Ziarno i plewy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na rynku pojawiło się wiele książek "edukacyjnych" pisanych dosłownie na kolanie
W mniejszym stopniu problem ten dotyczy podręczników, które muszą zostać zatwierdzone przez ministerialne komisje, choć i tu zdarzają się pomyłki. Czasami autorom nie chce się nawet na nowo przeczytać lektury. Nierzadko spotyka się rażące błędy merytoryczne i niezręczności stylistyczne. Pospolite "bryki" i nieco bardziej wyrafinowane opracowania lektur zalewają rynek, stając się prawdziwą zmorą nauczycieli języka polskiego. Nauczyciel nigdy nie może być pewien, czy myśli zawarte w wypracowaniu ucznia są jego własnymi, czy zostały skądś przepisane. Uczniowie zadowalają się streszczeniami lektur. Wybierają gotową "papkę" podaną w opracowaniu, nie czytają i nie analizują samodzielnie tekstu. Podaż książek i broszur tego typu jest tak wielka, że żaden nauczyciel nie jest w stanie dobrze się w tym zorientować.
Nauczyciele języka polskiego bronią się w różny sposób: niektórzy z każdej lektury urządzają tzw. treściówki - sprawdziany pełne podchwytliwych pytań. Inni prześcigają się w pomysłowych tematach na wypracowania, takich, których autorzy bryków nie mogli przewidzieć. Problem jest poważny, podczas spotkań i dyskusji nauczyciele polskiego wskazują go jako swoją główną bolączkę. We Francji publikowanie tzw. bryków jest zabronione, w Polsce obowiązuje w tej dziedzinie skrajny liberalizm. Towar gorszy, ale tańszy wygrywa z pozycjami wartościowymi.
Z podręcznikami jest inaczej - muszą one przejść przez sito Ministerstwa Edukacji, a ich wydanie wymaga sporego kapitału. W tej chwili na każdym poziomie nauczania konkurują z sobą dwa, trzy lub cztery różne podręczniki języka polskiego. Sukces konkretnej książki nie wynika tylko z czystej gry wolnorynkowej. Jest wypadkową kilku czynników, wśród których jakość opracowania materiału i wartość dydaktyczna podręcznika nie zawsze okazują się najważniejsze. Liczy się też sprawność systemu dystrybucji wydawnictwa, wreszcie - wieloletnie przyzwyczajenia nauczycieli. Trzeba się liczyć z tym, że ujęcie zbyt "awangardowe" zostanie najprawdopodobniej odrzucone. Pomocą w prezentacji podręczników i dokonaniu wyboru powinien służyć nadzór szkolny i metodycy. Często jednak nie chcą się oni podejmować tej roli, bojąc się, że jeśli opowiedzą się za którymś z podręczników, zostaną potraktowani jako rzecznicy interesów handlowych jego wydawcy.
Oczekiwania wobec podręcznika są ogromne, zwłaszcza w tych dziedzinach, w których zmieniło się najwięcej. Literatura powstała po 1945 r. jest takim właśnie obszarem: w ciągu kilku lat przestało się czytać książki kiedyś uważane za lektury obowiązkowe. Na przykład jaki sens ma używanie określenia "pokolenie Kolumbów" (oznaczającego pokolenie wojenne), skoro nie czyta się już obowiązkowo książki Bratnego "Kolumbowie rocznik 20", do której się ono odwołuje? Andrzejewski czy Iwaszkiewicz w nowym ujęciu okazują się często pisarzami mniej znanymi niż Herling-Grudziński czy Miłosz! Autor podręcznika ma ogromny wpływ na to, jak dany pisarz będzie funkcjonował w najszerszym obiegu czytelniczym i które utwory zostaną uznane za jego wizytówkę. Swoboda wyboru jest ogromna. Absolutne minimum określa jedynie dokument ministerialny "Podstawa programowa". Jednolitej listy lektur nie ma. Programy są różne i powstają niezależnie, równolegle z podręcznikami albo wręcz po nich. Od wielu już lat tematy wypracowań maturalnych formułowane są tak, żeby można było je rozwinąć, odwołując się do różnych lektur.
Zalecenia ministerialne, obowiązujące autorów podręczników, są bardzo ogólnikowe. Mają one postać haseł. "Potrzebny jest podręcznik alternatywny, zrywający ze stereotypami, uczący myślenia" - brzmi pierwsze z nich. "Mniej wiadomości, więcej umiejętności" - to sztandarowe hasło obecnej reformy, obowiązujące już od kilku lat. "Trzeba zerwać z historią literatury" - to zalecenie adresowane specjalnie do polonistów. Ale co zamiast niej?
