"Nie może być tak, że ktoś szantażuje całe polskie państwo"

"Nie może być tak, że ktoś szantażuje całe polskie państwo"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Małgorzata Kidawa-Błońska (fot. KRZYSZTOF BURSKI/NEWSPIX --- Newspix.pl ) Źródło:Newspix.pl
Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska odniosła się w "Polityce przy kawie" w TVP Info do dzisiejszej publikacji "Gazety Wyborczej". Według "GW" Marek Falenta, główny podejrzany w aferze podsłuchowej, jednocześnie współpracował z ABW, CBA i CBŚ. - Nie może być takiej sytuacji, że ktoś szantażuje nie poszczególnych polityków, ale całe państwo polskie - mówiła marszałek.
Główny podejrzany w aferze podsłuchowej Marek Falenta był współpracownikiem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Centralnego Biura Śledczego - pisze "Gazeta Wyborcza". Dodatkowo, żadna ze służb nie wiedziała o sobie nawzajem. Co więcej, według "GW" Falenta miał zatrudnić jednego z oficerów, który przez prawie 10 lat zajmował się jego „prowadzeniem” w ABW. Angaż u Falenty miał otrzymać też jeden z byłych policjantów CBŚ.

Zdaniem Kidawy-Błońskiej cała ta sprawa powinna zostać wyjaśniona przez prokuraturę, ponieważ przypadku nagrywania polityków i biznesmenów na taką skalę nie było wcześniej zarówno w Polsce, ale i w Europie. - Mogło być tak, że najpierw chodziło o interesy gospodarcze, a potem okazało się, że są podsłuchiwane inne osoby. To był podsłuch na wielką skalę i zaczęto to wykorzystywać na inny sposób - mówiła Kidawa-Błońska.

Marszałek zaznaczyła, że "nie wyznaje żadnej teorii" w sprawie nagrań, a chciałaby jedynie poznać prawdę. Powiedziała, że dla niej jest zastanawiające, dlaczego część nagrania rozmowy Elżbiety Bieńkowskiej i Pawła Wojtunika została ujawniona w takim, a nie innym momencie, czyli podczas kampanii prezydenckiej, kiedy Bieńkowska nie miała już ministerialnej teki.

Taśmy a listy PO

- To, że ktoś był nagrany na tych taśmach, nie znaczy, że ma być wyłączony z naszego życia - odpowiedziała Kidawa-Błońska na pytanie o to, czy osoby, które zostały nagrane powinny trafić na listy wyborcze. Dodała również, że decyzję w sprawie list podejmą lokalne struktury, a o skreśleniu będzie mogła zadecydować szefowa Platformy Obywatelskiej.

Marszałek podkreśliła również, że nie można postępować pochopnie w ocenie osób, których nazwiska padają na nagraniach. - Postrzeganie ich jako osoby podejrzane w całej sprawie, to zachowanie pochopne. Należy zachować spokój - stwierdziła.

TVP Info