WYBÓR Niemiec

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co się zmieni między Renem a Odrą?
"Kiedy, jeśli nie teraz? Gdzie, jeśli nie tutaj? Kto, jeśli nie my?" - apelował w swym ostatnim przedwyborczym wystąpieniu Gerhard Schröder, kandydat socjaldemokratów na kanclerza. W wywiadzie dla "Wprost" rywal Helmuta Kohla wyraził przekonanie, że "nie ma wątpliwości, jaka partia będzie największą siłą polityczną w Bundestagu". 27 września przed siedzibą SPD w Bonn ustawiono namioty dla pięciu tysięcy gości. Po ogłoszeniu pierwszych wyników głosowania socjaldemokratów i ich wyborców ogarnął szał radości.

"Są tylko dwie możliwości: albo zmianę w Bonn zapewni koalicja ťczerwono-zielonaŤ bez PDS, albo powstanie wielka koalicja SPD i CDU. W Bonn nie będzie żadnego rządu zdanego na głosy post- komunistów z PDS. W każdym razie nie ze mną" - spekulował Gerhard Schröder. Socjaldemokratom udało się zdetronizować Helmuta Kohla. Tym samym padł ostatni, największy w Europie bastion konserwatystów. SPD stanęła przed zadaniem sformowania gabinetu, co jednak nie będzie łatwe.
Theo Waigel, szef CSU, już po ogłoszeniu wyników wyborów oświadczył, że jego ugrupowanie nie będzie uczestniczyć w żadnej koalicji z SPD. Podobne stanowisko zajmuje Helmut Kohl, jednak ostateczną decyzję pozostawił swym kolegom partyjnym. Jeśli ci zachowają lojalność wobec eks-szefa, chcącej uzyskać parlamentarną większość SPD pozostanie już tylko jeden partner: Zieloni.
Joschka Fischer, najpopularniejszy polityk wśród "ekologów", ewentualny pretendent na stanowisko wicekanclerza i ministra spraw zagranicznych, nie kryje swej radości. Po początkowym wpisaniu do programu jego partii propozycji rozwiązania NATO i Bundeswehry oraz podwyższenia cen paliwa do pięciu marek za litr popularność Zielonych spadła. Ostatecznie Zieloni wywalczyli w ławach poselskich 47 miejsc, dzięki którym SPD miałaby w Bundestagu przewagę 21 głosów. Ale odwołanie wcześniejszych planów przez Zielonych nie jest jednoznaczne ze zmianą poglądów ich członków. W rozmowach koalicyjnych wymagania obu partii mogą się okazać trudne do pogodzenia. Poza tym na stanowisko szefa dyplomacji ma ochotę Rudolf Scharping, szef frakcji SPD i wielki przegrany w walce z Helmutem Kohlem przed czterema laty. O swych aspiracjach Scharping przypominał już chwilę po ogłoszeniu zwycięstwa jego partii. Na pytanie o tekę szefa MSZ odpowiedział krótko: "Jestem do dyspozycji". Przy okazji Scharping "uzmysłowił" Zielonym, kto jest upoważniony do tworzenia nowego gabinetu.
Tymczasem Gerhard Schröder, kanclerz in spe, nie wypowiada się ani na temat konstelacji jego rządu w Bonn, ani na temat koalicji w Meklemburgii-Przedpomorzu, gdzie SPD chce współrządzić z postkomunistyczną PDS. W obu tych kwestiach Schröder będzie musiał zmierzyć się z odmiennymi zapatrywaniami Oskara Lafontaine?a, który od dawna jest jego wewnątrzpartyjnym rywalem, pełni funkcję przewodniczącego SPD, cieszy się ogromnym autorytetem i zapewne nie zrezygnuje ze swych wpływów.
Następne trudności spadną na SPD już po stworzeniu rządu. Jak podkreślał sam Lafontaine, w ciągu ostatnich czterech lat Niemcy straciły milion miejsc pracy, bez pracy pozostają 4 mln obywateli, a wśród nich pół miliona młodzieży, dla której brak też 150 tys. miejsc nauki. Rocznie z budżetu państwowego na walkę z bezrobociem wypłaca się ok. 170 mld marek. SPD przyrzekła wyborcom zwalczyć te problemy, obiecała przywrócić niektóre zabrane przez ekipę Kohla przywileje socjalne, na przykład ochronę przed wypowiedzeniem czy stuprocentowy zasiłek chorobowy. Socjaldemokratycznym panaceum na problemy rynku zatrudnienia ma być "sojusz pracy" - okrągły stół pracodawców, związkowców i rządu. Ale - zgodnie z oświadczeniem związków pracodawców - ich przedstawiciele ani myślą zasiadać z SPD do rozmów, jeśli przywróci ona dawne przywileje. Dzięki ograniczeniu zasiłku absencja chorobowa zmniejszyła się o ok. 50 proc. Według sondażu Emnid Institut, 85 proc. spośród 500 szefów największych i średnich przedsiębiorstw oczekuje gruntownej reformy podatków i prawa pracy. Z kolei premierzy landów chcą nowego podziału kompetencji, nowego systemu wpłat do kasy federalnej i korzystania z tych funduszy.
