Bush rusza do boju

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent USA George W.Bush w Los Angeles zainaugurował swoją kampanię wyborczą, po raz pierwszy personalnie atakując kandydata Demokratów, Johna Kerry'ego.
Kerry we wtorek przypieczętował swą nominację, zwyciężając w  prawyborach w dziewięciu stanach USA.

Wyjątkowo szybkie rozstrzygnięcie wyścigu do nominacji prezydenckiej na korzyść Johna Kerry'ego jest miarą zjednoczenia Demokratów wokół nowego lidera, z którym wiążą nadzieję na  zwycięstwo w tegorocznych wyborach.

Bush natychmiast przystąpił do kontrofensywy, podważając strategię Kerry'ego w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego i  gospodarki. "Kerry spędził 20 lat w Kongresie; ma tam na swoim koncie pewne osiągnięcia" - przyznawał Bush w Los Angeles, jednocześnie zarazem zarzucając senatorowi, iż potrafi w każdej sprawie zmieniać zdanie. Dodał też, że "Puste słowa Kerry'ego na  temat miejsc pracy i izolacji gospodarczej nie sprawią, by  ktokolwiek znalazł zatrudnienie".

"Jestem gotów do tej kampanii" - zaznaczył Bush. "Mój przeciwnik nie zaoferował wiele w kwestii strategii doprowadzenia do  zwycięstwa w wojnie z terroryzmem czy sposobów ożywienia naszej gospodarki. Jak do tej pory z tej strony słyszymy tylko wiele utyskiwań i słów pełnych goryczy" - powiedział prezydent USA.

W czwartek w 16 amerykańskich stanach po raz pierwszy pojawią się telewizyjne programy wyborcze Busha, w których prezydent USA prezentowany jest jako doświadczony przywódca na trudne czasy. W  najbliższych dwu dniach Bush odwiedzi szereg miejscowości w  Kalifornii.

Bush zebrał na swą kampanię wyborczą już 150 mln dol. W środę w  Los Angeles zyskał dalsze 800 tysięcy dol. lub więcej - podaje agencja Reutera.

We wtorek wieczorem Bush telefonicznie pogratulował Kerry'emu nominacji. Jak podał środowy "Washington Post", prezydent przyznał w rozmowie z korespondentami, że uważa senatora za bardzo groźnego przeciwnika. Z sondaży wynika, że gdyby wybory odbyły się dziś, Kerry nieznacznie pokonałby Busha. Powodem są kłopoty z gospodarką i trudności USA w Iraku.

Wybory odbędą się jednak dopiero za osiem miesięcy i - jak zgodnie uważają komentatorzy - przez ten czas wiele jeszcze może się zmienić.

oj, pap