Zdradziliśmy Bułgarów w Iraku?! (aktl.)

Zdradziliśmy Bułgarów w Iraku?! (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Batalion bułgarski został zdradzony przez siły koalicji, a konkretnie przez polskie dowództwo - oświadczył b. wiceminister obrony Ilia Marinow po zamachach w Karbali, gdzie zginęli Bułgarzy.
"Teza, że polskie dowództwo dogadało się z miejscowymi szejkami, jest wyjątkowo cyniczną interpretacją charakteru dyplomacji wojskowej" w Iraku - ocenił tę wypowiedź były wiceminister spraw zagranicznych Bułgarii i ambasador przy NATO Konstantin Dimitrow.

Według Dimitrowa, obecnie szefa pozarządowego Instytutu Bezpieczeństwa Euroatlantyckiego, jeśli strona bułgarska ma dowody na takie układy, powinna powiedzieć o tym otwarcie, a nie pozostawiać miejsce na spekulacje. Są one bowiem na rękę terrorystom w Iraku, gdyż jednym z celów akcji terrorystycznych jest właśnie rozbicie jedności koalicji międzynarodowej.

Dimitrow przypomniał, że misji bułgarskiej od początku towarzyszyła "nieudolna dyskusja" o jej charakterze. Dowództwo wojskowe, w tym szefostwo sztabu generalnego, podkreślało, że kontyngent będzie pełnić wyłącznie funkcje militarne, a nie administracyjne. Być może właśnie to początkowo utrudniło kontakty z miejscową ludnością, do których Bułgarzy nie byli przygotowani - zwrócił uwagę były wiceminister. "Prawdopodobnie członkom kontyngentu nie przekazano całej prawdy o różnorodnym charakterze ich misji" - przypuszcza Dimitrow.

Dimitrow zabrał głos w toczącej się w Bułgarii dyskusji po zamachach w irackiej Karbali, gdzie 27 grudnia zginęło pięciu Bułgarów, a kilkudziesięciu zostało rannych.

Przedstawiciel kontyngentu bułgarskiego w dowództwie wielonarodowej dywizji w Obozie Babilon, płk Panajot Panajotow, określił wypowiedź Marinowa jako nieodpowiedzialną "To wyłącznie jego osobista opinia. Władze wojskowe, w tym ja, całkowicie się od niej dystansują. Sądzę, że nie ma sensu wzajemnie się oskarżać, w mojej ocenie to nieodpowiedzialna wypowiedź" - powiedział. Chwalił szybką reakcję polskich dowódców na samobójczy atak, która - jak powiedział - pozwoliła uniknąć dalszych ofiar. Marinow zarzucał również polskiemu dowództwu, że nie zareagowało odpowiednio na niedawny samobójczy atak ciężarówek z materiałami wybuchowymi, przez co liczba ofiar śmiertelnych po  stronie bułgarskiej była tak duża.

Również bułgarskie Ministerstwo Obrony zaprzeczyło tym zarzutom. "W  związku z wypowiedziami osób cywilnych w mediach, kierownictwo ministerstwa kategorycznie odrzuca sugestie, które dyskredytują stosunki z partnerami koalicyjnymi w Iraku" - głosi oświadczenie.

"Dowództwo polskie należycie i w porę okazywało współdziałanie i  pomoc, a dzięki decydującej interwencji polskich i amerykańskich wojskowych zaraz po zamachu terrorystycznym ograniczono straty w  bułgarskiej bazie India" - dodaje Ministerstwo Obrony.

"Bardzo cieszy mnie fakt błyskawicznej reakcji obecnego kierownictwa Ministerstwa Obrony Bułgarii, kierownictwa sztabu generalnego czy chociażby wypowiedź płk. Panajotowa, którzy odcinają się od takich wypowiedzi i nie widzą jakichkolwiek podstaw do posądzania Polaków o kolaborację z Irakijczykami przeciwko komukolwiek innemu" - powiedział dowodzący wielonarodową dywizją gen. dyw. Andrzej Tyszkiewicz. W niedzielę były wiceminister obrony (od lutego do września 1994 r.) Ilia Marinow oświadczył, że "batalion bułgarski został zdradzony przez siły koalicji, a konkretnie przez polskie dowództwo". "Ludność patrzy na wojska bułgarskie jak na okupantów" - mówił w telewizji. "Podczas gdy Polacy porozumieli się z szejkami" - dodał dziennikarz prowadzący program.

W sierpniu 2003 r. szef sztabu generalnego Nikoła Kolew kilkakrotnie narzekał, że dowództwo polskie w ostatniej chwili zmieniło charakter misji Bułgarów w Iraku, domagając się, by  pełnili oni także funkcje administracyjne, na co strona bułgarska się nie zgadzała.

W wywiadzie dla dziennika "Trud" dowódca kontyngentu bułgarskiego ppłk Petko Marinow (syn wspomnianego wyżej b. wiceministra), który w październiku objął funkcję administratora wojskowego Karbali, dementuje jednak opinie, że zaatakowany obóz bułgarski był źle zabezpieczony. "Baza była dobrze chroniona. Komisja międzynarodowa dwa miesiące wcześniej dała jej wysoką ocenę. Nawet nasza druga baza ma słabszą obronę" - powiedział Marinow. Zapewnił przy tym, że ma dobre kontakty z miejscowymi szejkami.

Po ataku terrorystów na bułgarską bazę w Karbali emerytowani wojskowi upatrywali przyczyn wysokich strat w słabych fortyfikacjach w obozie. Twierdził tak m.in. były dowódca sił lądowych generał rezerwy Luckan Luckanow. Długoletni członek dowództwa wojsk inżynieryjnych, generał Radosław Peszleewski zarzucił obecnemu dowództwu "niewiedzę, niskie kompetencje i biurokratyzm".

Rząd i Ministerstwo Obrony Bułgarii w reakcji na oskarżenie Marinowa świadczyły, że nie będą komentować prywatnych opinii wyrażonych w mediach. Rzecznik rządu bułgarskiego Dymitar Conew oświadczył, że rozkazem ministra obrony z 30 grudnia powołano komisję, która ma zbadać wszystkie okoliczności zamachu. Władze bułgarskie zajmą oficjalne stanowisko w sprawie ataków po zakończeniu prac komisji.

Trwa tymczasem wymiana bułgarskiego kontyngentu w Iraku. Pierwsza grupa nowej zmiany, w której skład wchodzą żołnierze z 5. brygady zmechanizowanej z Kazanłyku, wyleciała w niedzielę z kraju. Wymiana powinna się zakończyć w połowie stycznia.

Na razie 30 ochotników z nowego 500-osobowego kontyngentu złożyło raporty o wycofaniu się z misji, podając jako przyczynę sytuację rodzinną. Pozostali domagają się dodatkowych klauzul w  umowach, które mają im umożliwić przedterminowy powrót do kraju i  zawierać ustalenia dotyczące kosztów tego powrotu. Żądania te mają być we wtorek tematem rozmów z ministrem obrony Nikołajem Swinarowem i szefem sztabu generalnego Nikołą Kolewem.

Dowódca nowej zmiany kontyngentu bułgarskiego podpułkownik Nasko Luckanow powiedział jednak w wywiadzie dla dziennika "Bułgarska armia", że w ostatnich dniach otrzymał 45 telefonów od wojskowych, którzy chcą uczestniczyć w misji irackiej.

sg, pap