Miller na podsłuchu

Miller na podsłuchu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak sojusznicy sprawdzali wiarygodność Leszka Millera.
Kiedy 2 maja Leszek Miller rezygnował ze stanowiska premiera, w Londynie zastanawiano się, czy Warszawa nie pójdzie śladem Madrytu i nie wycofa wojsk z Iraku. - Im bardziej Polacy mówią "nie, oczywiście, że nie", tym bardziej nas to martwi - powiedział wysokiej rangi dyplomata w brytyjskim Foreign Office. W ponurych korytarzach budynku Ministerstwa Obrony oraz w labiryncie Biura Premiera przy Downing Street wielokrotnie zadawano sobie to samo pytanie. Piętnaście miesięcy wcześniej, 9 lutego 2003 r., podobne obawy doprowadziły do ściśle tajnej operacji szpiegowskiej, zorganizowanej przeciwko Leszkowi Millerowi, wówczas - od 18 miesięcy - premierowi polskiego rządu.

Czy można ufać Millerowi?

Zimą 2003 r. Bush i Blair coraz bardziej obawiali się, że wola wzięcia udziału w wojnie wyparuje. Francja i Niemcy już odmówiły swego udziału, a rząd Hiszpanii borykał się z masowym sprzeciwem swego elektoratu. Miller prawie codziennie dzwonił na Downing Street, stale zapewniając - jak wspomina Campbell - że "Polska nie zapomniała 1939 r. Że Polska wie, jak ważną sprawą jest przeciwstawienie się dyktatorowi. A Saddam jest pod wieloma względami reinkarnacją Hitlera". Za słowami Millera krył się jednak lęk. Oznaki tego lęku odnotował Peter Stothard, były naczelny redaktor dziennika "The Times". Stotharda poproszono, by prowadził "niezależny zapis" tego, w jaki sposób rząd Wielkiej Brytanii przeciwstawiał się ulicznym protestom, partyjnym rewoltom, rezygnacjom rządów i gniewnym reakcjom w całej Europie.

Stothard tak relacjonuje jedną z rozmów telefonicznych, którą Miller miał przeprowadzić z Blairem. Po pierwsze, polski premier chciał się dowiedzieć, czy Blair może liczyć na poparcie parlamentu. "Potem Miller mówił, że jest przerażony groźbami Chiraca. Tony Blair odpowiadał mu półsłówkami w rodzaju "hm", "dobrze", "tak", robiąc przy tym miny do świadków rozmowy" - zanotował Stothard. Wreszcie Blair miał przerwać Millerowi i powiedzieć: "Leszek, jeśli Europa ma być rywalem, nie licz na nas. Francuzi powinni sobie zdać sprawę z tego, że nie mogą narzucać Europie swych poglądów. Nie tylko ja tak myślę, podobnego zdania jest także George Bush" - zanotował Stothard. Miller podobno nic nie odpowiedział. Czy w tym momencie Tony Blair zaczął się zastanawiać nad tym, jak solidny okaże się Miller, gdy kości zostaną rzucone?

Polski sojusznik

Tony'ego Blaira interesowało, jak Miller zachowywał się za kulisami. Co mówił mu Wladimir Putin, kiedy dzwonił do niego nocą z Moskwy? Co przekazywali mu przedstawiciele chińskiego kierownictwa podczas poufnych spotkań, które odbywał w Warszawie z chińskim ambasadorem? Jak się zachowywały te państwa Bliskiego Wschodu, w których Polska chciała zdobyć przyczółki? Co mówili ambasadorzy państw Bliskiego Wschodu polskim dyplomatom w ONZ? Wreszcie, co Miller powiedział własnemu rządowi? - To naprawdę interesowało Busha i Blaira - wspomina George Galloway, laburzystowski parlamentarzysta, którego Blair uważał za przywódcę rosnącego w siłę ruchu antywojennego w Wielkiej Brytanii.

