Bolszewicką rewolucję w Rosji uratował... Ukrainiec

Bolszewicką rewolucję w Rosji uratował... Ukrainiec

Dodano:   /  Zmieniono: 
Machno wraz ze swoją drużyną (fot. domena publiczna)
Ukraiński watażka Nestor Machno uratował bolszewicką rewolucję w Rosji. Skończył jako zwierzyna łowna tropiona przez konnicę Budionnego.

Gdy przed kolejną odsłoną rosyjsko-ukraińskiej wojny w Donbasie Rosjanie przystąpili do wyłapywania liderów samozwańczych band, trzęsących republikami ludowymi w Doniecku i Ługańsku, wśród tzw. separatystów podniósł się wielki lament. Rozpaczano, że dzielni bojownicy o wolność donieckiej ziemi, stawiający opór faszystowsko-natowskiej, nawale padają ofiarą niecnych knowań imperium. Kilku odstrzelono na stepie, inni uciekli albo posypali głowy popiołem i uznali wyższość oficerów specnazu i GRU, kierujących tą wojną.

Lamentu pewnie by nie było, gdyby donieccy watażkowie znali historię ziemi, której rzekomo bronią. Wiedzieliby wtedy, jaki los spotyka wysługujących się Moskwie awanturników, gdy już przestaną być potrzebni. Taki, jaki spotkał wojującego anarchistę Nestora Machno, który uratował bolszewików przed klęską z rąk generała Denikina i pomógł im zająć całą Ukrainę, po to by skończyć jako zwierzyna łowna, tropiona przez armię konną Budionnego.

BUTYRSKA KUŹNIA CHARAKTERÓW

Kariera Machny zaczyna się na Butyrkach. To legendarne moskiewskie więzienie, za którego murami hartowały się najznakomitsze charaktery w historii tej części świata. Tutaj gnili przywódca kozackiego buntu Jemielian Pugaczow, twórca Czeka Feliks Dzierżyński, poeta Włodzimierz Majakowski, pisarze Izaak Babel i Aleksander Sołżenicyn, nie licząc polskich wichrzycieli, takich jak generałowie Leopold Okulicki, Walerian Czuma czy Władysław Anders. W 1910 r. za mury butyrskiego więzienia trafił niepozorny chłopak z południa Ukrainy. Grubo ciosana chłopska twarz, gniewnie zmarszczona brew i niesforne kosmyki długich włosów opadających na czoło składały się na postać typowego buntownika. Wychowany w nędzy półsierota z wsi o wdzięcznej nazwie Hulajpole niedaleko Mariupola nad Morzem Azowskim miał smykałkę do pakowania się w kłopoty. A że w tamtych czasach ścieżki pospolitych bandytów i rewolucyjnych spiskowców często się przecinały, mały Nestor szybko opowiedział się po stronie rewolucji. Za zabójstwo policmajstra dostał dożywocie i w wieku 21 lat trafił do Butyrek, które były prawdziwym uniwersytetem dla rewolucjonistów. Anarchistyczne sympatie ukraińskiego chłopa zyskały teoretyczną podbudowę za sprawą kontaktów z doświadczonymi terrorystami. W prostym, choć bystrym umyśle idee Bakunina i Kropotkina połączyły się w całość z wolnościowymi tradycjami kozackich wspólnot. Między ideologicznymi szkoleniami krnąbrny Ukrainiec raz po raz lądował w karcerze, gdzie nabawił się gruźlicy. Pewnie skonałby na Butyrkach, gdyby w Rosji nie wybuchła rewolucja. Rząd Kiereńskiego otworzył bramy carskich więzień, wypuszczając zapaleńców gotowych zanieść płomień rewolucji do zapadłych przysiółków na peryferiach rozpadającego się imperium.

Machno wrócił do Hulajpola, skrzyknął kilku bandziorów i ruszył palić dwory, domy kułaków i bogatych Żydów. Wielka anarchistyczna rewolta zaczęła się więcej niż skromnie – od napadu na dom oficera policji. Napastnicy pozbawili życia mieszkańców i zabrali broń, konie i policyjne uniformy. Dzięki nim weszli na bal lokalnej arystokracji i zabili wszystkich uczestników. W kilka tygodni banda Machny spaliła setki dworów. Wieść o chłopskim mścicielu rozeszła się po okolicy. Pod jego skrzydła zaczęli ściągać rozmaici watażkowie grasujący w pogrążonym w chaosie kraju. Do pełni sukcesu powstańcom brakowało tylko broni, ale i ten problem udało się szybko rozwiązać. W listopadzie 1918 r. okupujące Ukrainę wojska niemieckie i austriackie zaczęły wycofywać się na zachód, zostawiając składy pełne broni i amunicji.

