Szefowie WSI złamali prawo (aktl.)

Szefowie WSI złamali prawo (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szefowie Wojskowych Służb Informacyjnych: obecny - Marek Dukaczewski i poprzedni - Tadeusz Rusak złamali ustawę lustracyjną - przyjęła w środę sejmowa speckomisja.
Marek Dukaczewski i Tadeusz Rusak nie przekazali materiałów lustracyjnych Mieczysława Tarnowskiego, b. wiceszefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Jak powiedział w środę PAP jej szef Józef Gruszka (PSL), komisja wystąpi w tej sprawie do prokuratury z zawiadomieniem o  podejrzeniu przestępstwa. Zwróci się też do premiera z  dezyderatem, który ma być formalnie przyjęty 24 czerwca. Nie podał szczegółów, zasłaniając się tajnym charakterem sprawy.

W marcu płk. Tarnowskiego przedstawiono do nominacji generalskiej, ale jego ówczesny przełożony, szef ABW Andrzej Barcikowski, w ostatniej chwili wycofał "ze względów formalno- prawnych" wniosek o awans, zatwierdzony już przez prezydenta i  premiera.

Według prasy, awans zablokowały WSI, bo uznały, iż Tarnowski miał rzekomo zataić, że od 1978 do 1990 r., jako zawodowy żołnierz, był tajnym współpracownikiem wojskowych służb specjalnych PRL o  kryptonimie Alfa. Według prasy, WSI nie przesłały materiałów mających o tym świadczyć rzecznikowi interesu publicznego, wykorzystały je zaś do zablokowania awansu. WSI zaprzeczały tej interpretacji, ale Barcikowski ostatnio przyznał, że Dukaczewski dzwonił do niego z "zastrzeżeniami" co do Tarnowskiego (który po  całej sprawie sam odszedł z ABW).

"Nikt z komisji nie kwestionuje, że Dukaczewski, informując o  całej sprawie Kancelarię Prezydenta RP, działał właściwie; problem jest w tym, dlaczego wcześniej nie wypełnił dyspozycji ustawy lustracyjnej" - powiedział PAP członek komisji Bogdan Lewandowski (SdPl).

Gen. Dukaczewski powiedział PAP, że nie rozumie, dlaczego komisja przyjęła, iż złamał ustawę lustracyjną. Dodał, że  wszystkie materiały podlegające badaniu w ewentualnym procesie lustracyjnym Tarnowskiego znajdują się w IPN od drugiej połowy 2001 r. "Komisja została o tym przeze mnie szczegółowo poinformowana. W związku z tym niezrozumiałym dla mnie jest stwierdzenie o złamaniu ustawy lustracyjnej" - mówił Dukaczewski.

Sprawy nie chciał komentować szef MON Jerzy Szmajdziński. "Muszę się z tym wszystkim zapoznać" - odparł, spytany, co zamierza uczynić w tej sprawie (szef WSI podlega bezpośrednio ministrowi -  PAP).

Speckomisja badała sprawę Tarnowskiego od końca kwietnia. Gen. Rusak, zeznający przed nią w maju, powiedział wtedy mediom, że gdy kierował WSI (był szefem WSI od grudnia 1997 r. do października 2001 r.), nic nie wiedział o istnieniu materiałów na Tarnowskiego.

"Mam żal, że to odbyło się w sposób, którym można załatwić praktycznie każdego człowieka, z podeptaniem jego konstytucyjnego prawa do obrony; urządzono mi publiczną hucpę i o to mam żal, ale  czy do gen. Dukaczewskiego? Na pewno nie dzisiaj" - mówił zaś w  maju Tarnowski. Zapowiedział, że jeśli komisja lub prokuratura ustali "dowody czyjejś winy", to on tym osobom wytoczy proces. Pytany, o co mogło chodzić w jego sprawie, Tarnowski odparł, że  nie tylko o awans. "Może chodziło o zdyskredytowanie mnie i gen. Tadeusza Rusaka, aby uniemożliwić jakikolwiek powrót do służby po  ewentualnym nowym rozdaniu politycznym" - oświadczył Tarnowski.

W maju ujawniono, że mjr Arkadiusz T., oficer WSI, chciał wynieść z WSI tajne akta m.in. na temat sprawy Tarnowskiego. "Gazeta Wyborcza" doniosła, że T. dostał rozkaz napisania raportu o rzekomym znalezieniu nieznanych materiałów sprzed 1989 r., w tym odpisów rejestrów, w których jako agent miał występować Tarnowski. T. odmówił podpisania niezgodnego z prawdą raportu i zdecydował się skopiować część materiałów WSI, bo nie chciał uczestniczyć w  nielegalnych działaniach. Chciał wynieść je z WSI; jednak przed wyjściem zrewidowano go i odebrano materiały. Wobec mjr. T. wszczęto śledztwo.

Według "Gazety Wyborczej", w archiwach PRL nie ma zobowiązania Tarnowskiego do współpracy, raportów ani pokwitowań. Obciążają go  zaś: pochodząca z 2002 r. relacja oficera WSI, że został zwerbowany w 1978 r., i tzw. rejestr zainteresowań operacyjnych kontrwywiadu wojskowego PRL, gdzie ma być wymieniony jako "źródło agenturalne pozyskane na zasadzie dobrowolności".

W kwietniu rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński powiedział PAP, że nie wie, o jakie materiały służb specjalnych na  temat Tarnowskiego chodzi, nie wie, też kto je ma. Nizieński -  jako swego rodzaju prokurator lustracyjny - bada dostarczone mu materiały archiwalne służb PRL dotyczące osób podlegających lustracji (Tarnowski podlegał tym procedurom jako osoba powoływana na funkcję publiczną - wiceszefa ABW przez premiera).

Nizieński złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwości przestępstwa nieprzekazania materiałów WSI, które na mocy ustawy lustracyjnej powinny trafić do rzecznika. Śledztwo w tej sprawie wszczęła już wcześniej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

ss, pap