Zemsta czekisty

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nikt, kto szpiegował na rzecz ZSRR od rewolucji październikowej do czasów Gorbaczowa, nie może już żyć w przekonaniu, iż jego tożsamość jest bezpiecznie skrywana" - powiedział prof. Christopher Andrew,...
brytyjski historyk z Cambridge, autor opracowania tzw. archiwów Mitrochina, które ukazało się już drukiem w USA, a wkrótce trafi do księgarń w Wielkiej Brytanii. "Te niezwykłe dokumenty zawierają dane na temat działań KGB w dosłownie każdym państwie na Ziemi" - dodał. Treść książki "Miecz i tarcza", której fragmenty drukował ostatnio londyński "The Times", wywołała poruszenie po obu stronach Atlantyku. Rewelacje Wasilija Mitrochina, byłego archiwisty KGB, skłoniły brytyjskiego ministra spraw wewnętrznych do zarządzenia śledztwa mającego ustalić, jak służby bezpieczeństwa wykorzystały te niezwykle cenne materiały. Amerykańscy komentatorzy wagę książki "Miecz i tarcza" widzą nie tyle w zawartych w niej rewelacjach, ile w bogactwie szczegółów i w olbrzymim materiale dowodowym zgromadzonym przez Mitrochina podczas lat pracy w "najtajniejszym kręgu archiwów KGB, sowieckiego wywiadu, kontrwywiadu i zarazem policji politycznej". Materiały wykradzione przez Mitrochina, które FBI określiło jako "najbardziej szczegółowe i obszerne informacje szpiegowskie, jakie kiedykolwiek udało się pozyskać", rzucają nowe światło na wiele afer szpiegowskich, któ- re wstrząsnęły amerykańskim wywiadem i kontrwywia- dem bezpośrednio po wojnie i w latach późniejszych.
"Jako źródło szczegółów i danych o sowieckich operacjach wywiadowczych jest to kopalnia złota" - powiedział Paul Redmond, w przeszłości szef kontrwywiadu Centralnej Agencji Wywiadowczej. "W przeciwieństwie do innych książek i wspomnień opartych na osobistych doświadczeniach ("Miecz i tarcza") jest zbiorem dokumentów - tym, czego ludzie oczekiwali tak długo. Żadnych pogłosek, żadnych plotek. Prawda życia. Ludzie nie uwierzyliby, co KGB, stary KGB, próbował zrobić na Zachodzie. Teraz wiedzą, ponieważ jest to zbiór dokumentów, a nie wspomnienia czy przypuszczenia. Będą one miały miażdżący wpływ nie tylko na wyobrażenia o historii KGB, ale także na ocenę jej działalności przez Rosjan, którzy - niestety - nadal uważają, że KGB próbował ich jak najlepiej ochraniać przed Zachodem" - powiedział w programie "Night- line" sieci telewizyjnej ABC Oleg Kalugin, były agent wywiadu sowieckiego, najmłodszy generał w historii KGB, który zbiegł na Zachód. Wiarygodność dokumentów Mitrochina i tym samym książki napisanej wspólnie z Christopherem Andrew zwiększa fakt, że Mitrochin nie był podwójnym agentem ani płatnym, zwerbowanym współpracownikiem, ale dawnym ideowym "czekistą", który stopniowo tracił złudzenia i poprzez ujawnienie prawdy chciał się zemścić na instytucji, która stanowiła szkielet i istotę totalitarnego państwa.
