Sześciu żołnierzy wraca z Iraku

Sześciu żołnierzy wraca z Iraku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sześciu żołnierzy z wielonarodowej dywizji pod polskim dowództwem wróci z Iraku z powodu syndromu "stresu pola walki", jakiego doznali podczas ciężkich starć z bojówkami Muktady al-Sadra w Karbali.
Wśród nich są także Polacy - powiedział dowódca brygady w Karbali, gen. Edward Gruszka, w której służyło sześciu żołnierzy. Dowództwo wielonarodowej dywizji pod polskim dowództwem w Iraku podało, że do kraju wróci sześciu Polaków.

"W czasie badań psychologicznych stwierdzono u nich zespół pourazowy pola walki - powiedział w Obozie Babilon rzecznik dywizji, podpułkownik Robert Strzelecki. - W warunkach polskiego kontyngentu wojskowego tu w Iraku nie jest możliwa efektywna kuracja, wobec tego komisja lekarska stwierdziła, że dla zdrowia pacjentów najlepiej będzie, jeśli opuszczą ten teren".

Żołnierze, którzy wracają do swoich krajów, brali udział w obronie siedziby lokalnych władz i więzienia. Według gen. Gruszki, ocalili wówczas życie wielu irackich policjantów. W najtrudniejszych dniach żołnierze z brygady sypiali po kilka godzin na dobę, albo wcale.

"W sytuacji potężnego stresu, walki, różni ludzie reagują rozmaicie. Kilku z nich doznało szoku psychicznego. Psychiatrzy i psychologowie zdiagnozowali u nich stres pola walki. Dla bezpieczeństwa tych żołnierzy i ich kolegów, zostaną oni przetransportowani do domów" - powiedział dowódca.

"Jeśli żołnierz walczy, jest ostrzeliwany, sam oddaje strzały, przeżywa sytuacje bardzo trudne, ekstremalne, mogą one spowodować zespół stresu pourazowego. To taka jednostka chorobowa, która manifestuje się bardzo silnym napięciem lękowym. Osoby, które przeżywają traumę, doświadczają licznych problemów natury psychologicznej, które wymagają interwencji specjalistycznej - psychologicznej i psychiatrycznej" - powiedziała kapitan Iwona Jurkiewicz-Lewandowska, psycholog pracująca w Obozie Babilon. "W praktyce taki żołnierz jest kierowany do kraju, a po leczeniu może z powodzeniem dalej działać. Tutaj na miejscu ze względu na specyficzną sytuację jest to po prostu niemożliwe" - dodała.

Po kilkudniowych ciężkich walkach, które rozpoczęły się blisko dwa tygodnie temu w miastach strefy środkowo-południowej Iraku, teraz sytuacja nieco się uspokoiła. W Krabali - w ocenie Gruszki -  da się ciągle odczuć napięcie, choć ataki nie są tak częste i tak intensywne, jak jeszcze przed kilkoma dniami. O ile jeszcze tydzień temu siły koalicyjne w Karbali były atakowane przez kilkusetosobowe grupy sadrystów, to teraz zwolennicy Sadra tworzą kilku-, kilkunastoosobowe grupy, które uaktywniają się przede wszystkim nocami i ostrzeliwują siły koalicji z granatników przeciwpancernych, moździerzy i karabinów oraz organizują zasadzki.

Na przykład w piątek zwolennicy Sadra zaatakowali policyjny patrol, chowając się za grupą kobiet i dzieci. "Policjanci nie mogli odpowiedzieć ogniem. Zginęło dwóch z nich, jeden został ranny. Napastnicy schowali się w meczecie" - powiedział Gruszka.

Jak mówi generał, obecnie w mieście trwa wyczekiwanie na rozwój wypadków w Nadżafie, wokół którego stacjonują wojska amerykańskie, gotowe do ataku na sadrystów.

em, pap