Uczelnia SA

Dodano:   /  Zmieniono: 
W porównaniu z krajami Unii Europejskiej i innymi rozwiniętymi państwami Polska przeznacza niewielkie fundusze budżetowe na naukę
Co jakiś czas odzywają się głosy potępiające ten stan rzeczy i konstatujące, że kolejne rządy RP systematycznie ograniczają nakłady na badania naukowe. W publikacjach poruszających tę tematykę daje się z grubsza rozróżnić dwie drogi rozumowania: prośby o zwiększenie nakładów budżetowych lub bierne utyskiwanie na zaistniałą sytuację. Obie drogi wiodą na manowce, bo kondycja badań naukowych w Polsce pogarsza się, jak wynika jasno z artykułu prof. Andrzeja Kajetana Wróblewskiego zamieszczonego niedawno na łamach "Wprost" ("Wyścig szarych komórek", nr 31).

Niewesoła sytuacja polskiej nauki jest jednak dobrym pretekstem do zastanowienia się nad społeczną rolą inteligencji we współczesnej Polsce. Czyżby rola inteligencji, zwłaszcza grup nieprzystosowanych do nowej sytuacji rynkowej, sprowadzała się jedynie do desperowania i nieskutecznej retoryki w obronie inteligenckiego statusu przed polityką rządu? Sądzę, iż tak nie jest i że na polskiej inteligencji, szczególnie naukowcach, spoczywa elitarne zadanie kształtowania społeczeństwa obywatelskiego. Polega ono na wskazywaniu odpowiedzialnych metod rozwiązywania problemów występujących w kraju i w miarę możliwości konsekwentne ich stosowanie. Jeżeli tak określoną społeczną rolę inteligencji przyjmiemy za pożądaną i historycznie uzasadnioną, może się okazać, że domaganie się zwiększenia nakładów budżetowych na naukę ma pewne luki strategiczne. Sprawa jest słuszna, ale proponowany sposób osiągnięcia celu może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
Jak wiadomo, budżet państwa nie jest z gumy, choć dla niektórych osób czy grup społecznych może to być stwierdzenie bardzo zaskakujące. Przy tak ogromnej skali potrzeb niewdzięczne dzieło układania polskiego budżetu jest nieustannym szukaniem kompromisów. Wzrost jednej pozycji budżetowej musi oznaczać umniejszenie innej. Można oczywiście nakręcać deficyt budżetowy, ale ten nowatorski sposób zostawmy na boku, bo mowa o propozycjach odpowiedzialnych. Domaganie się przyznania większej kwoty na biblioteki, badania naukowe czy jakąkolwiek inną dziedzinę musi być również odpowiedzialne. Obowiązkiem inteligencji, zwracającej się z takimi prośbami czy wysuwającej żądania, jest jednoczesne wskazanie źródeł finansowania proponowanego wzrostu, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki nakazujące takie, a nie inne rozłożenie składników budżetowych w danym roku finansowym. Jednym z takich czynników, o którym zbyt często się zapomina, jest konieczność spłacania przez Polskę ponad 48 mld USD wciąż rosnącego długu zagranicznego, zaciągniętego w czasach, kiedy nie było klasy średniej, ale za to wszyscy mieli równo (a niektórzy nawet jeszcze równiej). Innym czynnikiem są astronomiczne koszty przekształcania górnictwa, reformy służby zdrowia, ubezpieczeń społecznych i edukacji, ratunkowe akcje w rolnictwie, które razem wzięte zmierzają do strukturalnego uporządkowania polskiej gospodarki, uczynienia jej konkurencyjną w XXI w. i do sukcesywnego rozładowywania napięć społecznych powstających na tej wyboistej drodze.
Jeżeli zatem założymy, że budżet państwa jest konstruowany przez fachowców, którzy finanse państwa krają tak, jak im materii staje, zabiegi o zwiększenie nakładów na niektóre dziedziny życia społecznego i gospodarczego powinny, moim zdaniem, przybrać inną formę. Zamiast żądać większych pieniędzy ze wspólnej kasy, trzeba wysunąć propozycję alternatywnego postępowania. Odpowiedzialną postawą inteligencji byłoby opracowanie i promocja konkretnych planów dofinansowania z funduszy pozabudżetowych dziedzin wymagających wsparcia lub też przedstawienie nowych, twórczych rozwiązań budżetowych. Fakt, że środowiska naukowe nie mają dużej politycznej siły przebicia, ale nie jest to sytuacja, której nie można zmienić. Może jest ona wypadkową nieprofesjonalnego działania lobbystycznego? Frustracja pewnych kręgów inteligencji jest chyba również zbyt często skutkiem przekonania o konieczności walki, a nie rzeczowej argumentacji i konsekwencji w działaniu. W społeczeństwie obywatelskim lepiej jednak podjąć próbę współkształtowania swojego losu, niż tracić energię na frustrację i walkę z wiatrakami.

