Ruch Stu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na czym mógłbym zrobić pieniądze? Jak to na czym? Na gazie. Najbogatszy Polak dorobił się na gazie, a drugi w kolejności - między innymi na piwie, czyli też na gazie
Gdybym był bogaty - pomyślałem sobie, wczytując się w listę 100 najbogatszych Polaków i od razu sam siebie skarciłem. Po co ten tryb warunkowy? Będę bogaty. Niezwłocznie przystąpiłem do odrabiania pracy domowej. Przecież jeśli gdzieś jest odpowiedź na pytanie, jak zbić majątek, to właśnie w informacjach o ludziach z listy.

Już na starcie stwierdziłem, że nie jest źle, bo w wyścigu do fortuny liczą się praktycznie wyłącznie mężczyźni. W pierwszej setce są dwie kobiety. I nawet w podsumowaniu redaktorzy Gabryel i Zieleniewski piszą wyraźnie: "Panowie przedsiębiorcy do dzieła" (mają szczęście, że nie są w Ameryce, bo tam takie pominięcie kobiet pachniałoby seksizmem, który jest bratem dyskryminacji). Mam słuszną płeć - skonstatowałem i poszedłem dalej. Wiek. I znowu statystyka poprawiła mi humor. Na zdobycie wielkich pieniędzy mam jeszcze całkiem sporo czasu, lekko licząc jakieś 15 lat. Skąd to wiem aż tak dokładnie? W pierwszej pięćdziesiątce wyszczególniony jest wiek 44 ludzi biznesu (znowu ten seksizm). Połowa z nich jest po czterdziestce, a wśród czterdziestolatków najwięcej jest tych, którym na karku siedzi pięćdziesiątka. Dobra płeć i właściwy wiek to jednak stanowczo za mało, by nabrać wiary w nieuchronność sukcesu. Być może pogoda dla bogaczy już się skończyła? Jasne, ci najwybitniejsi sobie poradzą, ale mniej wybitni muszą liczyć także na dobrą koniunkturę. Po zbadaniu, kiedy nasi najbogatsi zaczynali, trochę mi mina zrzedła. Takie informacje są o 45 z listy i okazuje się, że mniej niż co trzeci(a) zaczął(ęła) w latach 90. Ponad połowa wystartowała w latach 80. - głównie w ich drugiej połowie. O czym to może świadczyć? Że w dorosłe życie weszła wtedy jakaś superzdolna generacja? Bzdura - zaczynali wtedy ludzie w różnym wieku. Że w każdych warunkach ci najlepsi się przebijają, że komuna dla tych najlepszych nie była taka zła? Bzdura - by się przebić, wielu z tych najlepszych musiało najpierw uciec za granicę. A może po prostu pierwotnej akumulacji kapitału najbardziej sprzyjał okres schyłkowy, gdy stary system dogorywał, a nowy jeszcze nie powstał. Jeśli tak jest w istocie, to będę miał trudne zadanie - pomyślałem. Może upadnie bowiem w Polsce prezydent czy rząd, ale system ku upadkowi się nie chyli. A jeśli tak, nie można liczyć na złoty strzał czy wartą miliony informację. Czeka mnie katorżnicza praca - zmartwiłem się.
Na czym mógłbym zrobić pieniądze? Tu odpowiedź nasuwała się już po prześledzeniu źródeł sukcesów pierwszej dziesiątki. Jak to na czym? Na gazie. Najbogatszy Polak dorobił się na gazie, a drugi w kolejności - między innymi na piwie, czyli też na gazie. Popularne są ubezpieczenia, ale ja nie wiem nawet, gdzie sam mam się ubezpieczyć. Media? W pierwszej setce to miejsce trzecie i dziewiąte, ale przecież wszystkie koncesje są już rozdane. Żelatyna? Nie będę sobie Grabić. Olej, margaryna? Śliski biznes. Komputery? Nie, przecież uciekam, słysząc słowo "Internet". Samochody? To byłoby wbrew Zasadzie - nie zajmuj się czymś, co cię nie pasjonuje. Byłem coraz bardziej zdesperowany, gdy dotarłem do miejsca dziesiątego na liście. Lista branż, w których siedzi Piotr Büchner, przekonała mnie, że decyzji nie muszę podejmować od razu, a pole manewru jest całkiem spore. Jest na tej liście produkcja obrabiarek i narzędzi, firma leasingowa (czy to produkcja lodów?) i poligraficzna (wolałbym poligamiczną), telekomunikacja, apteki, hurtownie, wydawnictwa. Tu od razu powstał jednak pewien problem. Ktoś, kto ma tyle interesów, musi mieć też wielu pracowników. A tego wolałbym uniknąć. Po pierwsze, nie lubię się z nikim dzielić, w końcu wystarczy, że płacę podatki. Po drugie, nie przepadam za związkami zawodowymi. Taki Exbud Witolda Zaraski zatrudnia 14 tys. ludzi. Przy tylu ludziach umarłbym ze strachu, widząc, że zaczynają się gromadzić. Szybkie pocieszenie przyniosła jednak wiedza o ludziach zajmujących miejsca pierwsze i piąte. Aleksander Gudzowaty z rodziną zatrudnia - jak czytam - 45 osób, a jego zyski wynoszą setki milionów złotych. Numer piąty, Marek Profus, zatrudnia 310 osób, a też idzie mu nieźle. I od razu łyżka dziegciu - obaj robią interesy z Rosjanami. O nie, ja bym się bał. Marek Profus imponuje mi wprawdzie, gdy czytam, że nie ma potrzeby, żeby bywać czy należeć, ale gdybym był na jego miejscu, większy niż niechęć bywania byłby mój strach przed odwiedzinami ze strony innych.
Mój entuzjazm dla wielkiej biznesowej kariery zaczął już tonąć w wątpliwościach, gdy znowu został pobudzony, kiedy czytałem, co też mają pod ręką nasi najbogatsi. Szczególnie zaimponowali mi: numer 7, Jerzy Starak, który ma restaurację Belvedere (jeść w najlepszych restauracjach i nie płacić - o tym marzę), numer 8, Zbigniew Niemczycki (ma więcej śmigłowców niż było w papieskiej eskadrze), numer 40, Bogusław Ciupał, jeden ze sponsorów Wisły Kraków (chciałbym wymieniać trenerów i piłkarzy według uznania), i numer 86, Zbigniew Grycan (lody Zielona Budka to interes dla mnie). Jak to wszystko osiągnąć? Wystarczy mieć szczęście Barbary Piaseckiej-Johnson. Ale nie mam po kim odziedziczyć milionów. A może ktoś mi coś zapisze. Dlaczego? A dlaczego nie? Bogaci miewają kaprysy. Poza tym - jak czytam - serce ma portfel. Wystarczy wspomóc kogoś, kto nie wie, czego chce.
Więcej możesz przeczytać w 26/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.