Machno sformował kilka regimentów kawalerii, tworząc armię, z którą musiał się liczyć każdy, kto chciał panować na ukraińskim stepie. Sojusz Machnie zaproponowali ukraińscy narodowcy Semena Petlury, próbujący wykorzystać upadek Rosji do ogłoszenia pełnej niepodległości swojego kraju. Machno pozostał jednak wierny lekcjom odebranym w burytskich karcerach. Współpraca z armią kułaków, dowodzonych przez wiejskich nauczycieli i dworskich kancelistów, którym marzyło się państwo narodowe, nie mieściła się w głowie anarchistycznego rewolucjonisty. Jego wyobraźnia nie sięgała ponad skupiony wokół rodzinnej wsi Hulajpole luźny kolektyw rolniczych wspólnot, odrzucających każde państwo i jego instytucje. Dlatego Nestor Machno postanowił oczyścić Dzikie Pola z jakiejkolwiek władzy.

TERROR NA STEPIE

Pociąg, który pewnego ranka wtoczył się na peron dworca kolejowego w Jekaterynosławiu, miał wieźć robotników do pracy w miejscowych fabrykach. Jednak tego dnia z wagonów zamiast robotników wysypali się uzbrojeni po zęby machnowcy i szybko opanowali ważny strategicznie most na Dnieprze oraz centrum miasta znanego dziś jako Dniepropietrowsk. Między narodowcami Petlury a Machno trwała wówczas otwarta wojna, w której armia anarchistów zyskiwała przewagę. Miasta opanowywali podstępem, wjeżdżając na lokalne targi wozami wyładowanymi kapustą i ziemniakami, spod których wyciągali broń, siejąc terror i spustoszenie. W razie niepowodzenia rozpływali się po wsiach i wracali do codziennych zajęć na roli.

Opanowanie Jekaterynosławia odcięło Petlurę od znacznej części zadnieprzańskiej Ukrainy. Ogromne równiny dzisiejszego Donbasu daleko na południe aż po okolice Mariupola znalazły się pod kontrolą machnowców. Sielanka nie trwała długo, bo na Dzikie Pola zaczęły ściągać armie białych generałów, prące na północ, by zmieść słaby bolszewicki reżim w środkowej Rosji. To Nestor Machno miał jako pierwszy z rewolucyjnych dowódców stawić im czoła. Jego watażków było jednak zbyt mało, by odeprzeć uzbrojone przez zachodnich aliantów dywizje Denikina, zasilane przez bitnych dońskich Kozaków i ochotników z Kaukazu. Machno próbował się ratować, zarządzając przymusowy zaciąg mężczyzn do swojej armii, ale miał zbyt mało broni, by utrzymać linię między Mariupolem a dzisiejszym Donbasem. Zagrożony całkowitym zniszczeniem, a także wiedziony lojalnością wobec starych towarzyszy odsiadki zdecydował się na sojusz z bolszewikami, który miał przypieczętować jego los.

WRÓG BIAŁYCH I CZERWONYCH

15 czerwca 1919 r. w zasadzkę białogwardzistów wpadł pociąg pancerny wiozący komisarza Klimienta Woroszyłowa, dowódcę wojsk bolszewickich na Ukrainie. Mało brakowało, a słynna Akademia Sztabu Generalnego imienia Woroszyłowa, kształcąca po rewolucji pokolenia wiernych Moskwie dowódców, miałaby innego patrona. Na szczęście w okolicy pojawił się Machno ze swoimi ludźmi i przepędził białogwardzistów. Woroszyłow z pociągu nosa nie wychylił, tylko przekazał zaproszenie, by Machno stawił się w celu omówienia planów kampanii przeciw białym. Lider anarchistów odmówił, wysyłając następujące pismo: „Znam rozkaz Trockiego i waszą w nim rolę, towarzyszu Woroszyłow. Nie będzie więc żadnej dyskusji na temat wspólnej kampanii. Mój własny plan jest taki: przedostanę się na tyły armii Denikina i spróbuję ją zniszczyć. Wasz były przyjaciel w walce o triumf rewolucji, Bat’ko Machno”.