Szkoły wyższe, by przetrwać, muszą być bardziej przedsiębiorcze

Jedną z alternatywnych do postaw roszczeniowych dróg postępowania, jaką nauka polska mogłaby podążyć, musiałoby być pogodzenie się z faktem, że szkoły wyższe, by przetrwać, muszą być bardziej przedsiębiorcze. Jednym ze sposobów zarabiania pieniędzy mogłoby być otwieranie przez uczelnie wyspecjalizowanych biur zajmujących się komercyjną oceną własnych programów badawczych, ich obsługą patentową, licencjonowanie i zakładanie firm prowadzących dalsze badania lub produkcję w warunkach rynkowych. Uczelnie miałyby dzięki temu udziały w firmach sprzedających owoce pracy uczonych - technologie, produkty czy myśl naukową. W Anglii wartość przedsiębiorstw powstałych przy uniwersytecie oksfordzkim wynosi 1,5 mld funtów, a udziały uniwersytetu w nich warte są 48 mln funtów. Uniwersytet w Cambridge posiada w "swoich" firmach udziały szacowane na 20 mln funtów. Od trzydziestu lat Cambridge zajmuje się profesjonalnie zbieraniem funduszy na potrzeby rozwojowe uniwersytetu, uzyskując miliony dolarów i funtów z darowizn i zapisów testamentowych. Dla polskich uczelni ta droga dofinansowania również stoi otworem, tylko trzeba się do niej dobrze przygotować, zatrudnić fachowców od zarządzania i finansów i nastawić się na długą podróż.
Innym sposobem może być wypracowywanie nowych mechanizmów zachęcających sektor prywatny do finansowania prac badawczo-rozwojowych na polskich uczelniach. Komitet Badań Naukowych ma już w tej dziedzinie osiągnięcia, ponieważ prywatne firmy finansują 39 proc. badań w Polsce (dane z 1996 r.). Uczelnie powinny z kolei opracowywać oferty badawcze dające szansę pozyskania partnerów zagranicznych, których wkład finansowy mógłby uzupełniać nakłady budżetowe na szkolnictwo wyższe. Polska przeznacza mniej pieniędzy na naukę niż państwa Unii Europejskiej, ale trzeba również zauważyć, że unia w latach 1996-1997 wybrała do finansowania tylko 121 programów badawczo-rozwojowych spośród ponad 800 podań złożonych przez Polskę. Stanowi to zaledwie piętnastoprocentowy współczynnik powodzenia. Dlaczego tak niski?
W szerszej skali można natomiast rozważyć wdrożenie ulg podatkowych lub innych bodźców ekonomicznych dla przedsiębiorstw rozwijających nowatorskie technologie oraz inwestujących w przemysł elektroniczny i infrastrukturę informatyczno- telekomunikacyjną - również szkolną i akademicką. Dziedziny te, wymagające gruntownego wykształcenia i specjalizacji - tradycyjnej domeny inteligencji, stają się coraz silniejszymi kołami zamachowymi światowej gospodarki i ich rozwój w Polsce jest kluczem do prosperity w XXI w. Inną propozycją mogłoby być skonstruowanie przejściowej formy opodatkowania. Dochód przeznaczony byłby na konkretny cel rozwojowy, na przykład dofinansowanie bibliotek i szkół. Socjalizm? Robin Hood? Nie bardzo, bo jest to akurat przykład z ojczyzny Rockefellera. Federalna Komisja Telekomunikacyjna (FCC) USA zaczęła niedawno realizować program pod nazwą Stawka E. Dzięki 2,3 mld USD z podatku nałożonego na firmy telefoniczne możliwe będzie podłączenie do Internetu 600 tys. klas szkolnych i kilkuset bibliotek. Celem tego przedsięwzięcia, według cytowanego przez "Washington Post" przewodniczącego FCC Williama E. Kennarda, jest "pomoc w przygotowaniu młodzieży do współzawodnictwa w ubieganiu się o dobrze płatne posady w wieku informacji". Nie trzeba chyba szukać lepszego przykładu oświatowego - prointeligenckiego - planu działania?
W szkołach, bibliotekach - wszędzie pracują wspaniali, zdolni, wybitni ludzie. Ich możliwości intelektualne są ogromne, lecz nie do końca wykorzystane. To prawda, że wielu z nich przeżywa rozterki, czują się niedowartościowani. Czy przyjęcie aktywnej postawy i podjęcie próby twórczego działania nie byłoby skutecznym lekarstwem na frustrację? Czy nie jest to wyzwaniem czasu, nową misją polskiej inteligencji w trudnym okresie narodzin nowoczesnej Polski?



Więcej możesz przeczytać w 35/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.