Wasilij Mitrochin, 77-letni emeryt, mieszka obecnie w Wielkiej Brytanii w ukryciu, pod całodobową ochroną służb specjalnych. Wie, że w Moskwie wydano na niego potajemny wyrok. Od 1972 r. przez dwanaście lat był on archiwistą KGB. Podczas przenoszenia teczek do nowego budynku Mitrochin kopiował co ciekawsze dokumenty. Udało mu się przepisać tysiące stron przemyconych w skarpetkach, bieliźnie i butach z budynku, w którym pracował. W mieszkaniu chował skrawki pod podłogę, pod materac. Kierowała nim - jak sam wyznał w wywiadzie dla BBC - chęć pokazania światu, jak potworną machiną zła był system komunistyczny. W 1992 r., rok po rozwiązaniu KGB i przekształceniu go w kilka innych służb, Mitrochin postanowił uciec na Zachód. Najpierw poszedł do ambasady amerykańskiej w Rydze. Mówi, że spotkał się z reakcją odmowną, choć Amerykanie twierdzą, że sam nie przyszedł na kolejne spotkanie. Tak czy inaczej ostatecznie porozumiał się z Brytyjczykami. Dla służb Jej Królewskiej Mości informacje, które przekazał, były bezcenne.
Przed publikacją książki zredagowanej przez eksperta do spraw wywiadu, prof. Christophera Andrew, wydawca najwyraźniej chciał zaostrzyć apetyt czytelników, ujawniając wiele szczegółów prasie. 87-letnia Melita Norwood, wdowa żyjąca ze skromnej emerytury, została współpracowniczką KGB już w 1937 r.! Nadano jej pseudonim Hola. Przez 40 lat była dla ZSRR najcenniejszą kobietą szpiegiem - przekazywała Rosjanom cenne informacje na temat konstruowania broni jądrowej. W 1945 r. uzyskała dostęp do najcenniejszych danych. KGB zakazał jej zwierzania się z tego nawet mężowi. Była zbyt cennym szpiegiem. Do dziś jest dumna ze swojego postępowania: "Nie robiłam tego dla pieniędzy, ale żeby uniemożliwić upadek nowego systemu, który z wielkim trudem dał zwykłym ludziom pożywienie, służbę zdrowia i edukację. Uważałam, że dokumenty, do których miałam dostęp, mogą pomóc Rosji w dotrzymaniu kroku Anglii, Ameryce i Niemcom. Generalnie nie zgadzam się z ideą szpiegowania. Mój zmarły mąż nie pochwalał tego, co robiłam". Brytyjska opinia publiczna była zaszokowana informacją, że kontrwywiad - mimo że od 1992 r. wiedział o "drugim życiu" Norwood - nie poinformował o tym rządu. Wielu Brytyjczyków jest też oburzonych faktem, że Hola nie stanie przed sądem. Ann Widdecombe, minister spraw wewnętrznych w gabinecie cieni, powiedziała: "Nie można po prostu zmieść pod dywan 40 lat zdrady!".
W archiwum Mitrochina znaleziono dane na temat radzieckich schowków na Zachodzie, skrywających broń, materiały wybuchowe i radionadajniki. Penetrowano nie tylko państwa NATO. W Szwajcarii na przykład odkopano niedawno taki poradziecki schowek. Okazało się, że jest "zabezpieczony". Wybuchł, zanim zdołano dokładnie zbadać jego zawartość. Według prof. Andrew, w Rosji dokładnie wiadomo, gdzie jeszcze są takie schowki.


Archiwum Mitrochina FBI określiło jako "najbardziej szczegółowe informacje szpiegowskie, jakie kiedykolwiek udało się pozyskać"

W dokumentach przewiezionych do Anglii są cenne informacje na temat sposobów działania radzieckiego wywiadu. Można się z nich na przykład dowiedzieć, że szpieg o pseudonimie As, który w 1967 r. pracował jako inżynier aeronautyczny, przekazał Moskwie dane na temat concorda, a także samolotów VC-10 i Lockheed L-1011. Do roku 1980 prawie 8 proc. wiadomości radzieckiego wywiadu gospodarczego i naukowego pochodziło z Wielkiej Brytanii. W notatkach Mitrochina pojawiają się dane osobowe chemików, fizyków, biologów i innych naukowców ze strategicznych dziedzin. Ich pseudonimy to Mercury, Yung, Nagin, Saks, Dan, Cooper. Osoba o pseudonimie Hunt z brytyjskiej służby cywilnej, zwerbowana przez Melitę Norwood, żyje do dziś. Wielu innych umarło.
