Liga zawodowców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Gołota poza ringiem
Nie muszę się przed nikim tłumaczyć - to najczęściej powtarzane słowa i życiowe motto Andrzeja Gołoty. We Wrocławiu polski bokser wagi ciężkiej stoczy drugi zawodowy pojedynek w Polsce i kolejną walkę mającą go przybliżyć do ścisłej światowej czołówki pięściarzy.
Trudno obalić niektóre mity dotyczące Gołoty. Nie można mówić, że jest rozmowny, bo publicznie rzadko zabiera głos, albo uznać, że ma pogodne usposobienie, patrząc na jego kamienną twarz. Tylko jednego wszyscy mogą być pewni - Gołota jest patriotą i dumnym Polakiem, jakich w Stanach Zjednoczonych nie spotyka się dziś często. Córka boksera, Aleksandra, wzorowa uczennica trzeciej klasy katolickiej podstawówki im. św. Eugenii, każdą sobotę spędza w polskiej szkole, szlifując ojczysty język. Pięściarz wprawdzie zdecydowanie woli stek z homara niż schabowego z kapustą, nigdy jednak nie dał się namówić na zmianę obywatelstwa. Nie chciał słyszeć, że to mu w czymś pomoże, że łatwiej będzie mógł funkcjonować w bokserskim biznesie. Uparł się. Nie brał pod uwagę kariery w stylu Dariusza Michalczewskiego. Przed każdą walką miał być przedstawiany jako Polak z Chicago, koniecznie musiał mieć strój z wielkim orłem, chciał słuchać polskiego hymnu. Przed pojedynkiem z Lennoxem Lewisem na własny koszt zaprosił do Atlantic City chicagowskiego tenora, by odśpiewał Mazurka Dąbrowskiego. Występ śpiewaka, niestety, nie zmieścił się w harmonogramie stacji HBO. Przez dłuższy czas nikt nie miał odwagi powiedzieć o tym Gołocie. W końcu Mike Bormann z promotorskiej firmy Main Events, obawiając się reakcji Polaka na tę wiadomość, posłał do szatni gońca.
Czy Gołota jest nieprzystępny? Czasami, ale wynika to z jego kompleksów, których nie chce bądź nie potrafi zwalczyć. Cierpiąc na dysleksję, nie lubi się otwierać przed obcymi w obawie przed ich reakcją. Zaproszenia do studia telewizyjnego czasem kwituje stwierdzeniem: "Po co tam pójdę, znów zacznę się jąkać i wyjdę na głupka". Dużą przyjemność sprawia mu natomiast rozwiązywanie krzyżówek, najlepiej takich, które mają po kilkaset stron i wystarczą na cały obóz przygotowawczy przed walką. Mimo iż jest milczkiem z wyboru, proponowano mu rolę rosyjskiego gangstera w nowej ekranizacji "Dnia Szakala" z Bruce?em Willisem i Richardem Gere?em. Otrzymał też propozycję z Polski, by zagrać gladiatora w kinowej wersji sienkiewiczowskiego "Quo vadis". Terminów zdjęciowych i treningów bokserskich nie da się jednak pogodzić, więc kino na razie przegrywa z boksem. Andrzej Gołota jest konserwatystą. Interesuje się polityką, w prywatnych rozmowach krytykował naloty na Jugosławię, sprzeciwia się specjalnym prawom dla mniejszości murzyńskiej Ameryki. Najbliższą rodzinę - mamę Bożenę, która codziennie szykuje Andrzejowi śniadanie, gdy ten uprawia poranny jogging, żonę, ośmioletnią córkę i osiemnastomiesięcznego syna - starannie chroni przed mediami. Mimo to jest ciekawy świata i potrafi się nim cieszyć. Zamiast urządzać uroczyste kolacje, woli grillować z sąsiadami lub wybrać się do którejś z ulubionych japońskich restauracji, np. do "Benihany". W czasach, gdy koszykarski zespół Chicago Bulls nie miał sobie równych w NBA, Gołota lubił wyskoczyć na mecz, przywitać się z Michaelem Jordanem czy zjeść kolację z Dennisem Rodmanem. Od czasu rozbicia drużyny jest jednak tak rozgoryczony, że nie chce nawet słyszeć o hali United Center. Dlatego dziś częściej wpada na stadion Soldier Field, ale raczej po to, by pogadać z Piotrem Nowakiem, niż oglądać mecz Chicago Fire, bo piłki nie lubi.