W przedwyborczej walce Gerhard Schröder wykazał cechy przywódcze, konsekwencję i doskonały instynkt. Kilka miesięcy przed wyborami zgłosił kandydaturę Josta Stollmanna, przedsiębiorcy komputerowego i byłego członka CDU, na ministra gospodarki. Niemieckie gazety uznały Stollmanna za "nadwornego błazna" ("FAZ") i "łowcę szczurów" ("Die Welt"), który miał przyciągnąć niezdecydowanych wyborców o prorynkowych poglądach. Czy jednak Schröder utrzyma ten kierunek polityki gospodarczej? Sądząc po reakcjach członków SPD, raczej nie. W obszernym pakiecie spraw wewnętrznych nowa ekipa może też natrafić na trudności związane z energią atomową. Zieloni domagają się wyłączenia reaktorów dziewiętnastu elektrowni, a SPD opowiada się za stopniową rezygnacją z energetyki jądrowej.
Kolejną niewiadomą jest polityka zagraniczna nowego gabinetu. W Brukseli z uwagą śledzono kampanię wyborczą w Niemczech. W najbliższym okresie decydować się będzie przyszłość Unii Europejskiej, przed którą stoją dwa fundamentalne zadania: wprowadzanie euro oraz przyjęcie nowych członków z Europy Środkowej i Wschodniej. Helmut Kohl jest znanym orędownikiem "wspólnego domu - Europy". Gerhard Schröder w polityce zagranicznej to biała karta. Co więcej, rozpoczął od krytyki euro jako "kleszczowego, przedwczesnego porodu". Gdy Valéry Giscard d?Estaing skomentował, że Schröder jest "postacią niejednoznaczną", na łamach "Le Monde" pojawiła się odpowiedź niemieckiego lidera SPD, iż jest "Europejczykiem nie z konieczności, lecz z przekonania". Również socjalista i były przewodniczący Komisji Europejskiej Jacques Delors wolałby widzieć w Bonn i Berlinie Helmuta Kohla, nie inaczej jest z jego następcą Jacques?em Santerem. Kohla - "eurowizjonera" - popierał też Jacques Chirac.
Mimo ograniczonego zaufania, wybór Schrödera nie oznacza dla Brukseli stanu alarmowego. Euro jest już w drodze i nie da się cofnąć zegara historii. Schröder wie, że nie będzie mógł dokonać radykalnych zmian w niemieckiej polityce. Jego celem jest większe zaangażowanie UE w "kształtowanie rynku pracy". Z pewnością też będzie się starał "wyrwać" więcej pieniędzy dla Niemiec z Brukseli, a przede wszystkim przeforsować wieloletnie fazy przejściowe w celu ochrony RFN przed napływem siły roboczej z nowych, środkowoeuropejskich państw członkowskich UE.
Jednym z najważniejszych zadań, jakie czekają kanclerza Schrödera, będzie uzyskanie dla RFN stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Po zjednoczeniu Niemcy chcą być dla USA - jak podkreślił Helmut Kohl - "partnerem, a nie poddanym" i próbują kreować własną politykę zagraniczną. Waszyngton chce silnej Europy, ale nie wypowiadającej posłuszeństwa. Z tego względu USA nie spieszą się z dostawieniem dla RFN krzesła w Radzie Bezpieczeństwa. Członkowie rady zasłaniają się faktem, że prócz Niemiec chcą w niej zasiadać także Japonia czy Indie. Kandydaturze RFN sprzeciwiają się też unijni przyjaciele Niemiec - Włosi. Henry Kissinger, były szef dyplomacji USA, proponuje Niemcom wariant zastępczy: wprowadzenie do rady przedstawiciela Unii Europejskiej, który pośrednio byłby reprezentantem RFN. Ale Francja i Wielka Brytania ani myślą o rezygnacji z członkostwa w tym gremium. "Rada Bezpieczeństwa jest odzwierciedleniem rezultatu II wojny światowej" - krytycznie zauważył Klaus Kinkel. Helmut Kohl stosował sprawdzoną "taktykę książeczki czekowej" i aktywności Niemiec na arenie międzynarodowej. Prowadziło to de facto do zwiększenia odpowiedzialności RFN, co z czasem miało spowodować jej "automatyczne" włączenie do rady. Jaką taktykę zastosuje Gerhard Schröder? Socjaldemokratyczny poseł do Bundestagu Eberhard Brecht oświadczył, że skończył się czas "cichego posłuszeństwa" i trzeba Amerykanom "głośno przypomnieć", że zalegają ze spłatą składek na rzecz ONZ w wysokości 1,6 mld dolarów.
W ostatnim ćwierćwieczu polityka zagraniczna nie była silną stroną SPD. Co prawda warszawski upadek na kolana kanclerza Willy?ego Brandta był pierwszym pojednawczym gestem Niemców wobec Polaków, ale później stosunki ze Wschodem kształtował gabinet chadecko-liberalny, a w nim przede wszystkim Hans-Dietrich Genscher, szef dyplomacji RFN w latach 1974-1992. W okresie demokratyzacji i ruchów wolnościowych w Europie SPD popełniła kilka poważnych błędów, poczynając od zaakceptowania istnienia żelaznej kurtyny i podziału Niemiec, po ignorowanie przemian w państwach bloku wschodniego, w tym znaczenia polskiej "Solidarności". Helmut Kohl doprowadził Niemcy do zjednoczenia, do zintegrowania z Europą i pojednania z krajami środkowo- i wschodnioeuropejskimi. Jaką kartę zapisze jego następca?


