Janik wyciągnie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzeba zacząć wyciągać konsekwencje w stosunku do organizatorów demonstracji oraz wydających zgodę na demonstracje, podczas których dochodzi do poważnych incydentów - uważa szef MSWiA Krzysztof Janik.
"Nigdy bym nie postawił tezy (...), że porządny, uczciwy górnik, zaniepokojony o swoją przyszłość, przyjeżdża do Warszawy bić się z  policją. Ale formułuję taki pogląd, że organizatorzy demonstracji (nawet ci, którzy jak +Solidarność+ parę godzin po tych incydentach ogłaszają, że ich tutaj nie było i oni nic wspólnego z  tym nie mieli) i organ wydający zgodę na demonstrację, czyli pan prezydent Warszawy Lech Kaczyński, muszą ponosić odpowiedzialność za to, że nad demonstracją nie zapanują, bądź do tej demonstracji przyłączą się ludzie nieodpowiedzialni" - powiedział Janik w wywiadzie dla radiowej "Trójki".

"To nie myśmy rekrutowali uczestników tej demonstracji. To ci organizatorzy ich rekrutowali. To oni ponoszą odpowiedzialność. Tylko do tej pory było w Polsce tak, że nigdy ta odpowiedzialność nie była egzekwowana. Teraz trzeba zacząć ją egzekwować" -  podkreślił. Według Janika w czwartek "przekroczono pewną granicę".

"Szanuję i respektuję prawo obywateli do demonstracji. Przyzwyczaiłem się do tego, że przy takiej okazji dochodzi do  jakichś takich przepychanek, że czasami pójdzie szyba bądź puszka farby wyląduje na elewacji. Natomiast wczoraj zaatakowano ludzi -  to jest różnica jakościowa. Zaatakowano policjantów. Rzucano koktajlami Mołotowa nie w budynek, a w ludzi. Tego zostawić tak nie można" - powiedział Janik.

Pytany, czy siły policyjne nie były zbyt małe, odpowiedział: "do  ochrony demonstracji skierowano 1200 policjantów (...) To są proporcje - przepraszam, że tak powiem - europejskie, czyli na  jednego policjanta powinno przypadać sześciu, siedmiu demonstrantów. Wczoraj wypadało pięciu z kawałkiem".

Podczas czwartkowej demonstracji górników w Warszawie, rannych zostało co najmniej 20 policjantów i kilkunastu górników. Zniszczono frontony gmachów resortu gospodarki i SLD. Górnicy protestowali przeciw decyzji Kompanii Węglowej o likwidacji czterech kopalń. Według policji, demonstrantów było około 7  tysięcy. Oni sami podawali, że 10 tysięcy. Protest miał przebiegać spokojnie, ale - jak ujęła to potem policja, a sami organizatorzy przyznali - sytuacja wymknęła się spod kontroli.

sg, pap