Niespotykanie spokojni alterglobaliści (aktl.)

Niespotykanie spokojni alterglobaliści (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przemarsz 3,5 tys. alterglobalistów przez centrum Warszawy, wbrew obawom organizatorów szczytu i mieszkańców stolicy, okazał się wręcz modelowo pokojową manifestacją.
Protest trwał od godz. 11 do 17. Przez prawie półtorej godziny protestujący zbierali się na Rondzie Zgrupowania "Radosław" (dawniej Rondo Babka) i tuż przed godz. 12.30 wyruszyli w kierunku centrum. Licząca ok. 7 kilometrów trasa biegła ulicami Jana Pawła II, Al. Solidarności, Marszałkowską, Świętokrzyską, Nowym Światem i Al. Ujazdowskimi do Kancelarii Premiera. Pochód poprzedzali policjanci w pełnym rynsztunku - w kaskach i z tarczami. Tuż za nimi szli bębniarze skandujący "Wojnie precz". W górze krążył helikopter.

"Kapitalizm zabija - zabijmy kapitalizm", "Szmal dla jednych - koszmar dla drugich" - takie transparenty nieśli uczestnicy demonstracji, obserwowani z okien przez mieszkańców okolicznych bloków i kamienic. Alterglobaliści krzyczeli w ich kierunku "Chodźcie z nami, nie bójcie się!". Na trasie przemarszu etapami wyłączana była trakcja elektryczna.

Do najgorętszej sytuacji doszło, gdy demonstrujący zobaczyli policyjne siły i barierki w pobliżu chronionej "strefy zero" przy Placu Bankowym. Grupa wmieszanych w tłum kibiców zaczęła obrzucać policjantów obelgami. Wówczas od zaczepiających policję odłączyli alterglobaliści. Chwytając się za ręce, stworzyli własny kordon, który odciągnął manifestujących od kibiców.

"I policja, i organizatorzy manifestacji zachowali się profesjonalnie. Należą im się słowa uznania" - ocenił Sławomir Cybulski z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, której współpracownicy monitorowali protest. Cybulski poinformował, że  nie zanotowano incydentów w ciągu całego protestu i nie ma "w  ogóle żadnych zastrzeżeń".

Tuż po godz. 14.00 manifestacja alterglobalistów minęła skrzyżowanie ulic Marszałkowskiej i Królewskiej, granicę strefy zero, od której hotel Sofitel Victoria, gdzie odbywa się Europejski Szczyt Gospodarczy, dzieli zaledwie kilkaset metrów. Protestujący zatrzymali się w tym miejscu na kilka minut. Podeszli pod barierek, wzdłuż których stał kordon policjantów, zabezpieczających ul. Królewską, i rzucali w ich stronę rolki papieru toaletowego i kawałki transparentów, skandując: "Jesteście do d... jak ten papier".

Około godz. 14.30 alterglobaliści dotarli pod budynek Ministerstwa Finansów przy ul. Świętokrzyskiej. Tutaj przed chronionym przez podwójny kordon policji budynkiem zatrzymali się, siadając na ulicy. Skandowali: "Złodzieje", "Wiwat Czeczenia, Palestyna!" oraz "Rząd do roboty za 600 złotych!" Przedstawiciel środowisk anarchistycznych Marek Kurzyniec przekonywał, że korporacje, które "traktują ludzi jak towar, wyzyskują ich i zwalniają, czerpią największe korzyści z aparatu przymusu i biurokracji, które są sługusami korporacji". "Precz z biurokracją, precz z korporacją" - odpowiadali mu zebrani. W tle słychać było syreny policyjne. Wcześniej demonstranci minęli budynek Narodowego Banku Polskiego, po drugiej stronie ulicy, pod którym się jednak się nie zatrzymali, a jedynie zwolnili.

Były dowódca GROM, doradca władz Warszawy do spraw bezpieczeństwa, płk Roman Polko, powiedział przed Ministerstwem Finansów: "Można tylko pogratulować organizatorom. Chciałbym, aby wszystkie manifestacje przebiegały w taki sposób".

Kilkadziesiąt minut później manifestacja minęła warszawską giełdę, by się zatrzymać i usiąść na ok. 10 minut na Placu Trzech Krzyży, na wysokości hotelu Sheraton. Tam anifestanci wygwizdali snajperów na dachu hotelu Sheraton i okolicznych budynków, a na styropianie zabezpieczającym budynek banku, namalowali spray'em hasła: "Rząd na bruk, bruk na rząd", "Spal radiowóz za Ożarów".

Zatrzymali się także pod pobliską ambasadą USA w Alejach Ujazdowskich, pilnowaną przez policjantów wyposażonych w tarcze i podwójny szereg barierek. Zebrani skandowali hasła: "Terroryści, złodzieje!", "Jankesi do domu!", "Po co ta  krew. Stop wojnie!", "Bush terrorysta", a do policjantów: "Rzućcie pałki, chodźcie z nami".

Po godz. 16 alterglobaliści dotarli przed Kancelarię premiera, skandując hasło "Każda władza żyć przeszkadza". Tu zatrzymali się na dłuższy postój. Jedni wykrzykiwali: "Złodzieje", inni tańczyli w rytm piosenek z filmu "Akademii Pana Kleksa". Wcześniej bawili się także na Placu na Rozdrożu przy muzyce dobiegającej z głośników ustawionych na czterech towarzyszących im platformach. Tuż przed godz. 17 ogłoszono zakończenie demonstracji.