Trudno traktować te hasła jako pewny drogowskaz. Jakie właściwie "umiejętności" powinien opanować uczeń podczas lekcji języka polskiego? Akurat w naukach humanistycznych większa wiedza dość płynnie przekłada się na umiejętność analizy tekstu, czytania ze zrozumieniem, pisania, formułowania myśli i wypowiadania się na temat literatury. Rola podręcznika może być tu jedynie pomocnicza. Nie warto też chyba całkowicie rezygnować z historii literatury, bo dobrze porządkuje materiał i ułatwia rozumienie poszczególnych utworów. "Podręcznik alternatywny" staje się w tym kontekście mitem. Można by nawet powiedzieć, że im bardziej "kanoniczny" jest podręcznik, tym łatwiej uczniowi z nim dyskutować i stawiać samodzielnie ważne pytania. Żeby osiągnąć taki poziom dojrzałości, trzeba najpierw perfekcyjnie opanować podstawy wiedzy. A skąd je zaczerpnąć, jeśli podręcznik będzie prezentował wyłącznie to, co "alternatywne"?
Szkoła źle znosi wszelkie rewolucje i eksperymenty. Niestety, czeka nas ich w najbliższym czasie jeszcze sporo.


We Francji publikowanie bryków jest zabronione, tymczasem w Polsce obowiązuje
w tej dziedzinie skrajny liberalizm


Oczekiwania wobec podręcznika są ogromne, zwłaszcza w tych dziedzinach, w których zmieniło się najwięcej. Literatura powstała po 1945 r. jest takim właśnie obszarem: w ciągu kilku lat przestało się czytać książki kiedyś uważane za lektury obowiązkowe. Na przykład jaki sens ma używanie określenia "pokolenie Kolumbów" (oznaczającego pokolenie wojenne), skoro nie czyta się już obowiązkowo książki Bratnego "Kolumbowie rocznik 20", do której się ono odwołuje? Andrzejewski czy Iwaszkiewicz w nowym ujęciu okazują się często pisarzami mniej znanymi niż Herling-Grudziński czy Miłosz! Autor podręcznika ma ogromny wpływ na to, jak dany pisarz będzie funkcjonował w najszerszym obiegu czytelniczym i które utwory zostaną uznane za jego wizytówkę. Swoboda wyboru jest ogromna. Absolutne minimum określa jedynie dokument ministerialny "Podstawa programowa". Jednolitej listy lektur nie ma. Programy są różne i powstają niezależnie, równolegle z podręcznikami albo wręcz po nich. Od wielu już lat tematy wypracowań maturalnych formułowane są tak, żeby można było je rozwinąć, odwołując się do różnych lektur.
Zalecenia ministerialne, obowiązujące autorów podręczników, są bardzo ogólnikowe. Mają one postać haseł. "Potrzebny jest podręcznik alternatywny, zrywający ze stereotypami, uczący myślenia" - brzmi pierwsze z nich. "Mniej wiadomości, więcej umiejętności" - to sztandarowe hasło obecnej reformy, obowiązujące już od kilku lat. "Trzeba zerwać z historią literatury" - to zalecenie adresowane specjalnie do polonistów. Ale co zamiast niej?
Trudno traktować te hasła jako pewny drogowskaz. Jakie właściwie "umiejętności" powinien opanować uczeń podczas lekcji języka polskiego? Akurat w naukach humanistycznych większa wiedza dość płynnie przekłada się na umiejętność analizy tekstu, czytania ze zrozumieniem, pisania, formułowania myśli i wypowiadania się na temat literatury. Rola podręcznika może być tu jedynie pomocnicza. Nie warto też chyba całkowicie rezygnować z historii literatury, bo dobrze porządkuje materiał i ułatwia rozumienie poszczególnych utworów. "Podręcznik alternatywny" staje się w tym kontekście mitem. Można by nawet powiedzieć, że im bardziej "kanoniczny" jest podręcznik, tym łatwiej uczniowi z nim dyskutować i stawiać samodzielnie ważne pytania. Żeby osiągnąć taki poziom dojrzałości, trzeba najpierw perfekcyjnie opanować podstawy wiedzy. A skąd je zaczerpnąć, jeśli podręcznik będzie prezentował wyłącznie to, co "alternatywne"?
Szkoła źle znosi wszelkie rewolucje i eksperymenty. Niestety, czeka nas ich w najbliższym czasie jeszcze sporo.
Więcej możesz przeczytać w 37/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.