Jak to się stało, że radykalny islam stał się taki popularny?

Jak to się stało, że radykalny islam stał się taki popularny?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koran (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Radykalny islam bez wątpienia jest jednym z największych zagrożeń zachodniego świata. W dodatku zaczyna zyskiwać coraz większą grupę zwolenników w świecie muzułmańskim. Jest to ideologia, która za pomocą wiary legitymizuje przemoc i nienawiść wobec wyznawców innych religii i przedstawicieli innych kultur. Dlaczego jednak fundamentalistyczne odłamy islamu w ostatnich dziesięcioleciach zyskały na popularności? Co jest powodem, że właśnie ta opcja w świecie muzułmańskim wygrywa?

Koran, jako zbiór zasad i nakazów, ma wszelkie zadatki, aby stać się podstawą fundamentalizmu. Czytany w sposób literalny nakazuje zabijanie niewiernych oraz karę śmierci za przejście na odmienną religię. W innych fragmentach wzywa do miłości i wybaczenia – dla wielu interpretatorów te różne nakazy nie stoją ze sobą w sprzeczności. W dodatku ułożony według długości sur, stracił swój pierwotny przyczynowo-skutkowy porządek i stał się otwarty na najróżniejsze interpretacje. Nie zawsze były one jednak bardzo radykalne i wzywające do konkretnych działań. Cały Bliski Wschód przez dziesiątki lat nie był tak fundamentalistyczny i nastawiony antyzachodnio, jak obecnie. Po zakończeniu drugiej wojny światowej Syria i Irak pozostawały silnie świeckimi państwami, nie mówiąc o Turcji, która wskutek rządów premiera a później prezydenta Mustafy Atatürka stała się krajem całkowicie świeckim, zaś obecnie pod przywództwem Recepa Erdogana przyjmuje fundamentalistyczne oblicze. Co zatem spowodowało tę zmianę w ostatnim półwieczu? Wydaje się, że są tego dwa główne powody.

Czym jest wahabizm?

Wahabizm jest radykalnym mesjanistycznym ruchem wewnątrz islamu, który powstał w XVIII wieku w Arabii wśród doktryn sunnickich w nadziei na przywrócenie mitycznego kalifatu opartego na pustyni, Koranie i dwóch świętych miastach – Mekce i Medynie. Efektem tej ideologii jest poddaństwo kobiet, zakaz wstępu niemuzułmanom na święte terytorium kalifatu oraz ostre religijne prawo. Przenosi się ona również na obsesyjną nienawiść dla wszelkich obrazowych przedstawień i reprezentacji, a tym samym również całej sztuki. Nie toleruje nagości ciała, ani wolności. Ta najbardziej skrajna forma islamu jest właśnie doktryną przyjętą przez Daesh (używajmy tej formy zamiast ISIS, składając bezpieczeństwo naszych języków w ofierze). Co istotne, wahabizm jest również oficjalną doktryną najbogatszego państwa świata muzułmańskiego, czyli Arabii Saudyjskiej, która pozostaje jednym z głównych sprzymierzeńców Stanów Zjednoczonych. Co więcej, w Warszawie niedaleko Blue City powstał nowoczesny wahabicki meczet, fundowany przez tajemniczego inwestora właśnie z tego kraju. Trzeba jasno powiedzieć, że ukrywanie prawdy przez zachodnie media odnośnie Saudów jest porażające. USA uznają państwo teokratyczne za swojego sprzymierzeńca, nie dostrzegając przy tym, że jest to największy światowy sponsor kultury islamskiej.

Dolina Fatwy

Mylnym jest sądzenie, że świat arabski z natury był poddany idei dżihadu. Stał się nim karmiony przez propagandę tworzoną w dolinie Fatwy – religijnym centrum islamu, funkcjonującym na zasadzie wielkiego przedsiębiorstwa teologów. To jest właśnie źródło religijnego prawa, książek, kampanii medialnych i agresywnych politycznych artykułów. Radykalny islam nie pojawił się na świecie znikąd, ale został wypromowany i sfinansowany przez Saudów. Dokonali tego i dzieło swe wciąż kontynuują przez poprzez prężnie działające media – prasę, radio, telewizję, na terenie wszystkich muzułmańskich państw od Algierii, przez Tunezję, po Mauretanię. Wskazane źródła sprzedają zunifikowaną wizję świata, opartą na radykalnym Islamie i podkreślającą militarne przesłanie Koranu. Każdy człowiek, a także całe społeczeństwa szukają bezpiecznej i spójnej podstawy dla przekonań i światopoglądu. Tę potrzebę doskonale rozumie wahabijska propaganda i wychodzi jej naprzeciw. Daesh jest przede wszystkim właśnie ruchem kulturalnym, a nie stricte militarnym, przekazuje pewną określoną wizję świata. Zatem, jeśli działania Zachodu skupią się jedynie na militarnym wyniszczeniu dżihadystów, to nie usuną źródła problemu, jakim jest dolina Fatwy i jej wielka produkcja nowych uczniów. Należałoby na pierwszym miejscy wyeliminować media i propagandę, które są ojcem chrzestnym dżihadystów, finansowanym przez Arabię Saudyjską.