Spragnieni Gołoty
Społeczeństwo informacyjne to nowy sposób organizacji społeczeństwa, opierający się na szybkiej i relatywnie taniej wymianie informacji oraz nieograniczonej komunikacji między partnerami z wykorzystaniem sieci teleinformatycznych, a w szczególności Internetu. Podmiotem społeczeństwa informacyjnego staje się "doinformowany" obywatel, świadomie korzystający z nieograniczonych źródeł informacji. Informacja zaś urasta do roli zasobu produkcyjnego o pierwszorzędnym znaczeniu. Napędza biznes, edukację, naukę. Tworzy nowe miejsca pracy. Stymuluje rozwój społeczności lokalnych. Obowiązki władz w tym zakresie da się wywieść wprost z art. 61 konstytucji. Powszechny dostęp obywatela do informacji urzędowej, jawność prawa i procedur prawnych, a także przejrzystość decyzji budżetowych, osiągane dzięki gminnym serwisom informacyjnym w Internecie, muszą się stać standardami w działaniach administracji lokalnej. Polska administracja samorządowa coraz bardziej uzależnia się od informacji. W zarządzaniu strukturami samorządowymi wyższy stopień poinformowania przekłada się na szybsze decyzje, podejmowane z wyczuciem różnych kontekstów, łatwiejsze do uzasadnienia opinii publicznej i bezpieczne dla mieszkańców. Samorządowcy oczekują od władz państwa wprowadzenia - we współpracy z samorządem terytorialnym (zwłaszcza powiatowym) - ogólnokrajowego systemu informacji obywatelskiej, z którego za pośrednictwem Internetu można by korzystać w każdej polskiej gminie. Swe postulaty w tym zakresie zawarli w czerwcu 1998 r. w dokumencie końcowym tarnowskiej konferencji "Miasta w Internecie". W realizacji tych zadań władze państwowe zyskają wkrótce sojusznika - powstające Polskie Forum Społeczeństwa Informacyjnego.

Odkrył też Internet i wykorzystuje głównie do spraw związanych z biznesem - sprawdzania kursów akcji lub poszukiwania cennych danych ułatwiających podjęcie trafnych decyzji inwestycyjnych. Kilka tygodni temu, gdy trenował w kalifornijskim Big Bear, postanowił polecieć na dzień do Chicago, by zabrać żonę i dzieci na krótki odpoczynek. Samolot się spóźniał, więc zamiast się wpatrywać jak wszyscy w telewizyjny monitor, Gołota urwał się na zwiedzanie położonej w centrum Salt Lake City świątyni mormonów.
Andrzej lubi mieć głowę zajętą dziesięcioma sprawami równocześnie. Czasem można odnieść wrażenie, że szybko się nudzi. Podczas pięciominutowej pogawędki trzy razy do kogoś dzwoni i odbiera telefony, zapisując jakieś liczby i numery. Ciągle porównuje ceny ziemi i nieruchomości w różnych częściach USA. Słucha rad, ale decyduje sam. Ostatnio zlecił budowę apartamentów w centrum Chicago, kupił trzy nieruchomości w Nowym Jorku. W tym biznesie częściej zyskuje, ale zdarzały mu się też finansowe wpadki. Na razie nie myśli o poważnych inwestycjach w Polsce, choć nieoficjalnie wiadomo, że stał się właścicielem kilku mieszkań w nowych, luksusowych budynkach Warszawy.
Dziennikarze nieustannie próbują liczyć jego pieniądze. Niektórzy twierdzą nawet, że ma na koncie 12 mln USD. Gdy usłyszała o tym jego żona, żartowała, że musi przekopać ogródek, bo chyba Andrzej coś przed nią ukrywa. Gołota puka się tylko w czoło i mówi, że gdyby miał takie pieniądze, już dawno by nie walczył. - Po pierwsze, podatki zabierają mi 51 proc. dochodów, po drugie, każdego zarobionego dolara muszę podzielić na dwie części, wypłacając wynagrodzenie trenerowi i firmie promocyjnej. Nie ujawnię oczywiście stanu mojego konta, ale łatwo policzyć, że jeśli za walkę mam dostać 2 mln USD, tak naprawdę otrzymuję 600-700 tys. USD. Dlatego nie trzymam gotówki, lecz inwestuję. Zarabianie w ten sposób jest pewnym rodzajem pasji. I dlatego mogę sobie czasem zażartować, że "Gołota to ja się tylko nazywam".
Przyjacielem i partnerem w interesach Andrzeja Gołoty jest Ziggy Rozalski. Ten właściciel jednego z największych w New Jersey warsztatów blacharskich w ciągu kilku ostatnich lat stał się znanym menedżerem sportowym i założył z Gołotą firmę Ziggy Promotions, która promuje walki bokserskie, a w przyszłości chce także pośredniczyć w organizowaniu innych dużych wydarzeń sportowych.
Pasją boksera są samochody. Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych przetestował ich około trzydziestu. Ma swoje ulubione marki - zdecydowanie woli mercedesy od BMW. W garażu w Chicago stoją dwa. C280 w sportowej wersji należy do żony Marioli. Gołota jeździ czarnym, dwuletnim mercedesem S500 w wersji europejskiej, nie posiadającym elektronicznego ograniczenia szybkości zakładanego w pojazdach sprzedawanych w USA. W Nowym Jorku, gdzie bywa przynajmniej kilka razy w miesiącu, ma do dyspozycji srebrnego mercedesa S500. Tym ostatnim długo już nie pojeździ, bowiem po powrocie z Polski wymieni go na nowsze auto (ten sam model) z wygrawerowaną datą 2000.
Nieco osłabło zainteresowanie Gołoty motorami Harley Davidson, dlatego swoją maszynę przekazał na aukcję charytatywną, z której dochód ma być przeznaczony na kupno karetki dla jednego z polskich szpitali dziecięcych. - Harley to ładny motocykl, ale wymaga zbyt wiele pracy. Dlatego przerzuciłem się na nowocześniejszy RS1200 - mówi Gołota.

Więcej możesz przeczytać w 26/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.