- Gdyby się okazało, że Miller, nasz jedyny sojusznik w Europie, pod wpływem różnych nacisków zmienił zdanie i wycofał się, oznaczałoby to katastrofę - wspomniał mi niedawno członek gabinetu Jacka Strawa, ministra spraw zagranicznych. Co zaszło między Strawem a sir Richardem Dearlove'em, dyrektorem generalnym Secret Intelligence Service (taka jest formalna nazwa MI6), pozostanie zapewne jeszcze długo tajemnicą. 9 lutego 2003 r. Dearlove rozmawiał również z George'em Tenetem, szefem CIA. W tej i wielu innych rozmowach telefonicznych chodziło o zdobycie odpowiedzi na jedno pytanie - czy Wielka Brytania i Ameryka mogą być absolutnie pewni, ze Miller pozostanie tak samo niezachwianym sojusznikiem za kulisami, jakim był publicznie.

Tajne na zawsze

Szef MI6 musiał znaleźć odpowiedz na kłopotliwe pytanie, czy polski premier będzie uczestniczył w coraz głośniejszym bębnieniu na wojnę. Wiele wskazuje na to, ze decyzja o podsłuchiwaniu Millera zapadła pod wieczór 9 lutego 2003 r. Taka operacja nie mogłaby się obejść bez akceptacji i wiedzy sir Richarda Dearlove'a, George'a Teneta i Johna Scarletta. Musieli tez o niej wiedzieć dyrektor Rządowego Ośrodka Łączności (GCHQ) w Cheltenham - brytyjskiego elektronicznego "szpiega na niebie" - oraz dyrektor Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA), której centrala znajduje się w Fort Meade na obrzeżach Waszyngtonu.

Dzień przed podjęciem decyzji o podsłuchiwaniu premiera Millera Frank Koza, starszy analityk w NSA, wysłał do swego partnera w GCHQ e-mail, prosząc o informacje z podsłuchu najważniejszych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz o "wiarygodne informacje o stanowisku Millera". Prośba Kozy została opatrzona klauzulą "Ściśle tajne/Comint/XI". Kod "XI" oznacza, że dokument nie zostanie nigdy odtajniony. Okazało się, ze kopia tego e-maila przedostała się do modemu komputera tłumaczki GCHQ Katherine Gun. Ona z kolei przekazała ją pośrednikowi, który dał ten dokument brytyjskiej pisarce i dziennikarce Yvonne Ridley. Ta z kolei przekazała notatkę dziennikarzowi "The Observer" - londyńskiej gazety niedzielnej. Katherine Gun została aresztowana na podstawie brytyjskiej ustawy Official Secrets Act (o tajemnicy państwowej), ale nie wytoczono jej sprawy.

Słownikiem w Millera

Operacja podsłuchiwania Leszka Millera miała być prowadzona z Menwith Hill. Najszybsze komputery tego ośrodka znajdują się w centrum systemu Echelon, a w sercu tego systemu jest podsystem nazywany "Słownikiem". Jego komputery są zaprogramowane na wyszukiwanie wybranych numerów telefonów, słów i próbek głosu. Fragment głosu Millera został nagrany i wprowadzony do pamięci komputerów "Słownika". "Słownik" został tak zaprogramowany, by wyszukiwać każde słowo, które Miller czy jego najbliżsi współpracownicy wypowiadali w sprawie Iraku.

Wszystkie uzyskane informacje były wprowadzane do pamięci komputerów w Menwith Hill, gdzie powiązane ze sobą banki informacji dekodowały i analizowały dane, które następnie przesyłano bezpieczną linią telefoniczną do GCHQ. Tam materiał wywiadowczy opatrywano klauzulą wysokiej tajności. Zapisy były następnie wysyłane do Johna Scarletta - przewodniczącego Połączonego Komitetu ds. Wywiadu (JIC), w jego biurze w Whitehall (siedzibie rządu).

Gordon Thomas, publicysta piszący na temat wywiadu, autor książki "Szpiedzy Gideona. Tajna historia Mosadu".

Tłumaczył David M. Dastych

Pełny tekst ukaże się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku, 24 maja.