Władza kompromitacji

Władza kompromitacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
W sejmowych rozgrywkach rządowych kompromitują się prawie wszyscy. Stawkę otwiera prezydent Kwaśniewski, który próbował powrócić do roli rozgrywającego polskiej polityki i guzik mu z tego wyszło. Poparcie głowy państwa okazało się czynnikiem niewystarczającym do sformowania gabinetu Belki.
Sam premier również niewiele w Sejmie wywalczył. Podobnie jak jego główny sojusznik, czyli SLD. Postkomuniści znajdują się w coraz większej izolacji. Jak od zadżumionych odsuwają się od nich dotychczasowi partnerzy. Z hegemona sceny politycznej Sojusz przemienia się w jej pariasa. Namaszczany na nowego lidera tej formacji Wojciech Olejniczak ma zbyt mało charyzmy, by ten proces zastopować.

Unia Pracy po raz kolejny udowodniła, że jest jedynie satelitą postkomunistów. Gdyby nie ich upokarzająca pomoc, w Sejmie nie byłoby już klubu UP.

PSL brnie w groteskowy spektakl zatytułowany "Janusz Wojciechowski na premiera". Trzeba mieć typowo chłopską bezczelność, żeby domagać się władzy w sytuacji, gdy wyborcy mówią ci jednoznacznie "nie".

Roman Jagieliński tylko potwierdził opinię o swoim ugrupowaniu, zrywając z SLD i wpadając w ramiona Andrzeja Leppera. Natomiast dla wyborców Samoobrony jest to niepokojący sygnał - co tak zgrane postaci robią w okolicach dziewiczej Samoobrony, nigdy nie skalanej władzą?

Na tym spektaklu tracą nie tylko jego uczestnicy. Traci przede wszystkim parlament, który coraz trudniej szanować i brać poważnie.

Igor Zalewski