Damy Azji

Dodano:   /  Zmieniono: 
W wielu państwach Azji równouprawnienie płci wciąż pozostaje tylko pustym hasłem
W tradycji, która nakazuje nawet oddzielne pranie odzieży mężczyzn i kobiet, kariera polityczna przedstawicielek płci pięknej może się wydawać wręcz niemożliwa. Tymczasem w państwach azjatyckich co jakiś czas powtarza się charakterystyczny scenariusz: po tragicznej śmierci szefa państwa lub przywódcy partii następczynią zostaje jego żona lub córka. Według tradycji hinduskiej, wdowom nie przystoi ponownie wstępować w związek małżeński. Mają dwa wyjścia: albo pogrążyć się w samotności, albo zająć się tym, co robił ich mąż lub ojciec. To drugie rozwiązanie wybrały startujące w tegorocznych wyborach Sonia Gandhi (w Indiach) i Megawati Sukarnoputri (w Indonezji)

W Azji rządy spadkobierczyń politycznych dynastii mają już swoją tradycję. Na czołowych państwowych stanowiskach zasiadały wcześniej między innymi Indira Gandhi (teściowa Sonii) w Indiach, Benazir Bhutto w Pakistanie i Corazon Aquino na Filipinach. Nie wszystkie azjatyckie przywódczynie są postaciami charyzmatycznymi, pasującymi do wizerunku ?świętej męczennicy?. Ich urodziwe oblicza, powielane w tysiącach egzemplarzy, są skuteczną reklamą spraw, o które walczą, a nawet atrakcyjną wizytówką państwa. Wszystkie reprezentują powszechnie szanowane rodziny o wieloletnich tradycjach politycznych. I właśnie w tym tkwi główna przyczyna ich potęgi; społeczeństwo widzi w nich odbicie dawnych przywódców - ich ojców, mężów, teściów. Oprócz tego, że noszą znane nazwiska, wspólną cechą azjatyckich dam polityki są wypisywane na sztandarach hasła wyzbycia się przemocy, bliskie ideałom Mahatmy Gandhiego.
Znana z pacyfistycznych przekonań jest zwłaszcza Aung San Suu Kyi - córka największego bohatera Birmy, Aung Sana, którego pomniki stoją w birmańskich parkach. Ta żona oksfordzkiego profesora tybetologii, sama też szczycąca się oksfordzkim dyplomem, dziesięć lat temu opuściła bezpieczną Anglię, żeby odwiedzić w Birmie śmiertelnie chorą matkę. Zdecydowała się wtedy zostać na stałe i walczyć z dyktaturą generałów. Suu Kyi chętnie odwołuje się do poglądów Gandhiego i Martina Luthera Kinga, usiłuje też wcielać je w życie. Przez parę lat, aż do roku 1995, trzymana była w areszcie domowym, zresztą nawet póęniej jej sytuacja zmieniła się jedynie formalnie. Spokojnie znosiła uwięzienie i bez emocji reagowała na stałą obecność pilnujących jej żołnierzy. Nie namawiała społeczeństwa do walki, lecz do pokoju. Birmańczycy zaś przychodzili pod jej dom-więzienie, by zobaczyć chodzącą po ogrodzie swoją ?Panią?, jak ją powszechnie nazywają, i usłyszeć parę słów wypowiedzianych przez kobietę, którą wielu uważa wręcz za żyjącą świętą.
?Mówi jasno i logicznie. Nie dała się przekupić możliwością wyjazdu za granicę, który wepchnąłby ją w niebyt i ciszę. Jest nadzwyczajnym przykładem siły bezsilnych? - pisał Vaclav Havel w uzasadnieniu nominacji Suu Kyi do Nagrody Nobla, którą otrzymała w 1991 r. Te słowa trafnie opisują ęródło powodzenia azjatyckich kobiet zaangażowanych w politykę. Poparcie społeczeństwa starają się zdobyć spokojem, mądrością i prostotą przesłania.
Jednakże nie wszystkie azjatyckie przywódczynie są tak ubóstwiane jak Suu Kyi. Niektóre z nich dały się poznać także z mniej chwalebnej strony. Nazwisko Benazir Bhutto, pierwszej kobiety, która została premierem w muzułmańskim kraju, kojarzy się głównie z aferami korupcyjnymi i niezliczonymi procesami sądowymi. Mało kto zaś pamięta o zmianach, jakie wprowadziła w Pakistanie za swoich rządów. Gdy w 1988 r. Benazir została premierem Pakistanu, miała zaledwie 35 lat i była w tym czasie najmłodszym na świecie szefem państwa.
Z pewnością w dojściu do władzy pomogło jej doskonałe wykształcenie (kolejna wspólna cecha wszystkich azjatyckich przywódczyń) oraz rodzinna tradycja. Ojcem Benazir był bowiem Zulfikar Ali Bhutto, w latach 70. prezydent, a następnie premier Pakistanu, stracony póęniej na polecenie generałów. Po jego śmierci rozpoczęła się między Benazir a Murtazą, jej popieranym przez matkę bratem, prawdziwa walka o władzę w Pakistańskiej Partii Ludzi. Cały kraj z uwagą śledził rodzinne potyczki, niejednokrotnie przypominające odcinki telenoweli. Dlatego też, gdy Murtaza zginął, Benazir i jej mąż, Asif Zardari, zostali uznani za głównych podejrzanych.
To był zaledwie początek zarzutów pod adresem byłej premier Pakistanu, która dwukrotnie sprawowała ten wysoki urząd i dwukrotnie też była zawieszana w swoich obowiązkach z powodu oskarżeń o korupcję i nadużycie władzy. Niektórzy twierdzą nawet, że Benazir Bhutto była zamieszana w handel narkotykami. Zwolennicy byłej premier mówią z kolei, że rzekome przestępstwa zostały wymyślone w celu zdyskredytowania jej partii.
Z krytyką społeczną, choć w znacznie mniejszej skali, spotkała się też Megawati, stojąca na czele indonezyjskiej Partii Demokratycznej i ubiegająca się w nadchodzących wyborach o urząd głowy państwa. Córka legendarnego pierwszego prezydenta kraju, Sukarno, jest przez wielu krytykowana za nieudzielenie poparcia antysuhartowskim demonstracjom w maju ubiegłego roku oraz podczas listopadowych protestów studenckich. Megawati broni się jednak, twierdząc, że lepiej powstrzymać się od gwałtownych działań, nie odpowiadać agresją na agresję. Wciąż pozostaje dla swoich rodaków symbolem odnowy po suhartowskim reżimie. Nie bez znaczenia jest fakt, że jej ojciec został obalony przez znienawidzonego Suharto. I właśnie dlatego Indonezyjczycy są gotowi pozwolić, by rządziła nimi kobieta, i to daleka od ortodoksyjnej religijności, bardzo rzadko przykrywająca włosy chustą.
Są jednak pewne granice, których kobieta nie może przekroczyć, nawet jeśli jest przywódczynią kraju. Przekonała się o tym Indira Gandhi - jedyne dziecko pierwszego premiera Indii Jawaharlala Nehru. Doprowadziła do międzykastowego mezaliansu, wychodząc za mąż za parsa. Zbrukanej związkiem z parsem przywódczyni kraju nie pozwolono nawet wejść do hinduistycznej świątyni. Dynastia Gandhich - zarówno zamordowana w 1984 r. przez własnych ochroniarzy Indira, jak i Sonia, jej synowa i wdowa po Rajivie - miała i ma śmiertelnych wrogów w sikhijskich terrorystach. Indira Gandhi, kobieta rządząca prawdziwie ?męską? ręką i posyłająca do więzienia swoich rywali politycznych, wydała rozkaz szturmu na świątynię, w której ukrywali się sikhijscy ekstremiści. Oni zaś w odwecie przysięgli zemstę na całym klanie Gandhich.
Wdowa po Rajivie Gandhim jest najbardziej nietypową spośród wszystkich kobiet azjatyckiej polityki. Przede wszystkim dlatego, że jest Włoszką, co wielokrotnie podkreślają jej przeciwnicy z Indyjskiej Partii Ludowej (BJP). Sonia Maino-Gandhi, zwana ?włoskim kopciuszkiem?, córka drobnego włoskiego przedsiębiorcy spod Turynu, nie od razu zgodziła się brać udział w indyjskiej polityce. Po śmierci męża odsunęła się od świata polityki, poświęcając się charytatywnej działalności w założonej przez siebie Fundacji im. Rajiva Gandhiego. Na czele Partii Kongresowej stanęła dopiero kilka lat póęniej, na prośbę członków partii, która opuszczona przez dynastię Nehru-Gandhi zaczęła tracić poparcie społeczeństwa.
Sonia swoim opanowaniem i pokorą tak bardzo przypomina wizerunek rodziny Gandhich, że wielu uważa ją wręcz za swoją - swadeshi. I chociaż pojawiają się głosy, że Włoszka (a więc obca - vadeshi) nie powinna rządzić Indiami, a przygotowany przez tygodnik ?India Today? sondaż przewiduje zdecydowane zwycięstwo konkurencyjnej BJP, dla sporej części Hindusów Sonia pozostaje symbolem dobroci i pokoju.
Jeśli zostałaby premierem, być może udałoby się jej zrobić dla Indii to, czego na Filipinach dokonała inna dama azjatykiej polityki - Corazon Aquino. Ta wdowa po zamordowanym działaczu politycznym Benigno Aquino również postanowiła kontynuować dzieło męża. W 1986 r. wygrała wybory prezydenckie. Pani Aquino, powszechnie nazywana Cory, wsławiła się wprowadzeniem pokojowych zmian, zwolnieniem więęniów politycznych i przywróceniem praw obywatelskich. ?Doszłam do władzy drogą pokojową i tak też będę rządzić? - zapowiedziała na początku swojej prezydentury.
Tegoroczna jesień będzie dla dwóch azjatyckich dam współczesnej polityki momentem przełomowym. Dopiero jednak wyniki wyborów pokażą, czy tym razem Indonezyjczycy i Hindusi są skłonni oddać ster rządów kobietom. operacji.

Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.