Wspomniany rozkaz dotyczył natychmiastowego aresztowania Machny i właśnie Woroszyłow miał być jego wykonawcą. Pod pancerzem pociągu komisarza krył się specjalny oddział czekistów, którzy mieli pochwycić stepowego watażkę. Machno był bowiem od kilku tygodni wyjętym spod prawa renegatem, jako że ośmielił się sprzeciwić bolszewikom. Chłop z Hulajpola wyobrażał sobie, że sojusz z czerwonymi będzie dotyczył wyłącznie walki z Denikinem, i chciał zachować niezależność na południowym wschodzie Ukrainy. Tego jednak Lenin i jego otoczenie nie mogli tolerować. Lenin posłał do Hulajpola zaufanego bolszewika Lwa Kamieniewa, który po dobroci próbował wytłumaczyć towarzyszowi Machnie konieczność podporządkowania się moskiewskiemu kierownictwu. Kamieniew odjechał z niczym, ucałowawszy Machnę na pożegnanie. Był to jednak pocałunek śmierci. Na Ukrainę wybrał się bowiem Lew Trocki z zadaniem pacyfikacji machnowców. Przeciw anarchistom rozpętano kampanię nienawiści, oskarżając o sprzyjanie kułakom i kapitalistycznym spekulantom. Bat’kę pozbawiono dowództwa nad własną armią, a członków jego sztabu aresztowano i rozstrzelano. Bolszewiccy komisarze zaczęli dziesiątkować machnowskie oddziały, pędząc je prosto pod lufy karabinów maszynowych Denikina. Zagrożony aresztowaniem Machno zebrał 200-osobowy oddział najwierniejszych jeźdźców i uszedł w step, stając się wrogiem publicznym numer jeden na Ukrainie. Nagrody za jego głowę oferowali zarówno biali, jak i czerwoni. Właśnie jako uciekinier i banita uratował życie swojego niedoszłego kata i zgodnie ze złożoną mu zapowiedzią zebrał niedobitki swoich ludzi oraz dezerterów z Armii Czerwonej i ruszył przeciwko białym.

Nie była to udana kampania. Jesienią 1919 r. machnowcom groziła zagłada. Pozbawieni amunicji i zmuszeni do wysadzenia swoich pociągów pancernych wycofywali się polnymi drogami, ścigani przez oddziały Denikina. Osiem tysięcy rannych, którzy opóźniali ucieczkę, zostało w rękach nacjonalistów Petlury. A jednak w nocy z 25 na 26 września wyjęty spod prawa półanalfabeta pokonał kwiat carskiej kadry oficerskiej. Nie tylko rozbił pościg, lecz także zniszczył strategiczne zapasy broni i amunicji wroga, przejmując kontrolę nad główną linią kolejową na południu Ukrainy. – Rewolta Machny całkiem zdezorganizowała nasze tyły, osłabiając front w krytycznym momencie – powiedział potem generał Denikin. Jego marsz na Moskwę został spowolniony, co dało bolszewikom czas na zreorganizowanie obrony i w efekcie doprowadziło do rozbicia jego armii.

UTOPIA W PRAKTYCE

Machno był u szczytu powodzenia. Miał do dyspozycji takie ilości broni i wyposażenia, o jakich nigdy wcześniej nie mógł marzyć. Zajął ponownie Jekaterynosław, a także Aleksandrowsk, Nierdiańsk i Mariupol, próbując udowodnić, że anarchistyczna utopia może sprawdzić się w praktyce. W opanowanych miastach próbowano tworzyć lokalne samorządy i zaszczepiać ideę pierwotnej wymiany towarowej między wspólnotami miejskimi i wiejskimi. Większość robotników wolała jednak dostawać normalne wypłaty. Machno zachęcał niezadowolonych kolejarzy do handlu wymiennego. Mieli sami organizować transport i sami pobierać opłaty bezpośrednio od pasażerów, co zakrawało na żart, bo kolej w tamtym okresie obsługiwała wyłącznie wojskowe transporty.

