Przerwany proces Kiszczaka

Przerwany proces Kiszczaka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Warszawski sąd przerwał na tydzień proces gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci górników z kopalni "Wujek". Powód: zasłabnięcie obrońcy generała.
W poniedziałek swoją mowę końcową wygłosił pełnomocnik organizacji społecznych, jeden z oskarżycieli posiłkowych w  procesie, mec. Leszek Piotrowski (wiceminister sprawiedliwości 1997-1999). Domagał się, by sąd uznał winę Kiszczaka.

Przypomniał, że do kopalni Wujek w grudniu 1981 r. wysłano ok. 2 tys. funkcjonariuszy przeciw strajkującym, nieuzbrojonym górnikom. Nie ma wątpliwości, iż były minister spraw wewnętrznych przez wysłanie szyfrogramu pozwalającego na użycie broni przyczynił się do śmierci górników. "To jak wyposażenie pijanych małp w brzytwy i wpuszczenie ich do przedszkola" - mówił mecenas.

Po Piotrowskim mowę końcową miał wygłosić obrońca gen. Kiszczaka, mec. Jacek Wasilewski. Jednak poczuł się źle i lekarz orzekł, że adwokat nie  będzie mógł w poniedziałek uczestniczyć w rozprawie. Wezwano pogotowie, które przewiozło go do szpitala, gdzie zostanie poddany badaniom - powiedział kończąc rozprawę przewodniczący składu sędzia Marek Sobkowicz.

Jeśli stan zdrowia mec. Wasilewskiego na to pozwoli, w przyszły poniedziałek będą tylko dwa, ostatnie już wystąpienia w procesie: obrońcy i samego oskarżonego.

Prokurator zażądał dla Kiszczaka kary 2 lat więzienia w  zawieszeniu na 5 lat. Oskarżyciel domagał się dodatkowo 8-letniego zakazu pełnienia kierowniczych funkcji w administracji państwowej. Pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych domagali się uznania go za winnego popełnienia zbrodni komunistycznej.

Według aktu oskarżenia, Kiszczak jako szef MSW "sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r., pierwszego dnia stanu wojennego, tajny szyfrogram do jednostek milicji mających m.in. pacyfikować strajkujące zakłady. Zdaniem prokuratury, bez żadnej podstawy prawnej Kiszczak przekazywał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swoje uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni przez te oddziały. Prokurator uważa, że było to podstawą działań milicjantów, którzy 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelali w kopalni "Manifest Lipcowy" (gdzie ranili 25 górników) i w "Wujku" (tam zabili dziewięciu).

78-letni Kiszczak twierdzi, że jest niewinny i że zakazał użycia broni w "Wujku". Przekonywał, że nie ma związku między szyfrogramem, który - jego zdaniem - był tylko przypomnieniem zapisów dekretu Rady Państwa o stanie wojennym, a wydarzeniami w  kopalniach.

Kiszczakowi grozi od 2 do 10 lat więzienia. Odpowiada z wolnej stopy.

Proces Kiszczaka zaczął się w Warszawie jesienią 1994 r. W 1996 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił go, uznając, że nie ma  dowodów na związek szyfrogramu z wydarzeniami w kopalniach. W 1997 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił uniewinnienie, a sprawę zwrócił sądowi I instancji. Ponowny proces trwa od maja 2001 r.

em, pap