Marek Kurzyniec (środowiska anarchistyczne) podziękował w imieniu organizatorów wszystkim uczestnikom manifestacji. "Będziemy tu zawsze, kiedy Wy będzie organizować ten głupi i nikomu niepotrzebny szczyt gospodarczy. Będziemy na ulicach, żeby walczyć o nasze prawa" - powiedział.

Cześć altergolbalistów na koniec zrobiła sobie pamiątkowe zdjęcia z policjantami i armatkami wodnymi w tle.

Arkadiusz Zajączkowski z Koalicji Grup Wolnościowych "Antyszczyt Wa 29" powiedział PAP, że manifestację uważa za "absolutny sukces". "Cieszę się, że udało się ją przeprowadzić w pokojowy sposób" - podkreślił.

Minister obrony Jerzy Szmajdziński, pełniący obowiązki szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, podkreślił, że  demonstracja alterglobalistów dowodzi, iż "sprzeciw może być zauważony bez agresywnych działań". "Być może właśnie od Warszawy zacznie się pokazywanie w sposób pokojowy poglądów na świat i jego przyszłość" - powiedział.

"Nie spodziewałem się aż tak dobrego przebiegu demonstracji" -  cieszył się wiceprezydent stolicy Władysław Stasiak. Dodał, że  "manifestacja była modelowa".

Pokojowy charakter manifestacji alterglobalistów może w pewnym stopniu pomóc przełamać stereotyp alterglobalisty-zadymiarza -  uważa prof. socjologii Andrzej Rychard z Uniwersytetu Warszawskiego. Podobnie sądzi lider Forum Inicjatyw Pozarządowych Jakub Wygnański. Zanim manifestanci wyruszyli na trasę, Marian Zagórny z Komitetu Protestacyjnego "Solidarności" Rolników Indywidualnych powiedział do manifestujących, że rolnicy obecni na demonstracji sprzeciwiają się wkraczaniu na wieś "obcego kapitału i korporacji finansowych", bowiem "zabierają one pracę setkom tysięcy rolników i, stawiając wielkie tuczarnie drobiu, niszczą środowisko".

Do protestu przyłączyli się też robotnicy zrzeszeni w  "Solidarności'80" z Zakładów im. Hipolita Cegielskiego z Poznania oraz przedstawiciele Federacji Bezrobotnych ze Szczecina.

Kilkuosobowa delegacja górników z wałbrzyskich biedaszybów z  własnym transparentem nie chciała iść w proteście razem z  socjalistami i anarchistami. "Nie ma mowy! Jak zobaczyłem te  czerwone flagi i usłyszałem Międzynarodówkę, to pomyślałem, że im wtłukę. Nie idziemy z nimi!" - krzyczał jeden z nich. Organizatorzy protestu natychmiast interweniowali. Grupa z  biedaszybów została wchłonięta przez grupę, która zapewniła, że  wśród nich nie ma "czerwonych".

W środę wieczorem alterglobaliści na "odprawie" na Polach Mokotowskich wybrali grupę porządkową, która miała nie dopuścić do  zamieszek i eliminować z tłumu prowokatorów takich zajść. Licząca 150 osób grupa wyróżniała się żółtą opaską na ramieniu.

***

Jeszcze w nocy z środy na czwartek organizatorzy protestu skarżyli się, że policja stosuje wobec nich nieuprawnione represje i próbuje zastraszyć. Powiedzieli, że do mieszkania ich współpracowniczki w podwarszawskim Milanówku, która w razie potrzeby ma świadczyć pomoc prawną alterglobalistom, bez stosownego nakazu weszło ok. 30 funkcjonariuszy policji. Dokonali oni przeszukania, w trakcie którego jednak nic nie znaleźli.

O represyjnej formie tego najścia świadczy, zdaniem alterglobalistów, to, że policjanci skuli kajdankami wszystkie przebywające w mieszkaniu osoby (było tam 11 osób, które przyjechały na protest m.in. z Białegostoku i Białorusi), a po mieszkaniu policjanci mieli poruszać się sami, częściowo bez udziału mieszkańców domu, którzy powinni być przy przeszukaniu.

"Nie możemy bagatelizować żadnych sygnałów, jakie do nas napływają w związku z protestem. Musimy wszystko sprawdzić" - wyjaśniał rzecznik stołecznej policji Mariusz Sokołowski. Nieoficjalnie ze źródeł policyjnych wiadomo, że policja miała sygnały, iż w mieszkaniu tym przygotowywane są na protest tzw. koktajle Mołotowa. Sygnały te jednak nie potwierdziły się, policjanci znaleźli w mieszkaniu puszki z farbą do malowania transparentów.

W nocy do Milanówka na wezwanie alterglobalistów przyjechał prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zapowiedział, że w czwartek wystosuje protest do komendanta stołecznego policji w związku z zachowaniem się funkcjonariuszy w trakcie przeszukania. Wskazał, że ponieważ nie był to pościg za przestępcą ani żadna inna tego typu akcja, policjanci powinni mieć ze sobą nakaz od prokuratora. Oprócz tego, według Rzeplińskiego, funkcjonariusze zachowywali się wulgarnie; mężczyźni-policjanci dokonali rewizji osobistej kobiet, doszło do przeszukiwania pomieszczeń bez udziału mieszkańców domu. "To jest przekroczenie uprawnień funkcjonariuszy i o tym powiadomię pana komendanta Ryszarda Siewierskiego" - zapowiedział Rzepliński.

oj, pap