Skazani za "Iskrę"

Skazani za "Iskrę"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na kary więzienia w zawieszeniu i grzywny skazał sąd wojskowy dwóch dowódców, odpowiedzialnych za katastrofę i śmierć dwóch pilotów "Iskry" 11 listopada 1998 r.
Decyzja o wysłaniu "Iskry" na rozpoznanie pogody była błędna, bezcelowa i szkodliwa - uznał sąd wojskowy. Sąd skazał gen. Mieczysława W., który z trybuny honorowej wydawał decyzje o lotach, na jeden rok więzienia w zawieszeniu i 7 tys. zł grzywny, a ówczesnego dowódcę zgrupowania lotniczego w Mińsku Maz. płk. Jakuba M. na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu i 3 tys. zł grzywny. Sąd umorzył sprawę trzeciego oskarżonego mjr. Jacka Sz., ówczesnego kierownika lotów w Mińsku.

Przyczyn katastrofy "Iskry" nie ustalono. Sąd podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że dwa samoloty słusznie zawróciły znad Warszawy.

Po trwającym ponad cztery lata procesie prokurator wojskowy żądał kary półtora roku w zawieszeniu na trzy lata i 10 tys. zł grzywny dla gen. W., roku i trzech miesięcy w zawieszeniu na trzy lata i 5 tys. zł grzywny dla płk. M. oraz 1200 zł grzywny dla mjr. Sz. Zarzucono im nieumyślne spowodowanie katastrofy przez umyślne przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Oskarżonym, którzy odpowiadali z wolnej stopy, groziło do 10 lat więzienia. Przed sądem nie stanął ówczesny dowódca wojsk lotniczych gen. Kazimierz Dziok, wobec którego śledztwo umorzono.

W dniu Święta Niepodległości, 11 listopada 1998 r., samolot "Iskra", lecący z Mińska Maz. na zwiad pogody przed defiladą innych maszyn nad pl. Piłsudskiego w Warszawie, rozbił się pod Otwockiem po kilku minutach lotu w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Mimo to nad miastem i trybuną honorową z najważniejszymi osobami w państwie przeleciały wówczas na bardzo małej wysokości dwa samoloty wojskowe Su-22. Dwa Migi-29 zawróciły, gdyż piloci uznali lot za zagrożenie życia.

Wszyscy trzej oskarżeni popełnili nieumyślnie przestępstwo narażenia na katastrofę tego samolotu oraz dwóch innych par samolotów, które wysłano na przelot nad trybuną honorową w Święto Niepodległości 1998 r. - podkreślił Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uzasadniając wyrok. Decyzje o locie tych samolotów w tak złych warunkach pogodowych i na wysokości mniejszej niż minimalna, były błędne.

Sąd zróżnicował kary na zasadzie "im więcej władzy, tym więcej odpowiedzialności". Nie wykluczył, że gdyby nie telefony gen. Mieczysława W. do dowódcy zgrupowania w Mińsku Mazowieckim, płk. Jakuba M., być może samoloty by w ogóle nie wystartowały.

Sąd umorzył postępowanie wobec kierownika lotów z Mińska mjr. Jacka Sz., gdyż protestował on przeciwko wysłaniu samolotów, choć jego dramatem - jak mówił sąd - było bezgraniczne zaufanie wobec przełożonych.

Generał W. nie chciał komentować wyroku. Niektórzy obrońcy nie  wykluczają apelacji. Apelacji nie wyklucza także prokurator wojskowy ppłk. Krzysztof Parulski, który wyraził zarazem satysfakcję z wyroku i jego uzasadnienia. Pełnomocnik wdów po  pilotach przypomniał po raz kolejny, że "proces był kulawy", gdyż nie stanął przed sądem dowódca Wojsk Lotniczych gen. Kazimierz Dziok.

em, pap