Schröderland

Prof. WŁADYSŁAW
BARTOSZEWSKI, senator RP:



Zwycięska SPD jest starą partią demokratyczną, socjaldemokracją bez komunistycznego rodowodu, jak to dzieje się w wypadku partii socjaldemokratycznych w Polsce czy na Węgrzech. Zawsze prowadziła politykę wolnego świata, demokracji i respektowania praw człowieka. Kandydat SPD na kanclerza - Gerhard Schröder - głosi zamiar kontynuowania generalnej linii politycznej wytyczonej przez poprzedników. Nie będzie jednak rządził sam. Nie wiadomo, jakie niespodzianki mogą w polityce zagranicznej zgotować Zieloni, którzy - co jest bardzo prawdopodobne - wejdą do koalicji rządowej. Jeszcze w tym roku część polityków tej partii publicznie wypowiadała się i głosowała przeciwko rozszerzeniu NATO na wschód. Z kolei SPD jednoznacznie domaga się różnego typu ograniczeń mających między innymi chronić niemiecki rynek pracy przed Polakami w wypadku rozszerzenia unii. Nie są to okoliczności, które mogłyby nas szczególnie zadowalać. Lecz z dobrą wolą i gotowością do rzeczowej współpracy będziemy oczekiwać utworzenia nowego rządu w Bonn i jego działania w zakresie polityki zagranicznej.