Cena radykalizmu

Dlaczego Stany Zjednoczone i Europa nie przeciwstawią się dolinie Fatwy i jej medialnemu działaniu? Odpowiedź jest dość oczywista. Jest nią cena ropy naftowej i pomoc Arabii Saudyjskiej w zablokowaniu embargo na ten surowiec, dzięki czemu ropa naftowa w USA jest tańsza. Tolerancja światowego mocarstwa opłacona jest walutą taniej ropy i dobrych stosunków z Saudami. Na tym układzie cierpi jednak przede wszystkim Europa.

Muzułmanie – antykomunistyczni bojownicy pokoju

Podczas wojny afgańskiej toczącej się w latach 1978-1992 rząd Stanów Zjednoczonych na czele z prezydentem Reaganem wsparł antykomunistyczną partyzantkę zrzeszoną w organizacji Mujahideen. W 1993 roku „The Independent” w Wielkiej Brytanii opublikował artykuł pod tytułem: „Anti-Soviet warrior puts his army on the road to peace” (Antysowiecki wojownik stawia swoją armię na drodze do pokoju). Pytanie, kto był w tym czasie leaderem Mujahideen wspieranym przez rząd amerykański i wychwalanym przez brytyjską prasę? Nikt inny, tylko Osama bin Laden. Sam prezydent Reagan 21 marca 1983 roku wypowiadał się w ten sposób na temat tej organizacji i jej działań: „To watch the courageous Afghan freedom fighters battle modern arsenals with simple hand-held weapons is an inspiration to those who love freedom” („Obserwacja odważnych wojowników afgańskich walczących przeciw nowoczesnym arsenałom przy pomocy broni ręcznej stanowi inspirację dla wszystkich, którzy kochają wolność”). W tamtym czasie sprzyjanie muzułmańskim fundamentalistom wydawało się mądrym ruchem w walce ze Związkiem Radzieckim, pozostało to jednak brzemienne w skutkach. Cała operacja CIA pod pseudonimem „Cyklon” była dedykowana wspieraniu afgańskich bojowników przy pomocy rządu pakistańskiego.

Odrodzenie dżihadu

Jak podaje arabski politolog i historyk Eqbal Ahmad – jihad jako forma międzynarodowej przemocy zniknął ze świata muzułmańskiego ponad 400 lat temu. Odrodził się jednak z amerykańską pomocą w Afganistanie w 1980 roku. Kiedy Związek Radziecki interweniował w Kabulu, wojskowy przywódca Pakistanu – Zia ul-Haq dostrzegł możliwość zaszczepienia dżihadu u swoich sąsiadów jako formy oporu przeciw komunizmowi. W ten oto sposób zmobilizowano muzułmanów do walki przeciw bezbożnej sile komunizmu, a radykalizm religijny odnalazł wspólnego wroga. Amerykanie wspierali ten ruch finansowo i militarnie aż do 1992 roku.

Istnieją zatem trzy podstawowe źródła fundamentalizmu na Bliskim Wschodzie – pierwsze, o charakterze wewnętrznym, to wsparcie finansowe pochodzące z Arabii Saudyjskiej, drugim jest polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych, trzecim zaś potencjał samego Islamu, który poddaje się radykalnej interpretacji (wahabizm) i stanowi religijne usprawiedliwienie dla działań militarnych. Problem ma wiele źródeł i wielu ojców, a jego głównymi sprzymierzeńcami są: brak edukacji, strach i bieda. Jedno jest pewne, przy rosnącej ilości ataków terrorystycznych oraz fali imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki do Europy, nie sposób po prostu odwrócić głowę i uznać, że nie jest to polska sprawa. Dwa miliardy muzułmanów nie znikną ze świata z tego powodu, że nie wpuścimy ich do naszego kraju. Za naszą zachodnią granicą w Niemczech żyje trzy i pół miliona wyznawców Allaha i ich nastawienie do fundamentalizmu powinno być dla nas sprawą co najmniej istotną. Wydaje się, że z radykalizmem islamskim jest jak z polityką: jeśli my się nim nie zainteresujemy, prędzej czy później on zainteresuje się nami.    

Galeria:
Radykalni muzułmanie w latach 80. i 90.