Sprawę archiwum Mitrochina bada specjalny komitet złożony z członków parlamentu pod przewodnictwem Toma Kinga, byłego ministra obrony w rządzie Margaret Thatcher. W ostatnim czasie brytyjski kontrwywiad dość regularnie trafia na łamy gazet w nie najkorzystniejszym kontekście. W sierpniu 1997 r. były agent David Shayler publicznie oskarżył MI5 o brak efektywności, marnotrawstwo, biurokrację i szerzący się wśród funkcjonariuszy alkoholizm. Wśród zarzutów wymienił zaprzepaszczenie szansy na zlikwidowanie Irlandzkiej Armii Republikańskiej na początku lat 90., bo kontrwywiad zajmował się wówczas śledzeniem posłów Partii Pracy. Tymczasem - jak wynika z archiwum Mitrochina - co najmniej dwóch nieżyjących już posłów laburzystowskich: Tom Driberg i Raymond Fletcher, było agentami Moskwy.
Dzięki materiałom Mitrochina, którymi wywiad brytyjski SIS podzielił się z CIA i FBI, udało się skazać Roberta Lipkę, szyfranta ściśle tajnej, specjalizującej się w wywiadzie elektronicznym National Security Agency. Lipka, który zerwał współpracę z KGB w 1967 r., został zatrzymany przez FBI w 1996 r. i skazany na 18 lat więzienia (szpiegostwo w Stanach Zjednoczonych nie ulega przedawnieniu). Informacje dostarczone przez Mitrochina pozwoliły na wznowienie bądź rozpoczęcie przynajmniej dwunastu dochodzeń.
Materiały Mitrochina potwierdzają rolę Aldricha Amesa, funkcjonariusza kontrwywiadu CIA, który przez dwanaście lat przekazywał supertajne informacje (w tym dane o tożsamości współpracowników wywiadu zachodniego w ZSRR) najpierw KGB, a następnie wywiadowi Rosji. Ames został zatrzymany w 1994 r. W zamian za współpracę z prowadzącymi śledztwo ocalił głowę i został skazany na dożywocie.
Dokumenty wykradzione przez Mitrochina z archiwów w dawnej siedzibie sowieckiego wywiadu na Łubiance i w nowej siedzibie w Jesieniewie koło Moskwy są gorzką pigułką do przełknięcia dla amerykańskiej lewicy. Burzą bowiem pielęgnowane wbrew licznym dowodom mity, że Julius i Ethel Rosenbergowie (straceni w 1953 r. za przekazanie ZSRR amerykańskich sekretów atomowych) padli ofiarą antykomunistycznej nagonki. Dokumenty Mitrochina potwierdzają także, że Alger Hiss, wysoki urzędnik Departamentu Stanu, doradca prezydenta Franklina D. Roosevelta w czasie kluczowej dla losów Polski konferencji jałtańskiej, był agentem sowieckim. W 1950 r. Hiss został skazany na pięć lat więzienia za składanie fałszywych zeznań. Zmarł w 1996 r., do końca utrzymując, że jest niewinny. Wywiadowi sowieckiemu powiodła się infiltracja wszystkich szczebli uwielbianej przez amerykańską lewicę administracji prezydenta Frankli- na D. Roosevelta. Autorzy książki wykazali, że istniała realna możliwość, aby stanowiska sekretarza stanu i ministra obrony w gabinecie F.D. Roosevelta zostały powierzone agentom Moskwy.


