Krawczyk, bój się Boga!

Krawczyk, bój się Boga!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy AWS postanowiła uczynić nieśmiertelność (której nie jest szafarzem) kiełbasą wyborczą? I czy oznacza to, że obiecywane przez nią reformy dokonają się dopiero po naszej śmierci?
Telewizyjne programy wyborcze zawsze dostarczają mi rozrywki. Traktuję je jak na poły kabaretową paradę blagierów i nie obrażam się, jeśli po kilku miesiącach okazuje się, że większość składanych w nich obietnic nie zostaje spełniona. Czasem jednak - nawet przy takim sceptycyzmie - doznaję szoku i spadam z fotela. Tym razem zdarzyło mi się to przy okazji oglądania gwiazdorskiego wsparcia, jakiego udzielił AWS Krzysztof Krawczyk.

W wyborczym studiu pojawił się usadowiony na gustownej kanapie, która świetnie pasowałaby do salonu pani Dulskiej, otoczony wianuszkiem rodziny, składającej się głównie z małoletnich dzieci. Ucieszyłem się, widząc go w dobrej formie, bo przecież wychowywałem się na piosenkach Krawczyka. Zaledwie kilka dni wcześniej przesłuchiwałem taśmę, nagraną w latach dzieciństwa z radia, więc dobrze pamiętałem patriotycznie dźwięczny baryton piosenkarza śpiewającego z dziewczęcym chórkiem państwowotwórczą pieśń "Ukochany kraj, umiłowany kraj, ukochane i miasta, i wioski". Agitacyjny zapał wykazywany przez Krawczyka w obecnych wyborach świadczy dobitnie, że zdania nie zmienił i nadal kocha kraj, w którym żyje.
Ale dziś, po latach spędzonych w Ameryce, Krawczyk jest już "mężczyzną z przeszłością" i wie, co w życiu najważniejsze. W programie wyborczym AWS ujął to krótko, ale bardzo obrazowo. Przemówił mniej więcej w te słowa (cytuję ze zszokowanej pamięci): Uważam, że należy głosować na tych, którzy boją się Boga, a raczej, w których jest bojaźń boża. Im można zaufać. Zresztą wystarczy porównać. Co mówią nam inni? Że po śmierci zostanie z nas kupka prochu (tu pan Krzysztof wyciągnął lewą rękę i - poruszając palcami dłoni - zademonstrował, jak przesypuje się ulotny piasek). A co mówią ci, którzy mają bojaźń bożą? Że po śmierci czeka nas życie wieczne! W tej sytuacji to chyba oczywiste, kogo lepiej wybrać. Głosujcie na AWS!


Mentalność bazarowa (coś za coś; kupić, sprzedać, pohandlować) połączona z religijną pseudopokorą daje efekt gorszy niż disco polo

Logika trochę skrótowa, ale trafiająca do wyobraźni: trzeba trzymać z tymi, którzy zapewnią nam nieśmiertelność, bo lepiej od innych wiedzą, kogo należy się bać. Gdyby to był epizod z Monty Pythona, wszystko byłoby w porządku. Tyle że Krawczyk wcale nie żartował. Wręcz przeciwnie - robił wrażenie, że mocno wierzy w sens tego, co mówi. Obawiam się też, że wielu widzów wtórowało mu: O, właśnie, ma rację! Trzeba tak zagłosować, żeby sobie przy okazji załatwić życie wieczne... Nie zamierzam polemizować z prawdami Wiary, bo one nie nadają się do felietonowej polemiki, pragnę jednak zwrócić uwagę na niebezpieczną ludzką małość, jaka przy okazji tej sprawy wyciągnięta została na światło dzienne i okrutnie ośmieszona. Oto w kompromitująco szczery sposób przedstawiono nam wiarę interesowną. Nie w Boga, Dobro i Miłość, lecz w Ministerstwo Nieśmiertelności, w którym można sobie załatwić właściwe papiery, niczym "green kartę" do Ameryki!
Gdybym należał do władz AWS (ale, oczywiście, nie należę), zakazałbym emitowania wykładu Krzysztofa Krawczyka w przekonaniu, że marnuje on czas przeznaczony na programy wyborcze tego bloku. Gdybym był prymasem (ale, oczywiście, nim nie jestem, nie będę i nigdy nie mógłbym być), przeraziłbym się słów, których sens uderza w samą istotę chrześcijańskiej wiary: w bezinteresowną miłość. Gdybym był Krzysztofem Krawczykiem (ale, oczywiście, nim nie jestem i w ogóle nie umiem śpiewać), już nigdy nie wypowiadałbym się publicznie bez akompaniamentu orkiestry.
Mentalność bazarowa (coś za coś; kupić, sprzedać, pohandlować) połączona z religijną pseudopokorą daje efekt gorszy niż disco polo. Poniża tych, którzy wierzą w Boga nie dla pośmiertnych apanaży, lecz z potrzeby serca. Nieuczciwie gra z pragmatycznymi realistami próbującymi dzięki wiedzy i konsekwencji ciągnąć w górę naszą ekonomię. Wreszcie - urąga przyzwoitości. Co prawda telewizja zastrzegła, że nie odpowiada za treść ogłoszeń wyborczych, ale przecież ktoś z nich powinien się wytłumaczyć. Czy rzeczywiście AWS postanowiła w tym roku uczynić nieśmiertelność (której wszak nie jest szafarzem) kiełbasą wyborczą? Czy to program tego ugrupowania? I czy oznacza to, że obiecywane przez nie reformy dokonają się dopiero po naszej śmierci?
Wiem, pamiętam, że zaraz na początku tego felietonu napisałem, iż telewizyjne programy wyborcze to parada blagierów i tak też powinienem potraktować nieudany monolog niegdysiejszej gwiazdy polskiego popu. Ale skoro takie piramidalne głupstwa firmuje swoim szyldem potężna siła polskiej sceny politycznej, która coraz głośniej domaga się większego wpływu na telewizję publiczną, muszę zaprotestować. To przecież nie lapsus językowy, tylko skaza na myśleniu! Niebezpieczna, bo łatwo dająca się upowszechnić, choć trudno uwierzyć, by AWS na serio chciała sprzedawać naiwnym miejscówki do nieba.
A może błąd polegał na wstawieniu do studia owej kanapy? Może - siedząc na niej - każdy staje się panią Dulską? Już prawie słyszę jej wrzaskliwy głos: Krawczyk, bój się Boga!
Więcej możesz przeczytać w 42/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.