Petru: PiS nie ma pojęcia o gospodarce i nie poradzi sobie z kryzysem

Petru: PiS nie ma pojęcia o gospodarce i nie poradzi sobie z kryzysem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ryszard Petru (fot. By Michał Pałaszewski from Cracow, Poland (Finanse przedsiębiorstw w dobie kryzysu 5) [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons) 
Zdaniem Ryszarda Petru, ekonomisty i lidera Nowoczesnej, do przewidzenia był fakt, że chińska gospodarka zwolni. - Większość rzeczy, które mamy na sobie, albo nosimy w kieszeni jest produkowana w Chinach. Opłaca się tam produkować i wysyłać do Europy, ale ta bańka musi pęknąć - dodał na antenie radiowej Jedynki.
- Wielokrotnie mówiłem, że boję się, iż kolejny kryzys przyjdzie z Chin. Jest to gospodarka tak wielka, że jej kichanie odczuwa cały świat. Skala problemów, które mogłyby wyniknąć z kryzysu chińskiego, jest nieporównywalna z tym, co działo się w Grecji - powiedział Petru. - To może być tylko krótkoterminowa panika, ale może to być też poważniejszy problem w Chinach - stwierdził. 

Petru uważa też, że sytuacja w Chinach, a zwłaszcza niższe ceny surowców, mogą się przełożyć na polskie górnictwo. - Mamienie górników, że wszystko będzie dobrze jest niebezpieczne. Spadek cen węgla na rynkach światowych może spowodować, że polski węgiel będzie tak nieopłacalny, że kolejnej pomocy Komisja Europejska nie zaakceptuje i kopalnie trzeba będzie zamykać - powiedział ekonomista.

- Kryzysy są nieprzewidywalne, ale ważne, żeby być przygotowanym na trudne momenty. Polska jest krajem, który nie ma zrównoważonego budżetu, a jeżeli popatrzymy na propozycje prezydenta Dudy i prezes Szydło, Polska może stać krajem nieodpowiedzialnym finansowo, czyli jeszcze bardziej podatnym na tego typu kryzysy. Odporne są te kraje, które mają odpowiedzialną, bezpieczną i przewidywalną politykę gospodarczą. Obawiam się, że Polska powoli przestaje się do takich krajów zaliczać. Rząd Platformy nie poradzi sobie z kryzysem, a tym bardziej rząd PiS, który w ogóle nie zna się na gospodarce - dodał Petru.

Chińska giełda znów traci. Drugi dzień pod kreską

We wtorek giełda w Szanghaju znów zanotowała spadek - o 6,4 proc. Po jakimś czasie udało się straty nieznacznie odrobić, do 5 proc.

Oprócz indeksu w Szanghaju, spadki zanotowano także w Szenczen - także o 6 proc. O ile chińskie parkiety kiepsko rozpoczęły poranne sesje, tak inne giełdy rynku azjatyckiego nie wpisały się w ten negatywny trend. Japoński Nikkei zanotował 0,5 proc. wzrostu, a giełda w Hong Kongu 1,1 proc. Wzrosty zanotowano również w Australii i Korei Południowej. 

"Czarny poniedziałek"

Eksperci określili największe od ośmiu lat spadki na giełdzie w Szanghaju mianem "czarnego poniedziałku". Polski koncern KGHM Polska Miedź S.A.stracił aż 14 procent. Oznacza to, iż jego wartość w ciągu kilku godzin spadła o 2 mld zł. 23 proc. straciły też akcje Bogdanki. Zarówno WIG20 jak i WIG tracą około 7 proc. Na minusie jest aż 85 proc. spółek notowanych na naszym parkiecie.

Na sytuację na rynku azjatyckim zareagowała amerykańska giełda, która w poniedziałek wystartowała na ogromnym minusie. Pod kreską są również notowania w Europie i USA. Z kolei załamanie na europejskich i amerykańskich parkietach przyniosły olbrzymie zniżki na giełdach azjatyckich.

Poniedziałkową falę zapoczątkowały spadki w Azji. Na zamknięciu indeks SCI w Szanghaju spadł o 8, 45 proc. To największy spadek na giełdzie chińskiej od 2007 roku. Japoński Nikkei 225 stracił o 4,61 proc. Hongkoński Hang Seng zniżkuje o 5,01 proc., koreański KOSPI spadł o 2,47 proc., a hinduski Sensex zniżkuje o 3,70 proc.

Polskie Radio, CNBC, Reuters
Ankieta: Obietnice wyborcze