Od 1971 r. SB pod kierownictwem centrali KGB w Moskwie prowadziła akcję pod kryptonimem "Progress", której celem był kardynał Karol Wojtyła

Radziecki wywiad starał się też skompromitować prof. Zbigniewa Brzezińskiego, doradcę prezydenta Jimmy?ego Cartera ds. bezpieczeństwa państwa. KGB starał się wykorzystać różnice stanowisk w polityce wschodniej pomiędzy Zbigniewem Brzezińskim, a ówczesnym sekretarzem stanu Cy- rusem Vance?em, który - zdaniem władz na Kremlu - reprezentował bardziej pojednawcze stanowisko wobec imperium sowieckiego. KGB zamierzał wzmocnić pozycję Vance?a i doprowadzić do odwołania prof. Brzezińskiego ze stanowiska doradcy ds. bezpieczeństwa państwa. Dlatego centrala w Moskwie wydała wszystkim swoim agentom działającym w Stanach Zjednoczonych polecenie sprawdzenia, czy aby Zbigniew Brzeziński nie jest pochodzenia żydowskiego, czy ma konflikty ze swoimi podwładnymi i współpracownikami w Białym Domu, jaką ma opinię w polskim środowisku emigracyjnym i w końcu - pomysł najbardziej absurdalny - czy ma romans z amerykańską aktorką Candice Bergen. Prof. Brzeziński, cytowany przez dziennik "The Washington Post", nie był w stanie sobie nawet przypomnieć, czy kiedykolwiek spotkał Candice Bergen. "Pomysły takie - powiedział prof. Brzeziński - zmuszają do zastanowienia się nad głupotą KGB".
KGB kolportował również materiały o rzekomym homoseksualizmie Edgara H. Hoovera, szefa FBI, przedstawiał też Martina Luthera Kinga jako schlebiającego białym "Wuja Toma". Wywiad sowiecki starał się powiązać CIA z zamachem na prezydenta Kennedy?ego, rozpowszechniając paranoiczne teorie i fałszując list, który Lee Harvey Oswald miał napisać do agenta CIA Howarda Hunta.
Aż dwa rozdziały w liczącej 700 stron książce poświęcone są działalności KGB w Polsce. Mitrochin potwierdza, że już od 1971 r. prowadzona była akcja pod kryptonimem "Progress", której celem był kardynał Karol Wojtyła. Prowadziła ją polska SB, ale pod kierownictwem centrali KGB w Moskwie. Już po wyborze Karola Wojtyły na papieża rezydentura KGB w Warszawie chełpiła się, że "nasi koledzy z SB mają doświadczonych agentów w Rzymie, w Radiu Watykan, w sekretariacie papieża i w seminariach duchownych". Celem tych działań było nakłonienie Jana Pawła II do poparcia "pokojowego współistnienia i współpracy państw", czyli poparcia Moskwy w działaniach międzynarodowych. Co ciekawe, w żadnym dokumencie oglądanym przez Mitrochina nie ma śladów współpracy Ali Agcy z KGB podczas przygotowywania przez niego zamachu na papieża w 1981 r.
Wiele miejsca poświęca Mitrochin dokumentom związanym z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Okazuje się, że 21 listopada 1981 r. Breżniew wezwał gen. Jaruzelskiego, uznawanego przez Rosjan za niezdecydowanego, do podjęcia stanowczych kroków "wobec sił antysocjalistycznych". Prof. Andrew uważa, że KGB chciał, by Polacy myśleli, że jeśli nie zrobią tego, czego chce od nich Moskwa, to dojdzie do inwazji. "Taki blef był przekonujący, ponieważ Rosjanie dokonali inwazji na Węgry w 1956 r., Czechy w 1968 r. i Afganistan w 1979 r. Jednak w sytuacji, gdy toczyła się wojna w Afganistanie, potajemnie postanowili, że nie mogą ryzykować konieczności stłumienia w Polsce powstania na szeroką skalę" - stwierdza autor "Tarczy i miecza".
Czy rewelacje Mitrochina można uznać za całkowicie wiarygodne? Niektórzy znawcy problemu nie kryją wątpliwości. Nieufny wobec wszystkich KGB mógł preparować fałszywki nawet we własnych archiwach. 


Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.