Szewcy i krawcy mogli wymieniać swoje buty i ubrania na jedzenie, ale sprawa nie była już taka prosta w przypadku górników czy hutników. W finansach panował chaos, bo w przeciwieństwie do innych konkurentów do władzy na Ukrainie anarchiści nie wprowadzili do obiegu własnych pieniędzy. Zrobili coś innego – zaakceptowali wszystkie będące wówczas w użyciu: hrywny petlurowców, ruble carskie, białe i czerwone. – Nie rozumiem, dlaczego ludzie mają finansowe problemy, skoro jest tak dużo różnych banknotów – dziwił się jeden z członków rewolucyjnej rady wojskowej machnowców. Zabawa w anarchię nie trwała długo, bo wraz z klęską Denikina na Ukrainę wrócili bolszewicy.

Machno był bohaterem, w dodatku dobrze uzbrojonym, więc niełatwo było się go pozbyć. Oficjalnie Bat’kę fetowano, a po cichu Czeka zaczęła eksterminację jego armii. Pomogła w tym potężna epidemia tyfusu, która wyłączyła ze służby połowę sił anarchistów, w tym samego Machnę. Uratowała go bolszewicka klęska pod Warszawą i ofensywa białego generała Wrangla. Bitne chłopskie oddziały znów okazały się niezbędne. Czerwoni przerwali prześladowania machnowców, uzbroili ich i popędzili na Wrangla. Półtora tysiąca doborowych ludzi Bat’ki odegrało ważną rolę w pokonaniu ostatnich białych na Krymie. Do Hulajpola wróciło jednak tylko 250, bo resztę aresztowano i rozstrzelano kilka dni po zdobyciu Sewastopola przez Armię Czerwoną.

PRZESTROGA DLA DONIECKICH WATAŻKÓW

Machno z garstką najwierniejszych straceńców po raz kolejny stał się banitą, ściganym przez słynną armię konną Siemiona Budionnego. W sierpniu 1921 r., cztery i pół roku po wyjściu z więzienia na Butyrkach, poraniony i niezdolny do jazdy konnej przekroczył granicę rumuńską wraz z 77 ostatnimi żołnierzami. Rumuni przekazali go do Polski, gdzie odrzucono sowiecki wniosek o ekstradycję groźnego bandyty. Machno był Warszawie sądzony pod zarzutem próby zorganizowania bolszewickiego powstania na Kresach. W 1923 r.został zwolniony i wyjechał do Paryża, gdzie dożywał swoich lat, utrzymując się z pisania topornych elaboratów do prasy lewicowej i z datków hiszpańskich anarchistów. Pracował też jako stolarz w paryskiej operze. Zapił się na śmierć w 1934 r., nie doczekawszy momentu, w którym sowieccy doradcy w hiszpańskiej wojnie domowej wymordowali wielu jego przyjaciół i wielbicieli.

Na jego pogrzeb na cmentarzu Père-Lachaise przyszło pół tysiąca ludzi, ale prasa w Rosji słowem nie zająknęła się o śmierci człowieka, który uratował bolszewików od zagłady z rąk Denikina. Wdowa po nim i córka po wybuchu drugiej wojny światowej zostały wysłane z Francji na roboty do Niemiec i tam pod koniec wojny dopadło je NKWD. Po procesie skazano je na osiem lat ciężkich robót. Powinno to być przestrogą dla każdego ze współczesnych watażków na Ukrainie, którym wydaje się, że Moskwa ich zdradziła, odsuwając od rządzenia samozwańczymi republikami na wschodzie Ukrainy. Warto pamiętać słowa, które wypowiedział czekista Timofiej Samsonow, gdy zarzucono mu, że bolszewicy zdradzili anarchistów na Ukrainie. – Uważacie to za zdradę? My wiedzieliśmy, jak użyć Machnę, gdy był nam potrzebny, a kiedy stał się bezużyteczny, znaleźliśmy sposób, żeby się go pozbyć.

Tekst  pochodzi z numeru 15/2015 tygodnika "Wprost".

Więcej ciekawych tekstów znajdziesz w najnowszym wydaniu "Wprost", które jest dostępne w formie e-wydania na www.ewydanie.wprost.pl i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay