Kamikadze Basajewa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Obraz rejestrowany amatorską kamerą wideo chwilami traci kolor i jaskrawość
Ale nawet na wyblakłym ekranie bez trudu można rozpoznać bohatera wszystkich ostatnich wojen na północnym Kaukazie. Szamil Basajew trzyma w ręku kartkę. Powolnym, lekko skrzypiącym i bardzo wyrazistym głosem odczytuje wyrok: ?Za zdradę Czeczeńskiej Republiki Iczkeria (tu pada nazwisko) zostaje skazany na najwyższy wymiar kary - rozstrzelanie?. Kamera przesuwa się w stronę człowieka stojącego przy drzewie ze związanymi z tyłu rękami. To niedawny szef administracji powiatu Wiedieno w Czeczenii. Słychać serie z karabinu maszynowego. Ofiara pada, zwijając się w śmiertelnych konwulsjach.
Scenę egzekucji rejestrowali ludzie Basajewa, a pokazała ją rosyjska telewizja. To jeden z epizodów propagandowej wojny, drugiego frontu w walce islamistów z rosyjskim państwem. Tym razem Rosjanie nie popełnili błędu z czasów wojny z Czeczenią rozpętanej w 1994 r. i zakończonej w 1996 r. Teraz żaden rosyjski dziennikarz nie próbuje nawet usprawiedliwiać rebeliantów. Bo to, co się dzieje na Kaukazie, straciło jakikolwiek odcień walki wyzwoleńczej. Nie ma już uciśnionych i najeędęców. Są tylko bandyci i ich ofiary. Tamtą wojnę wywołała Moskwa. Tę - ludzie zwani umownie terrorystami albo islamistami. Nie wiadomo dokładnie, kto za nimi stoi. Znane są tylko nazwiska ludzi, którzy są ich zbrojnym ramieniem. Postrach Rosji Szamil Basajew i Emir ibn al-Chattab, Jordańczyk z koneksjami w świecie arabskich ekstremistów.
Szamil Basajew mówi z akcentem, ale jego rosyjski jest nienaganny. W Moskwie przyszły wróg publiczny numer jeden pojawił się w połowie lat 80. Chciał studiować prawo, a potem ?łapać i skazywać bandziorów?, tak jak uczył go ojciec - komunista. Ogarnęło go zdumienie i oburzenie, kiedy okazało się, że aby dostać się na studia prawnicze, trzeba dać łapówkę. W rezultacie trafił na wydział geodezji, uczył się i pracował. Po drugim roku rzucił naukę i zarobił pierwsze duże pieniądze na handlu komputerami. Ale biznes też nie stał się jego powołaniem. Basajew zadłużył się, narobił sobie wrogów i wrócił do Czeczenii. Tam staje się bojownikiem Konfederacji Narodów Kaukazu.
Sława przychodzi szybko. W listopadzie 1991 r. wraz z dwoma wspólnikami porywa samolot w rosyjskim kurorcie Mineralne Wody. Tu-154 ląduje w Turcji. Po negocjacjach z tureckimi władzami porywacze w zamian za zwolnienie zakładników mogą wolno wrócić do Groznego. Basajew zaczyna wierzyć w swoją wielkość i nietykalność. Startuje nawet w pierwszych wyborach prezydenckich, ale przegrywa z Dżocharem Dudajewem. Rozgoryczony wyjeżdża do Abchazji. Jako dowódca wojsk Konfederacji Narodów Kaukazu walczy z Gruzinami po stronie Abchazów. Świadkowie jego wyczynów podkreślają wyjątkowe okrucieństwo Basajewa. Mówią, że jego batalion ma na sumieniu życie kilku tysięcy gruzińskich cywilów.
Potem była wojna w samej Czeczenii i brawurowa akcja w Budionnowsku. Cała Rosja pamięta ówczesnego premiera Czernomyrdina rozmawiającego z Basajewem przez telefon. Wcześniej budionnowski szpital szturmowały rosyjskie jednostki, ze słynnym oddziałem specjalnym ?Alfa? na czele. Bezskutecznie. A Basajewowi znów pozwolono spokojnie odejść. Kolumna autokarów z zakładnikami i czeczeńskimi bojownikami bezpiecznie dotarła do Wiedieno, rodzinnej wsi Basajewa.
Dzisiaj w Moskwie też pojawiają się głosy, że z islamistami trzeba się dogadać. Jurij Szczekocichin, deputowany do Dumy, utrzymuje, że dagestańscy snajperzy kilka razy mogli zabić Basajewa i Chattaba podczas ostatnich walk, ale z Moskwy płynęły rozkazy ?nie strzelać?. Szczekocichin był w Dagestanie i - jak mówi - wie wszystko z pierwszej ręki.
