Rodzice wybaczyli a prezydent?

Rodzice wybaczyli a prezydent?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rodzice dziewczyny, która próbowała ich zabić, by odziedziczyć samochód, mieszkanie i pieniądze, chcą prosić prezydenta o jej ułaskawienie. Irmina G. odsiaduje w tej chwili karę 15 lat więzienia.
We wtorek sąd Okręgowy w Legnicy negatywnie zaopiniował ich prośbę. "Nie zamyka to drogi do ułaskawienia. Sąd pierwszej instancji, który skazał Irminę G. przekazał teraz sprawę wraz ze swoją negatywną opinią do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Gdyby również tam wydano negatywną opinię, to prośba o ułaskawienie nie będzie rozpatrywana" - poinformował Jerzy Kula, rzecznik Sądu Okręgowego w Legnicy.

Proces Irminy G. był jedną z najgłośniejszych i najbardziej bulwersujących spraw sądowych w regionie legnickim. Prokuratura przypisała dziewczynie "planowe i zdesperowane działanie" prowadzące do wymordowania rodziny. "Nie wiem, jak komuś może przyjść do głowy pomysł zgładzenia rodziny, jaką trzeba żywić nienawiść, żeby mieć taki upór i wciągnąć w swój misterny plan taką grupę osób" - mówiła podczas procesu prokurator.

24 kwietnia 2001 roku Sąd Okręgowy w Legnicy skazał 20-letnią wówczas licealistkę z Głogowa na 15 lat więzienia za to, że w 1999 roku zleciła zabójstwo własnej rodziny, ponieważ chciała odziedziczyć samochód, mieszkanie i oszczędności.

Karę w tym samym wymiarze sąd orzekł wówczas wobec dwóch młodych mężczyzn, oskarżonych o to samo, co Irmina G., przestępstwo: usiłowanie zabójstwa trzech osób. Na 5 lat więzienia sąd skazał dwie szkolne koleżanki Irminy, Annę S. i Justynę O., za pomaganie w planowaniu i realizacji zbrodni. Ostatnia z oskarżonych, Katarzyna G., która wiedząc o planie zgładzenia rodziny G., nie poinformowała o tym policji, otrzymała karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.

Do próby zabójstwa doszło w nocy z 19 na 20 listopada 1999 roku w Głogowie. Wieczorem Irmina G. wsypała pokruszone tabletki nasenne do kawy matki i herbaty, którą zrobiła ojcu. W nocy, gdy plan miał zostać zrealizowany, wyszła z domu pod pretekstem spaceru z psem. Na miejscu czekali już na nią Łukasz J. i Andrzej R., którzy mieli dać klucz od domu wynajętemu zabójcy.

W rzeczywistości mieli przygotowane kominiarki, rękawiczki i  nóż. Mężczyźni wzięli klucze od Irminy, w klatce minęli się z jej matką, która, zaniepokojona nieobecnością córki, wyszła, aby jej poszukać. Niedoszli zabójcy zadali cios w szyję ojcu Irminy. Ten ocknął się i zaczął się szamotać z przestępcami. Jego wołanie o  pomoc usłyszał brat Irminy. Przestraszeni przestępcy uciekli chwytając saszetkę z zawartością 6 tys. zł i 2 tys. marek.

Potem młodzi ludzie wyjechali planując, że wobec nieudanego ataku na rodzinę G. upozorują porwanie Irminy i zażądają za nią okupu. Również ten plan się nie powiódł, bowiem wszyscy zostali w  kilka godzin później zatrzymani przez policję.

W zakładzie karnym Irmina G. urodziła córkę. Rodziną zastępczą dla dziecka są rodzice Irminy, którzy przez cały proces podkreślali, że wierzą w niewinność córki.

oj, pap