Gospodarka czy pensjonat?

Gospodarka czy pensjonat?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Żądanie dodatkowych pieniędzy, gdy krajowy popyt rośnie szybciej niż krajowy produkt, nosi znamiona dywersji gospodarczej
O konsekwencjach awanturnictwa ekonomicznego, zaniechania niezbędnych zmian i reform napisano już chyba wszystko. W zasadzie nie wypada w wielkonakładowym tygodniku, czytanym głównie przez osoby dysponujące przyzwoitym stanem wiedzy i umysłu, wracać do spraw elementarnych. Usprawiedliwieniem autora jest jedynie nadzieja, że ,,repetitio est mater studiorum", że coś z tego trafi również pod strzechy, a także do marksistów uparcie negujących fakty.

Warszawska manifestacja 24 września stała się swoistą syntezą postaw i żądań tych, do których nie docierają elementarne prawdy. Firmuje je wianuszek prowodyrów, których nie sposób posądzić o brak elementarnej wiedzy o gospodarce. Tym, co jednoczy kontestatorów różnej maści - od Andrzeja Leppera aż do skądinąd zasłużonego profesora Karola Modzelewskiego - jest hasło: Balcerowicz musi odejść! Przypomnijmy od razu, że w swym ostatnim artykule ,,Komu zabrać, komu dać?" (,,Gazeta Wyborcza" z 27.09.1999 r.) prof. Modzelewski stwierdza, że pryncypia liberalizmu ,,nie są prawdami nauki, lecz propagandowymi sloganami (...) i są odporne na doświadczenie". Natomiast państwa opiekuńcze w Europie Zachodniej ,,zminimalizowały nędzę". To, że w ciągu ostatnich 20 lat w USA powstało 30 mln nowych miejsc pracy, co pozwoliło zredukować bezrobocie do 4 proc., podczas gdy w Europie Zachodniej stopa bezrobocia nie może spaść poniżej 10 proc., wyraźnie nie dociera do świadomości profesora. Podobnie jak fakt, że USA, które poniosły największe nakłady na wyścig zbrojeń w minionych dziesięcioleciach, wykazują dziś nadwyżkę budżetową, przeznaczaną w ogromnej mierze na cele socjalne, podczas gdy Europa Zachodnia tonie w długu publicznym i musi odchodzić od dotychczasowej polityki. Nie zauważył też prof. Modzelewski manifestu Blaira i Schrödera. Wolał natomiast napisać: ,,argument, że plan Balcerowicza po okresie wyrzeczeń przyniósł poprawę gospodarki i wzrost dochodów jest statystycznie prawdziwy" (podkr. moje - WW), co ma swój aż nadto przejrzysty wydźwięk. Przy takim zapleczu naukowym trudno się dziwić sukcesom kontestatorów. Dla nich sprawa jest prosta. Chodzi o więcej pieniędzy, których nie chce dawać w dostatecznej ilości strażnik finansów publicznych. Budżet powinien gwarantować zakup kiepskich produktów rolnych po cenach wyższych od światowych. Ten sam budżet powinien oczywiście nadal finansować wypłaty emerytur rolniczych, które co roku kosztują podatników 13-14 mld zł. Budżet powinien oczywiście nadal pokrywać miliardowe straty kopalń węgla, utrzymywać te ,,trupy" przy życiu i zapewniać ich załogom najwyższe płace. Górników przecież nie interesuje fakt, że do każdej eksportowanej tony węgla podatnicy dopłacają kilkadziesiąt złotych. Naturalnie państwo powinno zamówić w przemyśle zbrojeniowym wyroby, których już nikt nie chce, tolerować niezdolność hutnictwa do produkcji stali jakościowej, którą trzeba importować, a także chronić rozsypujące się cukrownie, bo to cenny majątek narodowy. Wszystko to przy deficycie budżetowym wynoszącym właśnie tyle, ile dotacja do emerytur rolniczych i przy długu publicznym sięgającym 250 mld zł.
Tak, proszę Państwa, najłatwiej po prostu nie przyjąć do wiadomości ani faktów, ani stanu wiedzy o pieniądzu, o finansach publicznych. Najlepiej udać, że się nie wie o wycofaniu się Europy Zachodniej z jej polityki społecznej, a zwłaszcza rolnej. Wyciąga się natomiast z lamusa tzw. teorię ,,suchej gąbki", postulującą większe ,,nasycenie" pieniądzem gospodarki poprzez zwiększenie deficytu budżetowego i obniżenie stóp procentowych. Wszystko to byłoby piękne, gdyby było prawdziwe i nie zostało negatywnie zweryfikowane. Żądanie dodatkowych pieniędzy, gdy krajowy popyt rośnie już szybciej niż krajowy produkt, gdy popyt ten jest finansowany szybko rosnącym kredytem konsumpcyjnym, przeznaczanym głównie na towary importowane, nosi znamiona dywersji gospodarczej.
Powiedzmy sobie wyraźnie, że gospodarka na dorobku, potrzebująca inwestycji, nie może być pensjonatem utrzymującym różnych uprzywilejowanych słabeuszy. Zabraknie bowiem wtedy pieniędzy dla rzeczywiście potrzebujących, godnych wsparcia i wymagających opieki.
Więcej możesz przeczytać w 41/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.