasów studiów) dotyczące życia Imicha w Polsce. To za sprawą tych dokumentów Polak został uznany za najstarszego żyjącego mężczyznę świata nie tylko przez gerontologów, ale także przez Księgę rekordów Guinnessa, której standardy weryfikacyjne są bardzo wysokie. Z drugim na liście Japończykiem Sakari Momoi (urodził się 5 lutego 1903 r.) wygrywa raptem o kilka godzin. Pojawiły się jednak wątpliwości, który z nich jest starszy, bo uwzględniając różnicę czasu, Japończyk mógł być pierwszym, który pojawił się na świecie. – Na szczęście w metrykach urodzenia w Królestwie Polskim zapisywano nie tylko daty, ale również godziny narodzin. Według metryki, do której dotarłem, Aleksander Imich urodził się chwilę po 11 rano i to rozwiało wszelkie wątpliwości – opowiada Wacław Jan Kroczek.

W roku, w którym Imich przyszedł na świat, bracia Wright dokonali pierwszego w historii ludzkości lotu maszyną napędzaną silnikiem. Trwał 12 sekund. Maria Skłodowska dostała Nagrodę Nobla z fizyki. W Rosji, 30. ubiegłego wieku odbywał sesje ze słynnym polskim medium Matyldą S. W 1932 r. opisał je w artykule opublikowanym w niemieckim piśmie naukowym. Teraz, tuż przed dziewięćdziesiątką, zakłada Centrum Badań Zjawisk Niewyjaśnionych. Ma nową ambicję: chce zorganizować wielkie sympozjum, zaprosić noblistów z różnych dziedzin i przedstawić im ludzi o zdolnościach paranormalnych. Siłą woli będą przesuwać przedmioty, giąć łyżki. Nobliści podpiszą, że widzieli zdarzenia, które wymykają się prawom fizyki. Rozpocznie się prawdziwa naukowa debata. Parapsychologia na nią zasługuje.

Miał już ponoć dogadanych kilku noblistów, jednak projekt upadł ze względu na brak funduszy. Imich był już wtedy bankrutem. Kilka lat wcześniej za radą przyjaciela oszczędności całego życia włożył w giełdę. Stracił wszystko. Żyje z emerytury i pomocy organizacji społecznych. Całe dnie spędza przed komputerem i nad książkami. Studiuje, koresponduje z ludźmi o paranormalnych zdolnościach i ekspertami parapsychologii z całego świata. W wieku 92 lat wydaje dzieło życia „Incredible Tales of the Paranormal”. Uri Geller, legendarny wróżbita, powie, że to „najbardziej fascynująca książka, jaką czytał w życiu”, a samego Imicha nazwie geniuszem. Choć w ostatnich latach Gellerowi zdarzało się przyznać, że jest bardziej showmanem niż posiadaczem nadprzyrodzonych zdolności, to jego wiara w kosmiczne moce Imicha jest niezachwiana. – Żyje tak długo, bo poznał tajemnicę tego, jak czerpać czystą energię ze wszechświata i spoza jego granic – mówi.

Sen

Imich jest w tej kwestii nieco skromniejszy. Długie życie przypisuje niskokalorycznej diecie, abstynencji (nigdy nie pił alkoholu); temu, że nie miał dzieci, że już w międzywojniu medytował i uprawiał jogę, że mył się w zimnej wodzie, że przez lata trenował liczne sporty: piłkę nożną, bieganie, dżiu-dżitsu, rzut oszczepem, narciarstwo, żeglarstwo i boks. No i genom – wśród jego krewnych było co najmniej kilku 90-latków.

Gdy skończył 104 lata, przyszli do niego reporterzy „New York Timesa”. Fotograf, młodszy od niego o jakieś 80 lat, instruował: – Głowa w prawo, broda lekko w dół. Imich pozował posłusznie, przystojny, gładko ogolony, wyprostowany jak struna, w żółtej koszuli, otoczony obrazami Weli na ścianach. Wyglądał na siedemdziesiąt parę. Był wtedy zupełnie samodzielny – robił zakupy, gotował, spacerował po mieście; jeździł metrem, choć schody prowadzące do większości stacji są wąskie, strome i stare – mają ledwie rok mniej niż on.

Opiekunka zamieszkała z nim dopiero przed dwoma miesiącami, po tym gdy przewrócił się w mieszkaniu i trafił na kilka dni do szpitala. Po wyjściu obchodził urodziny. Najbliżsi przyjaciele Michael i Trish przywieźli tort, zdmuchnął świece – trzy jedynki. Niedługo potem, gdy został najstarszym mężczyzną świata, zaczęli przychodzić dziennikarze. Pytają, a on uprzejmie odpowiada.Czy lubi lody? Lubi. Czy jest spełniony? Chce jeszcze coś osiągnąć, tylko nie wie co i jak. Ma jakieś marzenia? Chciałby pojąć swoje miejsce we wszechświecie. Myśli o śmierci? Gdy umrze, zrozumie to, czego nie zrozumiał za życia.

Gdy wychodzą reporterzy, zostają już tylko ledwie słyszalne odgłosy krzątaniny opiekunki. Zapada w drzemkę i śni. Na drugi dzień opowie sen Michaelowi: „Stoję przed pałacem ze szklanej cegły. Jestem sam. Nic innego nie istnieje. Nie ma innych ludzi, nie ma innych miejsc. Wchodzę. Lobby lśni jasnym szkłem. Przede mną szerokie szklane schody. Budzę się i już wiem”


Najnowszy numer "Wprost" jest dostępny w formie e-wydania

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania

Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku 

Oraz na  AppleStore GooglePlay