O sukcesach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego Adam Bachleda-Curuś przyjechał do Seulu z filmem, w którym Zakopane promują Wisława Szymborska, Czesław Miłosz i Stanisław Lem? Wiadomo, że nie mógł mieć na to ich zgody
Nasza gospodarka wyszła z dołka, choć nikt nie wiedział, że się znalazła i dopiero teraz, gdy już wyszła, wyszło na jaw, że tam weszła. Nie jest źle. Jak idzie, to idzie. Zakopane nie będzie organizować igrzysk w 2006 r., czyli przegrało w Seulu, ale wygrało w Seulu, bo okazało się moralnym zwycięzcą. Adam Bachleda-Curuś, burmistrz Zakopanego, już zapowiedział starania o igrzyska w 2010 r. Gdyby zapowiedział budowę autostrady łączącej Zakopane z Krakowem, to by mi zaimponował. Gdyby zapowiedział szybką kolej łączącą te dwa miasta - też by mi zaimponował. Gdyby zaczął budować dziesięć nowych kolejek linowych - też. Wtedy rozumiałbym, że zgłaszanie Zakopanego do igrzysk ma porządne, mentalne fundamenty. Ale tak? A cóż to takiego zgłosić miasto do czegoś tam. Równie dobrze mogłaby się zgłosić Łeba. Też by odpadła.
Gdy mówię o mentalnych fundamentach, rozumiem przez to pracę umysłową i koncepcyjną nad jakimś zagadnieniem. Sentymentalne podbijanie sobie polskiego bębenka oświadczeniem, że w Seulu "zajęliśmy trzecie miejsce", jak oświadczył burmistrz, ma tę samą wartość, co oświadczenie odrzuconego konkurenta starającego się o rękę pięknej panny, który na jej weselu zapewnia wszystkich, że znalazł się na trzecim miejscu. Polska jest od wielu, wielu lat ubogim krewnym z bocznej linii w rodzinie sportów zimowych i warto może pomyśleć, co zrobić, żeby podnieść poziom tych sportów w naszym ubogim nadwiślańskim zaścianku. Hokeiści ciągle walczą w grupie B, żeby nie spaść do C, a skoczkowie od lat walczą, żeby się utrzymać przy lądowaniu. Trzeba być doprawdy wyjątkowo naiwnym burmistrzem, by uważać, że zadziwi się świat pięknymi rysuneczkami nie istniejących obiektów olimpijskich. Takie właśnie, nie istniejące pokazano wysokiej komisji w Seulu, traktując to jako zachętę - dacie nam igrzyska, to coś takiego wybudujemy. No to nam nie dali! No to my, że trzecie miejsce... I zabawa za cztery lata zacznie się od nowa. Tymczasem Zakopane nie ma ani jednego (no, nie wiem, jeden może ma - Krokiew) obiektu, który by się nadawał do rozgrywania zawodów tej rangi. Przy okazji, nie jestem przeciwnikiem organizowania igrzysk olimpijskich w Polsce, w Zakopanem, w Warszawie, gdziekolwiek. Jestem przeciwnikiem cynizmu, bo przecież ja wiem, że burmistrz Zakopanego nie jest naiwny. Dlaczego burmistrz Adam Bachleda-Curuś przyjechał do Seulu z filmem, w którym Zakopane promują do igrzysk zimowej olimpiady Wisława Szymborska, Czesław Miłosz, Stanisław Lem? Wiadomo, że burmistrz nie mógł mieć na to ich zgody, bo to właśnie oni publicznie protestowali swym listem przeciw urządzaniu igrzysk w Zakopanem. Widać ojciec nie nauczył Adama Balchledy-Curusia, by synuś wiedział, że postawy wielkich i uznanych pisarzy należy szanować, a nie żonglować ich nazwiskami dla własnego interesu.