ROLAND FREUDENSTEIN
szef Fundacji Konrada
Adenauera w Polsce:



Era Kohla dobiegła końca. Nastąpiła zmiana pokoleniowa - Kohl był ostatnim kanclerzem, który świadomie doświadczył II wojny światowej. Dla Schrödera przeszłość będzie odgrywała mniejszą rolę przy wyznaczaniu roli Niemiec. Powstaną korzystniejsze warunki do modernizacji przestarzałych struktur niemieckiego państwa socjalnego. Nowy rząd będzie miał większość w obu izbach parlamentu i będzie mógł wdrażać reformy. Zmiana na stanowisku kanclerza nie powinna spowodować reorientacji podstaw niemieckiej polityki zagranicznej. Schröder wyraźnie pochwalił dokonania Kohla w tej dziedzinie, zwłaszcza postęp w stosunkach z Polską. Logika niemieckiej polityki zagranicznej pozostaje niezmienna: silne NATO i silna UE - struktury, które poprzez integrację stabilizująco wpływają na wschodnich sąsiadów Niemiec.


Prof. ANNA WOLFF-POWĘSKA
dyrektor Instytutu Zachodniego
w Poznaniu:


Zwycięska SPD staje przed poważnym wyzwaniem. Musi odchudzić państwo socjalne, a jednocześnie je zmodernizować. Zmiana rządu nie oznacza jednak zwrotu w polityce wewnętrznej, czego Niemcy bynajmniej nie oczekują. Socjaldemokracja zapowiada także kontynuację polityki zagranicznej. Daje to nadzieję zarówno Polsce, jak i partnerom z Unii Europejskiej stojącej w przededniu zasadniczych reform. Niemcom, a więc również nowej koalicji rządzącej RFN, przypada ważna rola eksportera bezpieczeństwa w Europie. W sytuacji, gdy mamy do czynienia z wyraźną próżnią władzy i przywództwa w świecie (osłabiona pozycja przywódców największych mocarstw - Clintona i Jelcyna, kryzys gospodarczy w Japonii), stabilna pozycja Niemiec i ich aktywna rola w procesie pogłębiania i poszerzania struktur europejskich jest nakazem czasu.


HERMANN BÜNZ
szef Fundacji Friedricha
Eberta w Polsce:


Doskonały wyborczy wynik SPD jednoznacznie ukazuje, że niemiecki wyborca chce końca ery Kohla. Wreszcie pojawiła się szansa na przeprowadzenie od dawna odkładanych reform. Pewna jest kontynuacja polityki zagranicznej i europejskiej - pełną parą zacznie postępować integracja, systematycznie przygotowywane będzie wprowadzenie euro. W stosunkach z Polską aktualne pozostaje to, co Gerhard Schröder powiedział podczas swej oficjalnej wizyty (gdy był jeszcze kandydatem na kanclerza) w Warszawie: "Polska obok Francji pozostaje najważniejszym sąsiadem Niemiec". Oznacza to kontynuację dobrych stosunków, aktywne wspieranie integracji Polski z UE i rozwój kontaktów dwustronnych. Polska nie ma powodu do niepokoju.


KLAUS BACHMANN
korespondent niemieckiej
prasy w Polsce:


Wśród socjaldemokratów istnieje poważny opór wobec przyznania prawa do osiedlania się i pracy zarobkowej na terytorium Unii Europejskiej obywatelom państw kandydujących. Gerhard Schröder popiera integrację Polski z UE, ale pod warunkiem wprowadzenia bardzo długich okresów przejściowych. SPD i Zieloni z pewnością będą się sprzeciwiać planom dalszego rozszerzania NATO na wschód, na przykład o kraje bałtyckie. Po wyborach może się jednak uelastycznić stanowisko niemieckiego rządu w sprawie europejskiej polityki agrarnej - będzie bardziej zbieżne z interesem polskich rolników. Polska nie musi się też bać łączenia kwestii spełnienia żądań wypędzonych ze sprawą negocjacji integracyjnych ze strukturami europejskimi. SPD nigdy nie żywiła specjalnych względów dla wypędzonych, a Schröder, będąc premierem Dolnej Saksonii, osobiście obciął dotacje dla ziomkostw.
Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.