Z dopłatami na pół gwizdka

Z dopłatami na pół gwizdka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komisja Europejska ocenia, że Polska - na 44 dni przed akcesją - jest zaledwie w 55 proc. przygotowana do wypłaty dotacji przysługujących rolnikom.
Największy problem jest z rekrutacją i szkoleniem personelu.

"Nie ma sekundy do stracenia. Wszelka dodatkowa zwłoka może pozbawić rolników unijnego wsparcia lub narazić budżety narodowe na obowiązek zwrotu wypłaconych subwencji rolnych" - ostrzegł na konferencji prasowej w Brukseli komisarz UE ds. rolnictwa Franz Fischler.

Co prawda, miał na myśli prawie wszystkie państwa przystępujące do Unii, ale - jak zwracają uwagę jego współpracownicy - słabym pocieszeniem dla polskich rolników byłoby to, że nie dostaliby dotacji również ich odpowiednicy ze Słowacji (gotowość w 30 proc.), Węgier (w 50 proc.) czy Czech (w 55 proc.). Najbardziej zaawansowana jest Słowenia (w 70 proc.).

Pewnym pocieszeniem może być to, że gros wypłat przypada dopiero na koniec roku (dopłaty bezpośrednie), ale już w maju Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa powinna mieć akredytację, żeby móc przyjmować wnioski. Poza tym Agencja Rynku Rolnego musi być gotowa, żeby interweniować na rynku zgodnie z regułami unijnymi i wypłacać restytucje eksportowe.

Urzędnicy Komisji podkreślają, że stopień gotowości można szybko nadrobić. Najgorzej jest z rekrutacją i szkoleniem pracowników Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Według danych, którymi dysponuje Komisja Europejska, pracuje ich dziś 3935, a powinno być 6789. Prócz tego ARiMR powinna dysponować 7258 pracownikami sezonowymi. Nieco lepiej sytuacja wygląda w Agencji Rynku Rolnego - jest 1200 pracowników na 1500 potrzebnych.

Jeśli chodzi o skomputeryzowany "zintegrowany system zarządzania i kontroli" (ang. IACS), najlepiej jest z rejestracją działek rolnych, gorzej z bazą danych potrzebną do rejestracji wniosków i  z gotowością do prowadzenia kontroli w terenie.

Fischler poświęcił wiele czasu na polemikę z tymi, którzy uważają, że rolnicy z nowych państw członkowskich będą gorzej traktowani od kolegów z Piętnastki, i którzy zarzucają Unii, że  jeszcze usiłuje pogorszyć warunki wynegocjowane w grudniu 2002 roku w Kopenhadze.

Poinformował, że ambasadorowie Piętnastki zaakceptowali już propozycję Komisji Europejskiej w sprawie przystosowania Traktatu Akcesyjnego do reformy wspólnej polityki rolnej, w tym zastosowania "kopenhaskiego" schematu stopniowego objęcia nowych członków dopłatami bezpośrednimi w odniesieniu do dodatkowych dopłat do masła, mleka w proszku i roślin energetycznych.

Przeciwko temu premier Leszek Miller i minister rolnictwa Wojciech Olejniczak protestowali w specjalnych listach do swoich odpowiedników w krajach Piętnastki, domagając się pełnego wymiaru wszelkich nowych czy dodatkowych dopłat. Krytykowali także zamrożenie kwot (limitów) produkcji mleka do 2014 roku.

Piętnastka zignorowała jednak te protesty i w poniedziałek Rada (ministrów) UE formalnie przyjmie bez dyskusji decyzję przygotowaną przez ambasadorów. Informując o tym Fischler, określił protesty Polski i innych krajów przystępujących do Unii jako próby "nadużycia dyskusji w celu wznawiania bojów, których się nie da wygrać".

Zdaniem Fischlera, propozycja Komisji daje nowym państwom "duże, realne korzyści". Wymienił możliwość pełnego wykorzystania wynegocjowanych pułapów dopłat dzięki nowemu systemowi pojedynczej płatności (od hektara), zwolnienie z tzw. dyscypliny finansowej i  modulacji, znaczne uproszczenia administracyjne i tymczasowe zwolnienie z kontroli wdrożenia zaostrzonych reguł jakości produkcji, jej zgodności z przepisami o dobrostanie zwierząt, ochronie środowiska itp.

Zasada dyscypliny finansowej zakłada automatyczne cięcia wydatków rolnych w obecnych państwach członkowskich, jeżeli ich suma przekroczy ustalony z góry łączny pułap. A modulacja to stopniowa redukcja dopłat bezpośrednich w celu wygospodarowania środków na  pokrycie kosztów reform i na zwiększenie funduszy rozwoju wsi.

Co do kwot mlecznych, komisarz podkreślił, że zostały jednomyślnie uzgodnione w Kopenhadze, gdzie "nowe państwa członkowskie zrobiły niezły interes, gdyż Unia zrobiła duży wysiłek, żeby uznać im jak najwyższe historyczne poziomy produkcji". Kwoty opierają się bowiem w Unii na faktycznych mocach, a nie na nadziejach na przyszły wzrost produkcji.

Według Fischlera, "samo zastosowanie unijnych instrumentów wsparcia rynku - bez dopłat bezpośrednich - powinno pociągnąć za  sobą wzrost o mniej więcej 30 proc. dochodów rolniczych w ośmiu krajach przystępujących z Europy Środkowej i Wschodniej".

Ogólnie rzecz biorąc, "przystąpienie do Unii będzie miało liczne pozytywne efekty (dla rolników), które niestety są naumyślnie ignorowane przez przeciwników członkostwa" - oświadczył.

em, pap