Nie jestem pewien, czy Polsce warto dawać igrzyska do organizacji, nawet gdyby Zakopane spełniało najbardziej wyśrubowane kryteria organizacyjne i sportowe. Tę wątpliwość wywodzę z codziennego oglądania (zerkania raczej) telewizji. Jako mieszkaniec nadwigierskiej wioski do czynienia mam tylko z TVP 1, TVP 2 i Polsatem. Ze zdumieniem i smutkiem spostrzegłem, że nasza telewizja publiczna zaprzestała wszelkich transmisji z wielkich spotkań i zdarzeń sportowych. Jeszcze dwa lata temu z radością wstawałem w czerwcu o trzeciej rano, by oglądać bezpośrednią transmisję meczów finałowych amerykańskiej NBA w naszej TVP 2. Teraz o trzeciej śpię, bo meczów nie transmitują. Reprezentacja nasza w piłce nożnej - meczów nie ma. Eliminacje do mistrzostw Europy - można obejrzeć tylko retransmisje opóźnione o tyle godzin, ile trzeba, żeby już nie trzeba było oglądać. Mistrzostwa Europy w koszykówce kobiet odbywały się w Polsce. Polki je wygrały! Są mistrzyniami Europy! Są wspaniałe! Brawo! Wszyscy się cieszą, ale cóż to za radość, gdy nie można było zobaczyć ani jednego meczu, nawet finału w katowickim Spodku. Kilkunastosekundowe relacje demonstrowano z komentarzem: "materiał pokazujemy dzięki uprzejmości Canal Plus". Obawiam się, że jeśli zorganizujemy kiedyś igrzyska olimpijskie, zobaczymy krótkie, minutowe migawki z Zakopanego "dzięki uprzejmości" kilku tysięcy telewizyjnych urzędasów grzejących tyłkami od lat stołki na Woronicza. Sześć tysięcy osób "pracuje" w TVP. Tylko 220 osób robi (przyznaję, że też niemożliwy do oglądania) Polsat. Ale przynajmniej za Polsat nie płaci się abonamentu.
O "znaczeniu słów wypowiedzianych przez Ojca Świętego podczas tej pielgrzymki" pisał w swoim stałym felietonie wicepremier Janusz Tomaszewski i dokładnie opisał, które słowa były najważniejsze i co go poruszyło. Zauważyłem, że większość polityków czuła się poruszona i bardzo jestem ciekaw, jak się to przełoży na język codzienny naszej administracji. Czy rzeczywiście głęboko im to zapadło i czuli się poruszeni, czy też to poruszenie szybko im przejdzie. Ponieważ papież mieszkał w mojej parafii (Wigry), przemierzał drogi i szlaki wodne, odwiedzał miasta i miejsca w okolicy mego zamieszkania, więc z wizytą papieską miałem codzienny, bezpośredni kontakt. Właśnie z pracy wracałem do domu, gdy tuż przed Ełkiem zatrzymała mnie policja. - Dziś nie ma przejazdu przez Ełk, bo jutro papież tam przyjeżdża, objazd pan ma w Ruskiej Wsi, przez Bajtkowo, drogowskaz jest... Wielu z nas było tak zawracanych. Oczywiście w Ruskiej Wsi żadnego drogowskazu na żadne Bajtkowo, nigdzie żadnego oznakowania objazdu, pałętaliśmy się po polnych drogach, nikogo o drogę nie spytasz, bo wieczorem na wsi wszyscy śpią, by rano wstać o trzeciej i to wcale nie po to, by oglądać NBA. Jeździliśmy tak w kółko, psiocząc na policję, że im się - wzorem urzędników z Woronicza - też nie chciało ruszyć wiadomo czego, żeby objazd oznakować.
Poza tym - cóż? Polak został skrzywdzony w konkursie piosenki i pan Kraśko z patriotyczną troską namawiał nas: "Oceńcie państwo sami, czy Polak nie zasłużył na wyższą lokatę?". Oczywiście, że zasłużył!!! Niech się pan Kraśko zastanowi, po co zadaje nam takie pytania. Nagrodę zdobyła za to pani Kozyra, która reprezentowała polską sztukę na biennale w Wenecji. Wykonała ukrytą kamerą zdjęcia gołych facetów w łaźni. Wiem dużo więcej na ten temat, ale zmilczę, bo mi wstyd za tego, kto to dzieło zakwalifikował do reprezentowania Polski w świecie. Nie bardzo zresztą rozumiem, dlaczego ogłupianie nas, ludzi, uznano za sztukę? Przecież to takie, od tysięcy lat uprawiane, banalne i prozaiczne zajęcie.

Więcej możesz przeczytać w 26/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: