Prokuratura nie poluje na dziennikarzy?

Prokuratura nie poluje na dziennikarzy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dopóki ja jestem ministrem sprawiedliwości-prokuratorem generalnym nie będzie polowania na dziennikarzy - zapewniał w Sejmie Grzegorz Kurczuk, zaprzeczając zarzutom opozycji.
Z wnioskiem o informację ministra sprawiedliwości na temat śledztw prowadzonych przeciwko redakcjom i dziennikarzom wystąpiła grupa posłów Platformy Obywatelskiej i Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. Marek Zagórski (SKL) mówił o eskalacji liczby postępowań przeciwko dziennikarzom śledczym. Wymienił postępowania dotyczące "Gazety Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Gazety Polskiej", tygodnika "Wprost" i telewizji TVN, związane m.in. z informacjami na temat sprawy Rywina i "sprawy starachowickiej".

"To w interesie wymiaru sprawiedliwości są sukcesy mediów. (...) Obawiamy się, że wystarczy, by dziennikarz zadał podchwytliwe pytanie, a już można go uznać za osobę podżegającą do przestępstwa. Czy to nie próba ukarania dociekliwości mediów?" - pytał Zagórski.

Kurczuk, broniąc się przed zarzutami, przypomniał, że jest współautorem kodeksowego zapisu o ochronie tajemnicy dziennikarskiej i opowiedział się za jej utrzymaniem. "Ani ja, ani nikt w prokuraturze nie prowadzi polowania na dziennikarzy. Nie było tak i nie będzie, dopóki ja jestem ministrem sprawiedliwości-prokuratorem generalnym" - zadeklarował. Publikacje mówiące o takich represjach wobec mediów uznał za "obraźliwe i kłamliwe".

Według Kurczuka, celem działania prokuratury jest wykrycie źródeł przecieków bez naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. "Oczywiście dziennikarze występują w takich sprawach jako świadkowie. A  urzędników zobowiązanych do zachowania tajemnicy, którzy się temu sprzeniewierzyli, będziemy ścigać" - dodał.

Minister podał, że większość z 38 śledztw dotyczących publikacji prasowych, jakie prowadziły prokuratury w całym kraju od 2000 do  2003 r., wszczynano z doniesienia pokrzywdzonych osób lub organów. Najwięcej z nich (12) dotyczy ujawnienia informacji ze śledztwa lub z niejawnej rozprawy sądowej. "Prokuratorzy powinni do takich spraw podchodzić z roztropnością i rozwagą, mając na uwadze to, czy określona działalność dziennikarzy jest szkodliwa społecznie. Przekażę to prokuratorom i sędziom na najbliższej odprawie" - powiedział Kurczuk. Zapewnił, że premier Leszek Miller nie zlecił mu żadnego postępowania. "Nawet premier nie ma takiego prawa wobec prokuratora generalnego" - mówił.

Poseł PSL Józef Szczepańczyk zapytał Kurczuka, czy nie obawia się, że niejednokrotnie za ujawnieniem tajnych informacji kryje się obawa "źródła przecieku", że jeśli coś nie zostanie upublicznione, to "sprawie ukręci się łeb". "Tak. Nawet w sprawie starachowickiej, choć nie mam dowodów, to myślę, że mogło tak być, ale o tym (że była obawa "ukręcenia łba sprawie) wie tylko on (ten, który poinformował dziennikarkę +Rzeczpospolitej+ o tym, że wiceminister SWiA Zbigniew Sobotka miał uprzedzić Andrzeja Jagiełłę o akcji Centralnego Biura Śledczego), dziennikarka i Ten co Ponad Nami" - odpowiedział filozoficznie Kurczuk.

Zaprzeczył, że prokuratura podsłuchuje dziennikarzy, by ustalić źródło przecieku. To jest bezprawne - powiedział.

Zwrócił też uwagę, że każdy pokrzywdzony przez publikację prasową ma prawo skarżyć redakcję na drodze cywilnej lub z  oskarżenia prywatnego, bez angażowania prokuratury.

em, pap