Po serii terrorystycznych zamachów w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku premier Putin zapowiada ?zdławienie gada?. Moskiewskie dzienniki tymczasem publikują zapisy rozmów telefonicznych bankiera prezydenckiej rodziny Borysa Bieriezowskiego z jednym z czeczeńskich przywódców - Mowładi Udugowem. Wynika z nich jasno, że szarą eminencję Kremla i czeczeńskiego propagandystę łączą interesy polityczne i finansowe. Wcześniej we Francji z Basajewem spotkał się szef prezydenckiej administracji Aleksander Wołoszyn. O czym rozmawiali, rzecz jasna, nie wiadomo. Wkrótce potem doszło do rebelii w Dagestanie.
Politycy w Moskwie zawsze wykorzystywali sytuację na Kaukazie do swoich politycznych rozgrywek, a wespół z niektórymi generałami zbijali tam wielkie kapitały. Wszystkie kaukaskie wojny ostatnich lat, począwszy od konfliktu o Górny Karabach, żywiły się intrygami moskiewskich Machiavellich, a podczas nich strzelały karabiny i armaty sprzedawane potajemnie z arsenałów rosyjskiej armii. Teraz w blokach mieszkalnych rosyjskich miast wybuchają tony materiałów wybuchowych, wyprodukowanych w rosyjskich fabrykach zbrojeniowych.
?W islamie rozumianym jako nurt religijny nie ma niczego, co usprawiedliwiałoby akty terroru skierowane przeciwko niewinnym obywatelom. Jedni terroryści tłumaczą swe działania Koranem, inni - egzotycznymi odłamami chrześcijaństwa, jeszcze inni - imieniem Marksa i Lenina. Ale ani światowe religie, ani Karol Marks nie ponoszą odpowiedzialności za konkretne zamachy? - uważa Borys Makarenko, politolog i specjalista od Bliskiego Wschodu. Postrach w rosyjskich miastach sieją Basajew i Chattab. Jordańczyk znany jest także jako ?jednoręki Achmed? (ma okaleczoną prawą dłoń) albo ?Czarny Arab?. Walczy już od piętnastu lat i jest mu obojętne, gdzie i przeciwko komu. W Afganistanie stał na czele jednego z oddziałów mudżahedinów walczących z wojskami radzieckimi. W Iraku wojował z Amerykanami. Był instruktorem w obozach w Pakistanie. W Czeczenii ma kilka ośrodków, gdzie szkoli prywatną armię, tzw. islamskich rebeliantów. We wsi Sierzen Jurt znajduje się ośrodek szkoleniowy noszący niewinną nazwę ?Instytut Kaukaski?. Średni wiek jego adeptów wynosi 16-17 lat. Cały kurs szkoleniowy składa się z trzech dwumiesięcznych cyklów. Bojownicy opuszczający ?instytut? w ocenie rosyjskich ekspertów w niczym nie ustępują komandosom rosyjskiego specnazu. Z tą tylko różnicą, że mają silniejszą motywację do walki i wyższe morale. Niedawno Basajew obwieścił, że przygotowuje do akcji oddział ok. 400 gotowych na wszystko bojowników.
?Czeczeni bardzo liczyli na to, że przez ich kraj przechodzić będzie rurociąg, przez który transportowana byłaby ropa z dna Morza Kaspijskiego. Teraz zrozumieli, że ?rury? nie będzie, a zatem nie będzie również pieniędzy. Innych ęródeł utrzymania nie mają. A jeśli nie ma pieniędzy, to potrzebna jest wojna? - mówi komentator rosyjskiej telewizji Piotr Fiodorow.
Chattab i Basajew przygotowują się do nowej wielkiej wojny. Rosja pozostaje bezsilna wobec terrorystów. Z Gruzji i Azerbejdżanu do Czeczenii docierają transporty broni i najemnicy z krajów islamskich. Premier Putin mówi, że w kaukaskiej republice kilkakrotnie gościł Osama bin Laden. Rosjanie sami są sobie winni - do sytuacji panującej na Kaukazie doprowadziła polityka Kremla. Teraz w Moskwie poszukuje się recepty na ?kaukaską chorobę? rosyjskiego państwa. I znów przeważają pomysły - jak to określa Makarenko - ?na poziomie świadomości małego dziecka, które wierzy, że kiedy zamknie oczy, to na całym świecie zapanuje ciemność?. Jeden z nich zakłada uznanie niepodległości Czeczenii i stworzenie na granicy z tym krajem ?szczelnego kordonu sanitarnego?. Ale jak sobie wyobrazić betonową ścianę, czy nawet zasieki z drutu kolczastego przechodzące przez górskie szczyty? Tymczasem rosyjskie samoloty znów bombardują czeczeńskie wsie. Ale nowej wielkiej wojny nie będzie. Chyba że ktoś, jakiś potentat w Moskwie poczułby się tak, jak Chattab i Basajew, dla których wojna oznacza gwarancję bytu. 

Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.