Służba zdrowia jeszcze nie bankrutuje

Służba zdrowia jeszcze nie bankrutuje

Dodano:   /  Zmieniono: 
To nieprawda, że będzie mniej pieniędzy na leczenie w przyszłym roku i że w planie finansowym tworzone są rezerwy, przeznaczone na inne cele niż leczenie - powiedział minister zdrowia Leszek Sikorski.
Jak oświadczył minister, konferencję prasową zwołał, by "zdementować nieprawdziwe informacje", jakie w czwartek przekazywała rzeczniczka NFZ Renata Furman, informując o motywacji Mirosława Manickiego, który złożył dymisję z funkcji wiceprezesa NFZ. Sikorski powiedział, że sam miał zamiar wnosić do rady Funduszu o odwołanie Manickiego. "Pieniędzy w systemie jest o tyle więcej, o ile wzrosła składka na  ubezpieczenie zdrowotne" - podkreślił minister zdrowia.

Dodał, że niepokojącym sygnałem i zagrożeniem jest to, iż dymisja Manickiego może pokazywać, że Narodowy Fundusz nie przygotował się do kontraktowania świadczeń na 2004 rok. Zapewnił jednocześnie o  swoim przekonaniu, że do kontraktowania jednak dojdzie. Zaznaczył jednak, że musi brać pod uwagę wariant przeciwny. Wtedy - być może - będzie wnosił o nowelizację ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym w Narodowym Funduszu Zdrowia, by możliwe było zawarcie kontraktów na innych zasadach, niż jest to postanowione w ustawie w obecnym kształcie.

"Apeluję, by nie tworzyć atmosfery zagrożenia, nie tworzyć mitów o planie finansowym Funduszu" - powiedział Sikorski. Zaznaczył, że  nie będzie mówił, iż w przyszłym roku będą pieniądze na wszystkie świadczenia medyczne, bo nie jest to możliwe. Zapewnił jednak, że  w porównaniu z rokiem obecnym, w 2004 roku będzie o 1,54 proc. więcej pieniędzy na leczenie.

Jak wyjaśniała Furman w czwartek, swoją dymisję Manicki motywuje tym, że - według niego - nie jest możliwe za pomocą "nadanego przez ministra zdrowia" planu finansowego zabezpieczenie świadczeń zdrowotnych w 2004 roku "choćby na poziomie tego roku". Manickiemu nie podobają się rezerwy w wysokości 200 mln zł na zobowiązania wynikające z prawomocnych wyroków sądowych i w wysokości 700 mln zł "na pokrycie kosztów świadczeń zdrowotnych oraz refundacji cen leków". "Pacjenci w przyszłym roku zapłacą ze składki więcej, ale  paradoksalnie nie będzie więcej na świadczenia zdrowotne, bo  pieniądze będą +leżały na rezerwie+" - mówiła w czwartek Furman.

Sikorski tłumaczył na konferencji, że rezerwa 700 mln zł jest przeznaczona właśnie na świadczenia zdrowotne i ma zapewnić elastyczność w razie trudnego teraz do przewidzenia przemieszczania się pacjentów między oddziałami. "Ta rezerwa służy temu, by spełniona była zasada +pieniądz idzie za pacjentem+" -  wyjaśniał.

Uzasadnienie do planu głosi, że "utworzenie rezerwy na pokrycie kosztów świadczeń zdrowotnych oraz refundacji cen leków wynika z  braku dostatecznie wiarygodnych informacji posiadanych przez NFZ na temat skutków finansowych swobodnego wyboru świadczeniodawcy przez pacjenta oraz wzrostu cen leków dla uprawnionych". Ponadto w  planie jest zastrzeżenie, że w poszczególnych kwartałach roku nie  można uruchomić więcej niż 25 proc. ogólnej kwoty rezerwy.

Według ministerstwa, nawet jeśli nie uwzględni się tej rezerwy, to pieniędzy na świadczenia medyczne ma być więcej w przyszłym roku niż w obecnym (przy nieuwzględnianiu także ubiegłorocznej rezerwy): w szpitalach o 1,52 proc. więcej, w podstawowej opiece zdrowotnej o 0,83 proc., w pomocy doraźnej o 2,03 proc., w  refundacji na leki o 5,32 proc.

Fundusz nie zgadza się z tą argumentacją. "Jeśli nie uwzględni się tej rezerwy, to na wejściu brakuje nam 300-400 mln na  rozpoczęcie kontraktowania. Powinna być rezerwa na ruch pacjentów, ale mniejsza. Tymczasem, by wykorzystać rezerwę, zużywa się dużo czasu, bo będzie ją można uruchomić dopiero po pierwszym kwartale i to nie więcej niż 25 proc." - powiedziała Furman. Podkreśliła, że rezerwa powinna być, ale jej uruchomienie powinno być możliwe w  ciągu kilku dni.

"Nie mogę się zgodzić na taki plan, w którym kontrola Funduszu byłaby niemożliwa. Wszystkie decyzje dotyczące przesunięć pieniędzy powinny być podejmowane w drodze uchwały zarządu, zatwierdzanej następnie przez radę oraz ministrów zdrowia i  finansów" - powiedział Sikorski.

Fundusz początkowo nie chciał podziału pieniędzy między oddziały wojewódzkie. Sikorski powiedział, że kwestia podziału powinna być uregulowana w ustawie i będzie jednym z elementów nowelizacji. Wypracowanie algorytmu podziału pieniędzy pomiędzy poszczególne oddziały wojewódzkie funduszu było jednym z priorytetów ministra zdrowia Marka Balickiego. Uznał on za niedopuszczalne, by fundusz sam decydował o podziale prawie 30 mld zł ze składki.

Sikorski powiedział, że zespół w resorcie opracował taki algorytm, ale został ostatecznie przyjęty do planu algorytm wypracowany przez zarząd Funduszu na bazie historycznego algorytmu uzupełnionego o wyniki analizy zawartych w poszczególnych kasach kontraktów. Podkreślił, że nie można było nie zawrzeć w planie takiego podziału, bowiem muszą one wiedzieć, na jaką kwotę mogą kontraktować świadczenia.

Przeciwko planowi ministra zaprotestowali dyrektorzy oddziałów wojewódzkich Narodowego Funduszu Zdrowia podczas spotkania w dniu 3 października 2003r.

"Przedłożony przez ministra zdrowia plan finansowy jest wadliwy pod względem struktury i niespójny z jednolitymi zasadami kontraktowania świadczeń zdrowotnych, które stanowią podstawę konkursu ofert na rok 2004. Przeprowadzenie konkursu wg przedstawionego przez ministra zdrowia planu finansowego skutkować będzie wstrzymaniem realizacji jednolitych zasad kontraktowania, a  tym samym spowoduje zaprzepaszczenie całej idei, leżącej u podstaw utworzenia Narodowego Funduszu Zdrowia. Plan ten uniemożliwia więc rozpoczęcie procedury kontraktowania świadczeń na rok 2004, co  zagraża bezpieczeństwu zdrowotnemu obywateli" - napisali w  oświadczeniu.

sg, pap