Okna na świat

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z STEVEM BALLMEREM, prezesem Microsoftu
Krzysztof Król: - Każdego dnia śledzi pan wyniki sprzedaży licencji poszczególnych wersji systemu Windows?
Steve Ballmer: - Licząc zarówno oprogramowanie sprzedawane razem z nowymi komputerami, jak i sprzedaż samych systemów, na rynek trafiło 300-350 mln pakietów Windows.
- Licząc dodatkowo kopie pirackie, oprogramowania Microsoftu używa ponad pół miliarda osób.
- Prawdopodobnie tak.
- Czy świadomość, że melodyjka odgrywana przy starcie Windows to prawdopodobnie najczęściej słuchana melodia na świecie, jest mobilizująca?
- Jesteśmy dumni z tak dużej sprzedaży, chociaż nigdy nie myślałem o nas jak o kompozytorach.
- Jak będzie wyglądał typowy komputer za pięć lat? Jakie funkcje będzie miał system Windows w 2003 r.?
- Komputery będą jeszcze prostsze w obsłudze. Nasz system będzie się rozwijał na wielu płaszczyznach: od komputerów stacjonarnych, przez notebooki, telefony, systemy alarmowe, aż po telewizję. W 2003 r. internetowe funkcje Windows będą jeszcze ważniejsze niż dziś. Teraz trudno szybko znaleźć potrzebną informację w Internecie. W najbliższym czasie zwiększona zostanie rola przeszukiwaczy sieci. Użytkownik powinien mieć wszystkie potrzebne informacje natychmiast na monitorze komputera. Bill Gates mówi, że niebawem komputer będzie słuchał, mówił i uczył się.
- Stale przybywa danych przesyłanych za pośrednictwem Internetu. Czy światowej pajęczynie nie grozi przepełnienie i zablokowanie?
- To tylko kwestia pieniędzy. Większy ruch w Internecie to większe dochody. Informacja staje się dziś najważniejszym towarem. Kilka lat temu nie mieliśmy wystarczających łączy pomiędzy naszą centralą w Seattle a Waszyngtonem. Jak ten problem rozwiązaliśmy? Wykupiliśmy bardziej pojemne łącza. To brzmi śmiesznie, ale w Internecie kapitalizm działa całkiem dobrze: płacisz więcej pieniędzy - dostajesz lepsze łącza - szybciej otrzymujesz informacje.

Steve Ballmer ma 42 lata. Od 1980 r. pracuje w Microsofcie. Od lipca tego roku jest prezesem firmy, powołanym przez przewodniczącego rady nadzorczej Microsoftu Billa Gatesa. Podlegają mu wszystkie działy operacyjne, techniczne, handlowe i marketingowe koncernu, z wyjątkiem opracowywania przyszłościowych technologii. Ballmer ukończył studia matematyczne i ekonomiczne na Uniwersytecie Harvarda. Według magazynu "Forbes", jego osobisty majątek, obejmujący przede wszystkim akcje Microsoftu, wynosi 12 mld USD. Daje mu to piąte miejsce wśród najbogatszych Amerykanów.


- Czy prawdziwa jest anegdota o jednym z szefów Microsoftu, który miał powiedzieć, że gdyby technika samochodowa rozwijała się tak szybko jak komputerowa, to dzisiejsze auta zużywałyby łyżeczkę benzyny na sto kilometrów, ale nigdy nie byłoby wiadomo, kiedy samochód bez powodu stanie?
- Nie słyszałem tej historii. Nikt nie produkował komputerów, kiedy byłem dzieckiem, a tym bardziej wtedy, kiedy dziećmi byli moi rodzice. Wszystko wymaga czasu.
- Microsoft tworzy specyficzną społeczność, prowadzi kursy, wydaje certyfikaty własnym inżynierom i specjalistom, korzysta z usług rzeszy testerów oprogramowania. Jak liczna jest ta społeczność?
- Ta wspólnota liczy dziś ok. 7 mln osób. Na całym świecie ok. 10 mln ludzi pracuje przy technologiach komputerowych, większość z nich jest związana z Microsoftem. Oczekujemy, że w tym roku do naszej wspólnoty dołączy 2 mln osób, pracujących z nami na seminariach, szkoleniach, testujących nasze oprogramowanie.
- A Polska?
- Wasz rynek rozwija się niezwykle szybko. I to już od kilku lat. Sprzedaż naszego oprogramowania w Polsce zwiększa się dwukrotnie w ciągu roku. Nie jesteście wprawdzie tak dużym rynkiem, jak Niemcy czy Wielka Brytania, ale w Europie Środkowej pozostajecie liderem. Wyprzedzacie Rosję. Przede wszystkim dlatego, że ochrona praw autorskich w Polsce jest dużo lepsza niż na Wschodzie. Może w Rosji jest więcej użytkowników komputerów, ale poziom sprzedaży legalnego oprogramowania jest nieporównywalny.
- Podczas swojej wizyty w Polsce nie spotka się pan ani z prezydentem, ani z premierem. Czy to oznacza, że wolny rynek jest już tak ugruntowany, że politycy nie są biznesowi potrzebni?
- Tak. Mój obecny przyjazd związany jest przede wszystkim z biznesem. Mimo to bardzo lubię spotykać się z politykami i ściskać im ręce. Szczególną radość sprawiają mi spotkania z tymi, którzy są użytkownikami naszego oprogramowania.

Więcej możesz przeczytać w 42/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.