Polsko-bułgarski kocioł?

Polsko-bułgarski kocioł?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wraca sprawa nieporozumień między polskim i bułgarskim dowództwem w Iraku. Największy bułgarski dziennik "Trud" twierdzi, że Polacy zażądali zmiany dowódcy bułgarskiego batalionu w Karbali.
W niedzielę bułgarskie ministerstwo obrony poinformowało, że dowódca drugiej zmiany batalionu bułgarskiego pułkownik Nasko Luckanow został odwołany i zastąpiony przez płka Petko Liłowa. Stało się to dwa tygodnie po zakończeniu rotacji batalionu i objęciu funkcji przez Luckanowa. Jako oficjalną przyczynę dymisji ministerstwo podało nieznajomość języka angielskiego przez Luckanowa.

Tymczasem według gazety "Trud" to "polskie dowództwo w Babilu nie chciało z nim współpracować. Polacy zadzwonili do szefa Sztabu Generalnego bułgarskich sił zbrojnych generała Nikoły Kolewa i zażądali odwołania Luckanowa". Polacy uznali, że m.in. bułgarski oficer nie miał wystarczających zdolności organizacyjnych, pisze "Trud".

Dziennik przyznaje jednak, że bułgarskie dowództwo myślało o zamianie Luckanowa jeszcze przed wyjazdem drugiej zmiany batalionu. On jednak miał zagrozić, że jeżeli nie pojedzie, to część żołnierzy zrezygnuje i cała misja może nie dojść do skutku.

"Oficerowie potwierdzili, że niemała część ochotników zapisała się do udziału w misji ze względu na obecność Luckanowa, który stworzył batalion szybkiego reagowania w brygadzie zmechanizowanej w Kazanłyku. Eksperci wojsk lądowych dali jednak negatywną charakterystykę Luckanowowi i stwierdzili, że nie jest on odpowiedni do pełnienia misji w Karbali, z powodu jej specyfiki. Do tej misji potrzebny jest człowiek taktowny i ze zdolnościami dyplomatycznymi, który potrafiłby kontaktować się z miejscowymi szejkami i przywódcami religijnymi", pisze "Trud". Dziennik cytuje wyższego rangą oficera, według którego wybór dowódcy batalionu był bardzo trudny, ponieważ większość wykwalifikowanych oficerów opuściła bułgarską armię.

Gazeta przypomina, że do rozbieżności między między Bułgarami i polskim dowództwem, dochodzi nie po raz pierwszy. Wypomina Polakom, że miesiąc przed zamachem (z 27 grudnia 2003 roku w Karbali, w którym zginęło pięciu Bułgarów) dowództwo polskie miało porozumieć się z miejscowymi szejkami za plecami Bułgarów. Po zamachu zaś rozkazy Polaków - zdaniem "Trudu" - były nieadekwatne i nawet pierwszy dowódca batalionu bułgarskiego płk Petko Marinow wahał się, czy je wypełniać. Po złożeniu raportów Amerykanie odwoływali je jako nietrafne", pisze "Trud".

Tuż po zamschu były wiceminister obrony Ilja Marinow, ojciec ówczesnego dowódcy batalionu płka Petko Marinowa, oskarżył Polaków o zdradzenie Bułgarów. Jednak w publikowanym w minionym tygodniu raporcie komisji Ministerstwa Obrony Bułgarii i Sztabu Generalnego, która badała okoliczności ataku, wyrażono podziękowanie ówczesnemu polskiemu dowódcy międzynarodowej dywizji w środkowo-południowej strefie w Iraku, generałowi Andrzejowi Tyszkiewiczowi i nie wysunięto żadnych zarzutów.

Po zamachu 62 żołnierzy z drugiej zmiany bułgarskiego kontyngentu zrezygnowało z udziału w misji. Obecnie w Karbali pełni służbę batalion bułgarski w zmniejszonym składzie 420 osób.